Anna i Sławek są małżeństwem od 15 lat. Mają nieco ponad 40 lat. Są rodzicami dwójki dzieci w wieku 13 i 8 lat. On jest finansistą, a ona lekarzem rodzinnym. Obydwoje przeszli własne terapie. Pomogły im one uporać się z tematami z przeszłości. Uniezależnili się od rodzin pochodzenia, wypracowali pozycje zawodowe. Zaczęli dbać o swoje zainteresowania i rozwój. Stali się bardziej asertywni, lepiej zajmują się dziećmi. Zgłosili się na wspólną terapię, ponieważ kłócą się o niemal każdą najmniejszą rzecz.
Na początku pracy z nimi miałem wrażenie, jakby strzelali do siebie z okopów. Niemal każda codzienna czynność w ich domu podlegała negocjacjom. Skrupulatnie pilnowali, aby „wszystko było po równo”. „Wczoraj ja zawiozłam Piotrka na piłkę, to dzisiaj ty zawieź Alę na ceramikę”. „Dwa tygodnie temu w weekend ty byłaś z koleżankami w teatrze, więc w ten ja wychodzę z kolegami”. Większe decyzje, typu wyjazd na wakacje, czy zmiana samochodu poprzedzały wielomiesięczne batalie.
POLECAMY
Bycia w relacji nie można nauczyć z podręczników. Ono jest doświadczeniem. Większość badań dotyczących skuteczności psychoterapii dowodzi, że czynnikiem leczącym, niezależnie od nurtu, jest przede wszystkim relacja. Relacja z terapeutą jest jednak specyficzna – nakierowana na pacjenta. Terapeuta wspiera niezależność pacjenta, zachęca go do podejmowania nowych wyzwań, uczy rozpoznawać potrzeby i dbać o ich realizację. Ma dużo wyrozumiałości i cierpliwości. Niestety, wiele procesów terapeutycznych kończy...