Zagrożone piękno

inne I

Zdarzało mi się w chwili pisania, w chwili poszukiwania słów, osiągać takie stany - rzadkie, krótkotrwałe, epifaniczne - gdy miałem poczucie przejścia na drugą stronę, bycia tam, z nimi, z martwymi, czy odwrotnie - ściągnięcia ich, nieobecnych, tutaj, na chwilę.

Marek Bieńczyk jest pisarzem, historykiem literatury, tłumaczem z języka francuskiego. Pracuje w Instytucie Badań Literackich PAN. Jest laureatem Nagrody Literackiej Nike 2012 za zbiór esejów Książka Twarzy, autorem powieści Terminal i Tworki, a także książek eseistycznych: Melancholia. O tych co nigdy nie odnajdą straty; Oczy Dürera. O melancholii romantycznej oraz Przezroczystość.

Paulina Pająk: W Melancholii napisał Pan słowa, które brzmią dziś niezwykle aktualnie: „osiągnęliśmy (...) przerażający, niebezpieczny stan nasycenia, w którym nie ma miejsca na brak, stratę, na być może zbawienne w tej nowej sytuacji cywilizacyjnej stany melancholijne: wyobcowanie, różnicę, tęsknotę”. Jak w tej rzeczywistości rozmawiać o chorobie?
Marek Bieńczyk:
– To jest dla mnie wyjątkowo trudne pytanie. „W rzeczywistości”, jak pani to ujmuje, zawsze jest trudniej niż na papierze. Wolę badać paradoksy literatury, niż wygłaszać teorie życiowe. Pisanie jest zawsze o chwilę za późno, jego filtr osłabia bezpośrednie doznanie – także choroby czy utraty. Kiedy słucham pani pytania, jedną rzecz muszę powiedzieć: melancholia, o której piszę, odnosi się do pewnego stanu ducha czy stanu świadomości. Jesteśmy tu w krainie metafor, które, owszem, mogą sporo mówić o konkretnym życiu tu i teraz, ale wyglądają głupio i bezradnie wobec zapełnionego chorymi korytarza szpitalnego czy wielomiesięcznego oczekiwania na konieczną terapię.
Istnieje oczywiście obszerna literatura o tym, jak żyć z chorobą i jak o tym mówić - choćby znakomite ksiązki Małgorzaty Baranowskiej, która, sama bardzo schorowana, potrafiła pisać o tym doświadczeniu otwarcie. Jej męstwo życia było wprost nieprawdopodobne.

W takiej poważnej chorobie ciężko jest towarzyszyć...
– Bardzo. Myślę, że każdy pozostaje z wyrzutami sumienia. Zawsze za mało, zawsze nie tak, zawsze można więcej. I do tego ta skłonność do ucieczki: żeby w tym nie tkwić, odpocząć od czyjegoś cierpienia.
W jednej z powieści Tołstoja jest taka przerażająca scena: tłumek na ulicy obserwuje, jak paru gości bije jakiegoś cherlaka, studenta. I z sekundy na sekundę w przypatrujących się temu ludziach rośnie niechęć do ofiary, wręcz nienawiść. Przy zachowaniu wszelkich proporcji trzeba też i to przyznać: tak bardzo bronimy się przed cierpieniami innych, że irytują nas, wściekają, działają nam na nerwy.

Pojawia się też lęk, czy pytać o chorobę. Pytanie „Jak się czujesz?” budzi zrozumiałą irytację.
– Trudno nie pytać, a z drugiej strony jest to pytanie pozbawione sensu, wpychające chorego w kondycję chorego. Jest to też zasadzka dla samego chorego, który może mieć skłonność ustawiania siebie towarzysko w postaci wyłącznie chorego. Doskonale pisze o tym pytaniu Jerzy Pilch w swoim „Drugim Dzienniku”.

„Jeśli słowo »zawsze« oznacza (...) poranki, które dawniej były porywającymi tryumfami, teraz stały się niepojętymi koszmarami – jeszcze parę lat temu nie mogłem się doczekać, żeby się obudzić, teraz na ogół odwlekam tę chwilę – jeśli słowo »zawsze« obejmuje kłopoty z pamięcią, ze wzrokiem, słuchem, z koncentracją i czym tam jeszcze – kto wie” – tak opisuje Pilch zmagania z parkinsonem. Może to właśnie poważna choroba pozwala na szczerość, przed którą wzbraniają się ci z nas, którzy doświadczenie to znają „z drugiej ręki”.
– Mój ojciec był chory na parkinsona i oczekiwał wszystkiego, poza pytaniem o chorobę. Staraliśmy się w miarę możliwości, by chodził do ludzi, by działo się „normalnie”; łatwo nie było. Pamiętam taką scenę, właściwie „pamiętam” to za słabo powiedziane, noszę ją w sobie jak kamień: kiedyś, w pewnej trudnej dla mnie sytuacji życiowej, starał się dać mi radę. Nie mógł jej wypowiedzieć, długo się męczył, wreszcie mu się udało. To była dobra rada, ale jej forma – mozolne wyduszanie z siebie kolejnych sylab, rozpaczliwe wykręcanie całego ciała, żeby pomóc ustom mówić – przeraźliwa. I kiedy pani słucham, ten obraz wraca, bo jest dobrą ilustracją języka chorych: całkowita normalność spowita w trudną nieraz do zniesienia postać.
Niczego nie umiem powiedzieć o dochodzeniu do szczerości, bo sam mówię jednak „z drugiej ręki”. Z drugiej ręki mogę, owszem, o tym dużo mówić, moi rodzice byli przez całe życie chorzy, bez przerwy woziłem ich po lekarzach, lecz mówić mogę tylko narracyjnie, analitycznie, literacko. Właściwie nie wiem, czy moim językiem, językiem pisarskim, tak naprawdę o tym opowiadam, czy raczej się przed tym bronię; to jest bardzo ambiwalentne. W życiu codziennym nauczyłem się nie kryć nazw chorób przed innymi, tyle. Natomiast co do szczerości ludzi dotkniętych chorobą, szczerości, której przykładem jest opis Pilcha... Zapewne i im nie jest to dane od razu, czują wstyd; do szczerości dochodzą powoli...
W jakimś stopniu jestem „literackim specjalistą” od melancholii – nastroju, który można przewartościowywać, przekierowywać czy wręcz kreować. Ale melancholia to pojęcie szersze i niedookreślone: to może być piękna zaduma i to może być ciężka choroba psychiczna. Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy człowieka dopadnie prawdziwa melancholia, to pisanie staje się horyzontem zbawienia. Ale ten horyzont jest niezwykle oddalony, właściwie niedostępny. Mówi się, że pisanie ma funkcję terapeutyczną, oczywiście, ale jakże daleka jest do tego droga. Dlatego wobec choroby jestem tchórzem, który się okropnie boi. I którego bliskość choroby – zwłaszcza najbliższych – poraża.

Te obawy nasila język – zdaniem Susan Sontag „Nasze poglądy na raka i zrodzone z nich metafory stały się w dużym stopniu zwierciadłem powszechnych mankamentów naszej kultury”.

– W dużym stopniu zgadzam się z Sontag. Od dłuższego czasu sam pozostaję w codziennym kontakcie z osobą w depresji i czuję się całkowicie bezradny, choć mam w głowie mnóstwo tekstów o melancholii w kulturze, mnóstwo dyskursów, którymi m...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI