W dobie wszechobecnej dostępności treści psychologicznych granica między fachową wiedzą a pseudopsychologią staje się coraz bardziej rozmyta. Zwłaszcza że bardzo często osoby niewykwalifikowane, ale charyzmatyczne przeplatają wartościowe treści z pseudopsychologiczną papką. Zacznijmy od tego, co oznacza sformułowanie „wartościowe treści”. Za takie przyjąć należałoby materiały psychologiczne oparte na aktualnych badaniach, posiadające sprawdzone źródła opisujące metodykę i ograniczenia swoich badań. Pseudopsychologia zaś odnosi się do teorii i praktyk, które przedstawiane są jako naukowe, choć nie mają żadnego oparcia w rzetelnych badaniach psychologicznych. Często opierają się na anegdotycznych dowodach i nie są weryfikowane przez fachową społeczność naukową. Pseudopsychologiczne treści w internecie bardzo często są mieszane z tymi pierwszymi, co sprawia, że ciężko oddzielić ziarno od plew.
Pseudoporadnictwo ubrane w fachowy język
Przypominam sobie doświadczenie jednej ze studentek psychologii, Kamili, która była zafascynowana osobą publiczną, która ma w swoim zwyczaju rozprawiać o samoakceptacji, życzliwości wobec siebie i chętnie doradza innym, jak mają żyć, ubierając swoje „poradnictwo” w fachowy, psychologiczny język. Nie są to sugestie podparte wiedzą naukową, a rady „na chłopski rozum”, w rodzaju „ja tak zrobiłem, to ty też tak zrób”. W przypadku Kamili rada dotyczyła sensowności przyjmowania neuroleptyków. Gwiazda zachęciła studentkę do ostrożności z „chemią” (tak określiła leki) i poszukania innych sposobów radzenia sobie z przykrymi myślami, takich jak joga, medytacja czy mindfulness. Inni obserwatorzy wsparli influencerkę w tym pomyśle, twierdząc, że oni także najlepiej radzą sobie poprzez lasoterapię czy fototerapię, a nie „łykając prochy”. W efekcie Kamila odstawiła zalecone przez lekarza neuroleptyki i, jak można było się spodziewać, rozwinęła pełnoobjawową psychozę.
Oczywiście influencerka nie wzięła odpowiedzialności za swoje poradnictwo, ba, do dziś zachęca ludzi w swoich social mediach do stosowania alternatywnych metod terapii. Wiele jej postów w internecie jest całkiem ciekawa, a mądrymi cytatami Lowena inspiruje setki osób zainteresowanych rozwojem osobistym. Niestety nigdy nie wspomina o tym, że metody przez nią opisywane są wyłącznie metodami pomocniczymi przy leczeniu zaburzeń psychicznych. Nie dodaje, że praktykowanie jogi czy innych (skądinąd bardzo dobrych!) metod pracy z ciałem, owszem, jest bardzo wspierające w wychodzeniu z różnych trudności, lecz absolutnie nie może zastąpić fachowego medycznego i psychologicznego wsparcia, kiedy mamy do czynienia z zaburzeniami psychicznymi.
POLECAMY
Czym można zastąpić farmakoterapię? Niczym!
Zab...
Dołącz do 50 000+ czytelników, którzy dbają o swoje zdrowie psychiczne
Otrzymuj co miesiąc sprawdzone narzędzia psychologiczne od ekspertów-praktyków. Buduj odporność psychiczną, lepsze relacje i poczucie spełnienia.