Edyta Żmuda: Kiedy do gabinetu psychologa lub terapeuty trafiają pary po zdradzie, wydaje się, że najgorsze mają za sobą; przecież właśnie podjęli decyzję, że mimo wszystko chcą być razem i pracować nad związkiem. Hurra – kochamy się! Jakież jest ich zdziwienie, kiedy okazuje się, że cała harówa emocjonalna i problemy dopiero się zaczynają.
Piotr Mosak: Przede wszystkim jednak takie pary doświadczają poczucia rozbicia, krzywdy i bezsilności. Kobieta przychodzi i mówi, że nigdy mu nie wybaczy. Ale też nie wie, co w sumie ma zrobić? Wyrzucić go za drzwi? Nie wie, co mogłoby jej przynieść ulgę.
POLECAMY
Przychodzą po decyzję?
Tak, często z ich strony to jest taki rzut na taśmę: a nuż się coś uda. Czasami jest w tym także niedowierzanie: Jak to się mogło stać? I chwytanie się wiary, że może coś się jeszcze da zrobić. „Panie psychologu, da się jeszcze to uratować, bo sama nie do końca w to wierzę? Czuję się poniżona, moje poczucie wartości jest grubo poniżej zera, ale… kocham tego drania. A on mówi, że się postara, obiecuje złote góry. I co my mamy z tym zrobić?”. To jest taki stan.
Mówisz: ona – ta zdradzona, on – ten, który zdradza. Czy to nie jest stereotyp? Czy mężczyźni zdradzają częściej niż kobiety?
Moje doświadczenie jest takie, że jeśli para po zdradzie trafia do gabinetu, to zwykle z inicjatywy zdradzonej kobiety. Mężczyźni zdradzani przez żony po prostu wyrzucają je z domu. Rzadko więc przychodzą ratować związek. Bardzo rzadko, przez 20 lat pracy takie sytuacje zdarzyły mi się raptem kilka razy. Być może kobieta wciąż czuje, że ma więcej do stracenia po rozstaniu. Zdradzona kobieta jest wciąż społecznie w trudniejszej sytuacji niż zdradzony mężczyzna.
Trudniejszej? A może innej?
Ona częściej myśli, że zostanie sama, porzucona, że w jej życiu wszystko się zmieni i – jak zakłada – raczej na gorsze. Nie chodzi tylko o to, czy nadal go kocha, czy nie, ale to jest decyzja odnośnie do całej reszty jej życia.
Kiedy w związku dojdzie do zdrady, z czym sobie najtrudniej poradzić?
To jest bardzo indywidualne. Inaczej jest, jeśli uczucia w związku już wcześniej wygasły. Ale zwykle zdradzona osoba, kiedy dowiaduje się o niewierności partnera, jeszcze darzy go miłością. Została zdradzona przez kogoś, kogo kocha.
Zdradzone zostały jej uczucia...
I zastanawia się: „Czy mam wyrzucić tego kogoś kochanego z domu? I co zrobię z pustką, która się pojawi?”. Wtedy przychodzi decyzja o terapii związku. Bo skoro taka terapia istnieje, to zobaczmy, „a nuż przestanę cierpieć?”.
O co pytają zdradzone osoby?
Czy mu kiedyś wybaczę? Czy da się zapomnieć? Odpowiadam, że zapomnieć się nie da. Chodzi o to, by pamiętać, ale żeby pamięć już nie bolała, nie budziła złości.
I wybaczają?
Tak, choć oczywiście nie od razu. Zdrada zaburza równowagę w związku. Dążymy zatem do tego, żeby ta równowaga znów się pojawiła i by żaden z partnerów nie miał w związku większych praw. Kiedy zaś czujesz się skrzywdzona i nadal jesteś z kimś, kto cię zranił, a ludzie wokół oczekują, że mu wybaczysz, to wszystko w tobie woła, że to niesprawiedliwe, że tak nie wolno, rany bolą.
Praca nad wybaczeniem po zdradzie jest długa i trudna. Zdradzone osoby potrzebują czuć się przekonane, że niewierny partner je przeprosił i udowodnił, że mu zależy. Wtedy pojawia się w nich gotowość, by mu wybaczyć.
Ten, kto zdradził, musi odpokutować?
Rzeczywiście, jest taki etap, kiedy zdradzona kobieta dopuszcza swoją złość, jest wściekła na partnera. I dobrze. Niech będzie zła, niech krzyczy. W gabinecie psychologa tym bardziej jest na to przestrzeń. Ten, kto zdradził, symbolicznie musi poczuć to, co poczuła osoba zdradzona. A ona ma wyrzucić z siebie emocje, aż się zmęczy byciem wściekłą na niego i wyrzuci wszystko z siebie po to, by jej emocje wróciły do normy. Bo jeśli nadal będzie w rozpaczy, to nic nie uda im się zbudować. Dlatego potrzebny jest etap, kiedy ona go pomęczy, nagada się i nakrzyczy na niego, a on ma wtedy spuścić głowę, przeprosić, przyznać, że popełnił błąd, że mu się należy. Ma – jak to określam – „leżeć na wycieraczce i błagać o wybaczenie”.
Co potem?
Noc zwierzeń. Trzeba przygotować miejsce, dzieci oddać do dziadków, kupić butelkę wina, ale tylko jedną i mieć następnego dnia wolne. Ona ma prawo zadać wszelkie pytania, a on musi na nie szczerze odpowiedzieć. Oczywiście chodzi o pytania, na które on może odpowiedzieć, bo ma wiedzę. Powstrzymuję kobiety przed pytaniami typu: „A co ona wtedy myślała, jak była z Tobą?” – tu nie ma faktów. Po tym etapie nie wolo siebie dręczyć pytaniami. Był czas, było miejsce. Kropka. Było. Minęło. To ma chronić partnera w przyszłości, kiedy już pozycje znów będą równe.
Następnie pracujemy nad tym, żeby ona wymyśliła karę. Kara ma być upierdliwa, na tym polega jej symbolika, że skoro ona została zraniona, znosiła upokorzenia, to teraz on ma poczuć się podobnie, żeby wyrównać ich pozycje.
Ostatnio jeden z moich klientów, który dotąd nie wchodził do kuchni, musiał co niedzielę piec ciasto i za każdym razem musiało być ono inne. Przysyłał mi zdjęcia swoich dzieł, niektóre były super. Czy mu się to podobało, czy nie – wykonał zadanie. To ważne, bo zdradzona kobieta ma poczucie, że doświadczyła upokorzenia, zniosła to, a teraz on też doświadcza jakiegoś rodzaju dyskomfortu, nawet upokorzenia i znosi je dla niej. Partnerka ma wtedy poczucie, że rachunek się wyrównuje.
Moim ulubionym przykładem jest mężczyzna, który nienawidził salcesonu. Po zdradzie zmuszony był przez dwa miesiące, co sobotę, zjadać pięć plastrów salcesonu. Oczywiście nie zmyje to jego winy; kobieta nie zapomni o jego zdradzie, ale będzie też pamiętać, jaką pracę on dla niej wykonał. Dzięki temu staną się sobie bliżsi, lepiej poznają siebie nawzajem, zrozumieją, co jest dla każdego z nich ważne, a co im szkodzi.
Trochę zaczyna mi być żal tych mężczyzn…
Im też w pewnym momencie jest żal siebie nawzajem! Kobiety zaczynają mnie opieprzać, żebym nie mówił tak brzydko o mężu. Wtedy możemy przejść dalej. Kolejny etap to praca nad szukaniem słabości w związku, które zdradę w jakiś sposób katalizowały – pozwoliły, by do niej doszło.
Wybaczenie i zamknięcie tego etapu ma chronić związek w przyszłości. Ważne jest też odbudowanie zaufania. W momencie kiedy kogoś poznajemy i się zakochujemy, ono pojawia się automatycznie. Nie musimy nad tym pracować. Natomiast kiedy ktoś nadużył nasze zaufanie, już nigdy samo się nie pojawi.
Powiedziałeś, że kobieta nie zapomni o jego zdradzie, na czym to polega?
Po zdradzie zostaje szrama, tylko ona jest po to, by pamiętać, wiedzieć, że to się zdarzyło, ale nie po to, by mu to wciąż wypominać. Czasem zdarza się, że jej się przypomni jego niewierność, bo ma gorszy dzień, i pomarudzi sobie, pojęczy. Ale zamiast patrzeć za siebie, mają rozmawiać o tym, co teraz jest między nimi i co ma być dalej. Poznawać siebie nawzajem, co każde z nich lubi, a czego nie lubi.
Pamiętam małżeństwo, które po zdradzie zaczęło podróżować, co weekend byli w innym miejscu. Po kilku podróżach wrócili i mówią: „Odkryliśmy, że lubimy podobnie spędzać czas”. Pytam: „Czyli jak?”. „Lecimy do jakiejś europejskiej stolicy, idziemy do restauracji z gwiazdką Michelin i rozkoszujemy się dobrym jedzeniem, a potem w pokoju hotelowym jemy chipsy w łóżku, oglądając telewizję”.
Brzmi doskonale.
Ale oni dopiero po dwudziestu latach małżeństwa i jednej zdradzie odkryli, że lubią być w różnych miejscach, jednak nie po to, by zwiedzać muzea. Przyjemność sprawia im dobre jedzenie i leniwe igraszki w hotelowym łóżku, gdzie bezkarnie jedzą chipsy, nie dbając o okruszki. Nagle się okazało, że to ich łączy. Może wiedzieli to wcześniej, z jakiegoś powodu przed laty się w sobie zakochali, tylko z biegiem lat zapomnieli, zagubili to, co ich łączyło. Nie praktykowali tego, przestali myśleć o drugiej osobie. I dlatego doszło do zdrady.
Kiedy ludzie pracują nad związkiem po zdradzie, to czego się boją?
Osoba zdradzona boi się, że to nic nie da, że partner znów to zrobi i cała zmiana, cała ta praca nad związkiem okaże się oszustwem.
A ten, który zdradził, czego się boi?
Że zawsze już będzie tym gorszym. A partnerka wciąż będzie mu to wypominać, przez resztę życia będzie się na nim mścić i już nigdy mu nie zaufa. Jak długo można to wytrzymać? To dlatego w pracy z parą po zdradzie dajemy sobie rok na walenie w niewiernego małżonka jak w worek treningowy, aby przekonać się, że on to wszystko wytrzymuje, stara się, naprawdę żałuje i przeprasza. A na koniec mu wybaczyć i nie wracać do tego, co się stało.
Zdarza się, że zdradzona osoba żali się: „Nie dość, że zostałam przez męża skrzywdzona, to teraz mam dążyć do tego, by mu zapewnić dobre życie?”. Odpowiadam: „Tak, to nie jest sprawiedliwe, ale po to tu pracujemy, żeby wyrównać rachunki i pójść dalej”. A kiedy w związku wszystko się już zagoiło, podejmuje decyzję i mówi: „Wybaczam ci”. To oznacza, że jej nie wolno już wracać do tego, co się stało. A jeśli będzie próbowała znów mu zdradę wypomnieć, on ma prawo powiedzieć: „Kochanie, jeżeli ci to wraca, idź do psychologa, ja nie będę o tym z tobą rozmawiał”.
Wybaczenie i zamknięcie tego etapu ma chronić związek w przyszłości. Ważne jest też odbudowanie zaufania. W momencie kiedy kogoś poznajemy i się zakochujemy, ono pojawia się automatycznie. Nie musimy nad tym pracować. Natomiast kiedy ktoś nadużył nasze zaufanie, już nigdy samo się nie pojawi. Dlatego praca nad związkiem po zdradzie opiera się na świadomie podjętej decyzji: od dzisiaj będę ci ufać.
Można ponownie zaufać komuś, kto nas zdradził, a przy tym kłamał, oszukiwał?
Budowanie zaufania do siebie nawzajem polega na totalnej prawdzie we wszystkim. Jeśli facet ma odbudować zaufanie, to nie wolno mu w niczym mijać się z prawdą, nawet w drobiazgach. Na przykład ona dzwoni do niego i pyta: „Kochanie, wracasz już do domu?”. On zaś stwierdza: „Tak, właśnie jadę”, a tak naprawdę siedzi w biurze przy komputerze. Nie. Ma mówić prawdę: „Siedzę przy komputerze”, nawet jeśli ona się za to na niego wkurzy.
Pamiętam sytuację, gdy facet naprawdę się starał, ale nie był szczery. Pewnego dnia żona wracała z pracy i zobaczyła, jak mąż wychodzi z bloku obok, gdzie mieszkała jego matka. W domu spytała: „Kochanie, gdzie byłeś?”. A on: „Wyskoczyłem do sklepu”. Kiedy zarzuciła mu kłamstwo, tłumaczył się: „Nie chciałem cię denerwować, wiem, że nie lubisz mojej matki”. Chciał w ten sposób chronić żonę. Ale kłamstwo dokleja się do kłamstwa, niezależnie od tego, z jakiego powodu kłamiemy. W pracy nad związkiem po zdradzie mamy mówić sobie wszystko. Zdradzona osoba woli każdą prawdę niż kolejne, nawet drobne kłamstwo, po którym będzie się zastanawiać: „Co jeszcze przede mną ukrywasz?”.
Mimo zdrady, a może dzięki niej możemy wyjść z tej sytuacji silniejsi i bardziej świadomi tego, co mamy i co moglibyśmy stracić, gdyby związek nie przetrwał.
Co, jeśli u zdradzonej osoby pojawiają się wątpliwości: „Czy on mnie znów nie zdradzi?”
Wtedy mówię obojgu: „Jeśli będziecie razem pracować nad związkiem, jeśli ty zniesiesz dla niej to walenie w ciebie jak w treningowy worek, a ty mu wybaczysz, to wyjdziecie stąd lepszym małżeństwem, w lepszej kondycji. Natomiast nie ma żadnej gwarancji, co zdarzy się w przyszłości”. Często jednak, jeśli oboje przepracują zdradę i odrestaurują uczucia w swoim związku, to te uczucia stają się cenne i ważne. Niewierny małżonek staje się osobą empatyczną, która dba o partnerkę, kocha, rozumie ją. Czasem faceci mi mówią: „O nie, nigdy w życiu, nie będę przez to przechodził kolejny raz”. Gdy zobaczą ponętny dekolt u koleżanki, odwracają wzrok. Stają się wręcz przewrażliwieni i odporni na ewentualne pokusy.
Czy zdrada grozi każdemu? Żaden związek nie jest bezpieczny?
Myślę, że grozi przede wszystkim relacjom, w których brakuje empatii. Chodzi o to, żeby wcześniej pomyśleć, jak bliska osoba się poczuje, gdy się dowie o zdradzie. Ważne, żeby o tym rozmawiać, zdefiniować, co uznajemy za zdradę. Co możemy, a czego nam w relacji nie wolno. Na przykład jeden z moich klientów umawiał się z koleżanką z pracy na kawę, rozmawiali godzinami. Jak przyznał, nie myślał, że robi coś nie tak, a jednak jego żona poczuła się zaniepokojona. Spytałem: „Nie rozmawialiście o tym wcześniej”. Okazało się, że nie. Nie rozmawiamy w naszych związkach o zdradzie, a szkoda.
Czy zdradę można przekuć w coś pozytywnego?
Oczywiście. Cała praca z parami polega na tym, że mimo zdrady, a może dzięki niej możemy wyjść z tej sytuacji silniejsi i bardziej świadomi tego, co mamy i co moglibyśmy stracić, gdyby związek nie przetrwał.