Pułapki na szczęście

Na temat Ja i mój rozwój

Rynek szczęścia jest największym i najbardziej obiecującym na przyszłość rynkiem na świecie. Miliardy ludzi codziennie usiłują szczęście zdobyć, podarować, sprzedać, czy nawet ukraść. Każdy z nich zastawia na szczęście pułapki. Bardzo wielu w nie wpada.

To był najgorszy dzień w jego życiu. Michael Gates Gale dobrze pamięta smak kawy, którą wtedy zamówił w sieciowej kawiarni na Manhattanie. Latte – ostatni luksus, na jaki było go stać. Siedział przy małym stoliku, w eleganckim garniturze – pozostałości świetnych czasów, sączył kawę i zastanawiał się nad swoim nieszczęściem...
Syn słynnego nowojorskiego publicysty, wychowany w 25-pokojowej rezydencji, po prestiżowych studiach, posada dyrektora kreatywnego wielkiej korporacji, sześciocyfrowe dochody, piękny dom na przedmieściach, rodzina. Słowem – urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Przed sześćdziesiątką jednak stracił wszystko: z pracy wygryz[-]ły go „młode wilki”, żona odeszła, gdy dowiedziała się o jego romansie, zdiagnozowano u niego wolno rosnący guz mózgu, stracił polisę ubezpieczeniową... Tego dnia w kawiarni myślał, że z samego szczytu spadł pod wóz i właśnie rozjeżdżają go rozpędzone koła.

Jedna rozmowa zmieniła wszystko. Kierowniczka kawiarni w żartach zaproponowała mu pracę. Gale nie miał nic do stracenia, więc markowy garnitur zmienił na firmowy fartuch, by serwować klientom kawę. Dziś mówi, że smak szczęścia poznał dopiero wtedy, gdy wydawało mu się, że stracił je bezpowrotnie i zastanawiał się, po co właściwie jeszcze żyć. Sens i ochotę do życia odzyskał, gdy uzmysłowił sobie, że jeszcze może być szczęśliwy.

Dążenie do szczęścia jest dla człowieka czymś naturalnym, obligatoryjnym wręcz – uważa Nancy Etcoff, psycholog z Uniwersytetu Harvarda. „Człowiek pragnie być szczęśliwy i nie może pragnąć czegoś przeciwnego. Jesteśmy zaprogramowani, by dążyć do szczęścia, nie tylko by się nim cieszyć, ale by pragnąć go coraz więcej” – mówi w wykładzie wygłoszonym dla platformy internetowej TED. Badaczka przekonuje, że ludzie są urodzonymi poszukiwaczami szczęścia – a już na pewno przyjemnych bodźców, które często są traktowane jako synonim szczęścia. Etcoff wylicza: już niemowlęta uwielbiają słodki smak, a nie znoszą gorzkiego; wolą dotykać gładkich powierzchni niż nierównych; wolą przyglądać się ładnym twarzom niż nieatrakcyjnym; wolą harmonijne melodie od tych pełnych dysonansów.

Pragnienie szczęścia jest w nas głęboko zakorzenione. Ewolucjoniści stwierdzą pewnie, że ukształtowało je tysiące lat ewolucji, w trakcie której naszych przodków fizycznie eliminował brak szczęścia, wywołany chorobami, wypadkami, głodem, wojnami. Pogoń za szczęściem jest w takim wypadku – jak pisze w książce Płynny lęk Zygmunt Bauman, polski socjolog i filozof – podszyta lękiem przed bólem fizycznym i psychicznym, przed światem zewnętrznym, przed rozkładem ciała i śmiercią. Właśnie lęk jest przyczyną, że tak łatwo poddajemy się temu, co inny filozof, profesor Zbigniew Mikołejko, nazywa współczesną dyktaturą szczęścia. To lęk powoduje, że bez refleksji jako oczywiste przyjmujemy wszelkie recepty na bycie szczęśliwymi, bezkrytycznie wpasowujemy się w nowe wzorce. Lęk przed nieszczęściem powoduje, że całkowicie daliśmy się uwieść pogoni za szczęściem. Że wciąż, za wszelką cenę, go szukamy.

Wewnątrz, czyli na zewnątrz

Dróg wiodących do szczęścia jest dużo, jednak zasadniczo dzielą się one na dwa tropy. Pierwszy zakłada, że nasze szczęście jest wyznaczone czynnikami wewnętrznymi, mamy je dane razem z genami i cechami osobowości. To one, np. pewien poziom optymizmu, ekstrawersji, samoocena, poczucie kontroli, odpowiadają za to, czy i na ile jesteśmy szczęśliwi. Twoje życie jest na tyle szczęśliwe, na ile ty sam jesteś szczęśliwy.

Takie postawienie sprawy stwarza w pogoni za szczęściem problem. Jeśli masz genetyczno-osobowościowe predyspozycje do szczęścia, to będziesz szczęśliwy, nawet wiodąc życie na pozór szare i beznadziejne. Ale jeśli przypadł ci gen marudności, trudno będzie złapać szczęście. Możesz oczywiście próbować samorozwoju i różnych sztuczek. Trudne to i żmudne, a według skrajnie deterministycznego poglądu – bezcelowe. Szczęścia będzie w tobie tyle samo przez całe życie.

Podobno jednak ludzie rozmyślając o istocie rzeczy, mają tendencję do kierowania swojej uwagi do środka, do wewnątrz, lekceważąc to, co jest zewnętrzne. „Brytyjski filozof Allan Watss podczas jednego ze swoich wykładów na temat filozofii Wschodu użył następującej analogii: Jeśli narysuję okrąg, większość osób zapytanych o to, co widzi, odpowie, że narysowałem okrąg, koło lub piłkę” – czytamy w książce Geografia szczęścia Erica Weinera.

„Mało kto powie, że narysowałem dziurę w ścianie, gdyż większość myśli najpierw o tym, co wewnątrz, a nie o tym, co jest na zewnątrz. Jednak w rzeczywistości obie te strony są ze sobą połączone”. Są połączone. Nie ma co na siłę szukać szczęścia w sobie, gdy zewnętrzne okoliczności szczęściu wybitnie nie sprzyjają. Zewnętrzne okoliczności mogą przeszkadzać w dążeniu do szczęścia, ale mogą w tym też pomagać.

Naukowcy przychylają się obecnie do tezy, że szczęście w 50 procentach zależy od naszego wnętrza, a w 50 procentach od tego, co na zewnątrz. A zatem teoretycznie połowa szans na znalezienie szczęścia znajduje się poza nami. To, na ile jesteśmy szczęśliwi, zależy od tego, jak szczęśliwe jest nasze życie, ile szczęścia dają nam jego elementy. Pozostańmy w nurcie tej hedonistycznej koncepcji szczęścia. Utwórzmy sobie roboczy katalog rzeczy, spraw czy idei, które w powszechnym mniemaniu mogą nas przybliżyć do szczęścia.

Załóżmy, że zawiera on:
1. miejsce zamieszkania,
2. pieniądze-bogactwo,
3. sukces zawodowy,
4. sławę, władzę, status społeczny,
5. seks, miłość, dzieci i rodzinę,
6. zdrowie, pogoda ducha,
7. długie życie,
8. spokój wynikający z wiary w Boga.

Katalog jest oczywiście niepełny, płytki – większość z jego kategorii usłyszeć można u cioci na imieninach, gdy goście składają życzenia... Co na to psychologowie – czy to, czego życzymy sobie i innym, rzeczywiście przynosi szczęście?

1. Raj raczej chłodny
Najpiękniejsze miejsce na ziemi? Wyspy na Pacyfiku, koralowe atole z soczyście zielonymi palmami. Biel i błękit greckich miasteczek, terakota włoskich uliczek... Czyste niebo, wieczne lato. Tak, wedle popularnych wyobrażeń, wygląda raj na ziemi. Czy da nam szczęście?
Niekoniecznie. Według badań mieszkańcy koralowych atoli wcale nie należą do najszczęśliwszych ludzi na ziemi. Ci, którzy mieszkają w umiarkowanie ciepłym klimacie, nie są wcale szczęśliwsi od tych, którzy zmagają się z nieprzyjazną przyrodą. Jest wręcz odwrotnie. Ruut Venhooven, założyciel działającej od 25 lat Światowej Bazy Danych o Szczęściu, twierdzi, że najszczęśliwsze kraje leżą na północy.
W rankingach szczęścia niezmiennie zwyciężają Dania i Duńczycy, na kolejnych miejscach plasują się mieszkańcy Szwecji, Norwegii, Finlandii, Kanady, a nawet Islandii – krajów, gdzie słońce świeci krótko i słabo, a zimą zachodzi na wiele tygodni. Najpotężniejszy kraj na świecie – USA – plasuje się wokół 20 miejsca, a Polska w 2011 roku była na miejscu 59 (na 149 krajów). Natomiast na ostatnich miejscach rankingu, jak pokazuje Eurobarometr, są Bułgarzy oraz Grecy i Portugalczycy – zamieszkujący najciep[-]lejsze krańce Europy.
Szczęśliwi ludzie północy? Zdaniem prof. Dariusza Dolińskiego właśnie specyfika surowej północy sprawiła, że jest tam mało pesymistów, bo tacy długo w takich warunkach nie wytrzymywali, nie doczekali się potomstwa, ich geny nie przetrwały.
Kraje najlepiej wypadające w rankingach szczęścia to zarazem kraje zamożne, o wysokiej stopie życia obywateli i sprawnie funkcjonującym systemie socjalnym.

2. Pieniądze szczęścia nie dają... bogatym
Pewnego razu na Krecie u właściciela jednego z najwspanialszych hoteli nad morzem zjawił się jegomość z Rosji. Oświadczył, że za kilka dni przyjeżdża jego szef miliarder i trzeba dla niego przygotować miejsce. „Morze musi mieć odcień bardziej zielonkawy, piasek ma mieć kolor złoty, wokół powinny rosnąć fioletowe palmy, a między palmami mają chodzić flamingi”, wyjaśnił. „Wie pan, ile to będzie kosztowało?”, zapytał właściciel. „Pieniądze nie odgrywają roli”, odpowiedział jegomość. Za kilka dni miliarder siedzi nad brzegiem morza, popijając whisky. Piasek mieni się złotem, morze jest zielonkawe, palmy fioletowe, a flamingi szaleją w krzakach. „Popatrz, Kola”, mówi szczęśliwy miliarder do jegomościa, „czy za jakiekolwiek pieniądze można takie piękno kupić?”. To jedna z anegdot Aloszy Awdiejewa. Czy rzeczywiście za pieniądze da się kupić szczęście?

Komu z nas wśród codziennej pogoni nie zdarzyło się prosić Fortuny o dar w postaci wygranej na loterii? Kto z nas nie marzył, że dzięki wygranej w Lotto spłaci jednego dnia wszystkie długi, porzuci nużące obowiązki i zacznie żyć szczęśliwie? A jednak taka wygrana może być pułapką.

Pod koniec września w maleńkim Bolimowie koło Skierniewic padła w Lotto wygrana – 29 i pół miliona złotych. Dwudziestoletnia bolimowianka ogłosiła na Facebooku, że to ona wytypowała zwycięską szóstkę. Wpis został szybko usunięty...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI