Żeby dawać, trzeba mieć

O tym, co wnosi blask do życia z Marią Szyszkowską rozmawia Paulina Chołda.

Poradnik pozytywnego myślenia na czas wyzwań

Trzeba znaleźć oparcie w sobie, także gdy idzie o działania na rzecz innych. Mamy powinność wobec siebie, by się rozwijać – wtedy możemy dać więcej z siebie innym.

Paulina Chołda: Pani filozoficzny mistrz, Immanuel Kant, znany jest z suchego, hermetycznego języka. Filozofia jest domeną raczej mężczyzn. Czy Pani jako kobiecie czasem to przeszkadzało? 
Maria Szyszkowska:
Zawsze lgnęłam do świata mężczyzn. W męskiej z reguły filozofii znalazłam równowagę dla swojej nadmiernej – jak sądziłam – wrażliwości. Mężczyzn podziwiam za to, że interesują się tym, co wykracza poza codzienność. 

POLECAMY

Codziennym życiem często zajmują się kobiety. Tadeusz Różewicz napisał Opowiadanie o starych kobietach. Oto jego fragment: 
„Lubię stare kobiety / brzydkie kobiety / złe kobiety / są solą ziemi/ nie brzydzą się / ludzkimi odpadkami / znają odwrotną / stronę / medalu / miłości / wiary / przychodzą i odchodzą / dyktatorzy błaznują / mają ręce splamione / krwią ludzkich istot / stare kobiety wstają o świcie / kupują mięso owoce chleb / sprzątają gotują / stoją na ulicy z założonymi / rękami / milczą / stare kobiety / są nieśmiertelne nieśmiertelne”... 
Ma Pani rację. To kobiety stanowią wspaniałe oparcie dla osób, które wybierają życie w świecie ideałów, zmierzanie do nich. Dają poczucie bezpieczeństwa, pozwalają oddychać w świecie wyższych wartości. Kilka lat temu marzyłam o tym, by ktoś mnie „zaadoptował”, tzn. przejął cały trud rozmaitych codziennych czynności. Znamienne, że nawet jeśli zajmujemy się problemami wyższego rzędu, życie przebiega w codzienności. Rzecz w tym, by się w niej nie zatopić, bo zaczyna wówczas brakować powietrza. 

Bywa, że porozumienie w związku przeradza się w przyjaźń. Czy Pani przyjaźni się z mężem?
Uważam, że albo miłość, albo przyjaźń. Byłoby dla mnie zawężaniem świata, gdyby jeden mężczyzna miał być przedmiotem miłości i przyjaźni. Chcę mieć przyjaciół poza mężem. Zresztą, gdy się w kimś zakochujemy, nie wiemy nic o jego właściwościach, ani o tym, czy możliwa jest z nim przyjaźń. 

Miłość i przyjaźń raczej się wykluczają?
To kwestia przypadku. W zakochaniu główną rolę odgrywają emocje, namiętność. Natomiast przyjaźń zakłada podobieństwo, zbliżony świat wartości, podobną skalę uczuć i wrażliwości. Możliwość współdziałania, urzeczywistniania pewnych ideałów jeszcze ją umacnia.  

Pani przepis na to, aby na co dzień żyć ze sobą dobrze?
Ożywczym elementem w miłości dwojga jest dla mnie taniec. Nie wyobrażam sobie bycia razem bez niego. W tym roku sylwester był bez tańca – pierwszy taki od lat. Wcześniej organizowałam bale taneczne na kilkanaście osób u mnie, w chacie w Nałęczowie. 

Co takiego jest w tańcu?
Na pewno element erotyzmu, który odświeża związek. Jest to też jedyna sytuacja, gdy poddaję się bez reszty woli osoby, z którą tańczę. Zanim doszło do ślubu, mój mąż musiał mi obiecać, że nie przestanie ze mną tańczyć. W przeszłości słyszałam bowiem wyznania moich ciotek, stryjenek, któr...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI