Wewnętrzny GPS

Ja i mój rozwój Laboratorium

Jest z nami stale. Prowadzi nas przez życie. Wspiera, pomaga wybierać. A czasem zadaje nam ból. Nasze „ja”. Jak je poznać?

Dorota Krzemionka: – Każdy z nas uważa się za eksperta od samego siebie. Ale, paradoksalnie, poznajemy siebie po amatorsku...
Piotr Oleś: – Nie mamy innego wyjścia. Trudno nam poznawać siebie i wyciągać wnioski z osobistych doświadczeń. Sądy na swój temat są bowiem przepuszczane przez to, co już o sobie wiemy. A to jest pochodną wiedzy innych ludzi o nas samych. Na przykład tego, co sądzili o nas nasi rodzice.

Pamiętam, jak moja znajoma już po czterdziestce postanowiła nauczyć się prowadzić samochód. Przyklasnęłam pomysłowi. A wtedy jej mama stwierdziła: „Pani się do tego nadaje, ale my – miała na myśli siebie i swoją dorosłą córkę – nie potrafimy jeździć samochodem!”. Dysponujemy mnóstwem takich przekonań na swój temat, z niektórych nawet nie zdajemy sobie sprawy, nie wiemy też, skąd pochodzą...
– A zarazem pełnią one w dużym stopniu rolę aksjomatów, pewników, których nawet nie próbujemy sprawdzać. Nie bez przyczyny Pani znajoma w wieku 40 lat nie ma jeszcze prawa jazdy. Niby widzimy, że nie wszystko w naszym życiu wygląda tak, jak przekazywali rodzice, ale emocje powstrzymują nas przed podważeniem pewników. Dopiero gdy doświadczenie drastycznie do nich nie pasuje, zaczynamy się z tymi dziecięcymi przekonaniami konfrontować. I okazuje się, że można je kwestionować albo uzupełnić o warunki, kiedy to działa, a kiedy nie.

Zwykle raz ukształtowane przekonanie na swój temat trudno zmienić, bo – świadomie lub nie – sami dążymy do tego, by taki „pewnik” potwierdzić...
– Tak się często dzieje. William Swann, psycholog amerykański, odkrył w latach osiemdziesiątych, że każdy z nas ma motyw zwany autoweryfikacją. Polega on na tym, że mamy skłonność do uzgadniania naszych doświadczeń z już istniejącą samowiedzą. Wprawdzie zależy nam na tym, by nasza wiedza o sobie była prawdziwa, ale dopasowując doświadczenia do istniejącej samowiedzy, dokonujemy często tendencyjnej ich interpretacji – tak, by podtrzymywać już istniejące przekonania. Trzeba naprawdę silnych bodźców, byśmy się uwolnili z posiadanych przekonań na swój temat.

Chcemy mieć trafną wiedzę na swój temat, ale chcemy też o sobie dobrze myśleć. Jak pogodzić te dwa motywy?
– Nie ma z tym problemu, kiedy motyw autoweryfikacji i autowaloryzacji idą ręka w rękę, jak dzieje się u osób z wysoką samooceną. Ryzykujemy co najwyżej tym, że nasza samowiedza będzie zbyt optymistyczna, nadmiernie pozytywna. Jeśli natomiast mamy niską samoocenę, to wtedy wpadamy w konflikt tych dwóch motywów, znany jako konflikt poznawczo-afektywny. Jak dowodzą badania eksperymentalne prowadzone przez Swanna, osoby z niską samooceną dostrzegają w sobie więcej wad i mankamentów, łatwiej przypominają sobie porażki, siebie za nie obwiniają, dobierają sobie krytycznych współpracowników i tak dalej. Jednym słowem, takie osoby chętnie potwierdzają niezbyt korzystną wiedzę o sobie i nie są w stanie w pełni korzystać z dobrych doświadczeń; owszem, takie doświadczenia podnoszą im samoocenę, ale raczej na krótką metę. Nawet wtedy, gdy ktoś je chwali, nie dowierzają takim ocenom, podważają ich
wiarygodność.

Mam wrażenie, że współczesne czasy koncentrują nas na własnej osobie, windują „ja” na piedestał, a z drugiej strony nie sprzyjają poznawaniu siebie...
– Mam podobne wrażenie. Współczesna kultura akcentuje samokontrolę, panowanie nad środowiskiem, podtrzymanie i umacnianie poczucia własnej wartości. To idzie w kierunku: nie dajmy się wykorzystać przez innych, kontrolujmy to, co się dzieje w kontakcie z innymi ludźmi. W efekcie uczymy się dobrze dbać o swoje interesy, choć nie zawsze to czynimy. Ale w kontaktach z innymi za bardzo bywamy nastawieni na umacnianie siebie, a w mniejszym stopniu otwarci na drugiego człowieka. Chętniej uczymy się od innych skutecznych technik działania niż głębokich wzorców przeżywania czy prawdziwej empatii.

Wiesław Myśliwski w Traktacie o łuskaniu fasoli pisze: „Nieraz próbuję tego dociec, jestem czy nie jestem. Tylko że sam dla siebie człowiek nie jest świadectwem. Musi zawsze ktoś drugi poświadczyć. Sam dla siebie człowiek jest zbyt wyrozumiały. Jak może, tak się broni przed sobą. Kluczy, wymija się, omija, a...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI