Posłuszny bez końca czyli autorytet wymaga, żebyś zabił człowieka

Ja i mój rozwój Laboratorium

Posłuszeństwo jest cnotą, cenioną i nagradzaną. Szczególnie posłuszeństwo wobec autorytetów, takich jak np. naukowcy. Czy istnieją granice posłuszeństwa? Nie? Czy na pewno?

Charles Percy Snow, angielski pisarz i krytyk kultury, napisał: „Więcej ohydnych zbrodni popełniono w imię posłuszeństwa niż w imię buntu. Jeśli wątpisz, przeczytaj Williama Shirera Powstanie i upadek Trzeciej Rzeszy. Niemieccy oficerowie zostali wychowani w najbardziej rygorystycznym kodeksie (regule) posłuszeństwa. Dla nich nie istniało nic bardziej honorowego i bogobojnego niż posłuszeństwo. I w imię posłuszeństwa uczestniczyli w najbardziej niegodziwych działaniach w historii świata.” Może myślisz, że Niemcy byli szczególnymi ludźmi,
albo że w historii Rzeszy zaistniały specyficzne warunki? Ty nie skrzywdziłbyś niewinnej osoby. Nie wykonałbyś takiego polecenia. Może masz rację... a może bardzo się mylisz...

Proszę kontynuować
Oto przeczytałeś ogłoszenie, że profesor psychologii ze znanego uniwersytetu poszukuje chętnych do udziału w eksperymencie. Zaciekawiony, przybywasz pod wskazany adres. Okazuje się, że celem badania jest wyjaśnienie wpływu rosnących kar na efektywność zapamiętywania. Oprócz ciebie jest tam jeszcze jeden uczestnik eksperymentu. Ciągniecie losy. Tobie przypada rola nauczyciela, ten drugi ma być uczniem. On ma opanować pamięciowo długą listę par słów, a następnie odtworzyć je. Ty masz sprawdzić, czy mu się to udało. Jeśli popełni błąd, musisz go ukarać... wstrząsem elektrycznym. Do dłoni ucznia zostają przymocowane elektrody, podłączone do generatora prądu. Ubrany w biały fartuch eksperymentator demonstruje ci, jak działa urządzenie i puszcza prąd 45 V. Czujesz to, ale niezbyt boleśnie. Następnie przechodzisz do pomieszczenia obok. Ucznia słyszysz tylko przez głośnik. Przed sobą masz 30 przycisków generatora prądu, oznaczonych kolejno od 15 V aż do 450 V. Nad ostatnimi klawiszami widnieje napis: „niebezpieczny wstrząs”.

Zaczyna się badanie. Odczytujesz pierwsze słowo, a uczeń ma podać skojarzone z nim drugie słowo z pary. Początkowo wszystko idzie dobrze. Wkrótce jednak uczeń popełnia błąd. Musisz go ukarać. Wciskasz pierwszy klawisz generatora, aplikując mu wstrząs o sile 15 woltów. Po kilku poprawnych odpowiedziach uczeń znów się myli. Zasada jest taka, że za każdy błąd uczeń jest karany impulsem o 15 woltów wyższym. Wciskasz więc klawisz 30 V. Niestety, w miarę trwania eksperymentu, uczeń myli się coraz częściej. I coraz bardziej cierpi. Przy 120 woltach narzeka, że go boli. Przy 150 woltach woła, by go uwolnić. Przy kolejnych uderzeniach prądem krzyczy, że ma chore serce. Wali w ścianę i błaga, by go uwolniono. Na wszystkie twoje wątpliwości eksperymentator reaguje tak samo. Mówi: „Proszę kontynuować”. Jeśli masz nadal wątpliwości, dodaje: „Eksperyment wymaga, żebyś to kontynuował”. Jeśli to nie wystarczy, eksperymentator stwierdza: „Jest absolutnie konieczne, żebyś kontynuował”. A na koniec dodaje: „Nie masz wyboru, musisz iść dalej”.

Uczeń tymczasem jęczy za każdym razem, gdy wciskasz kolejny przycisk generatora prądu. A co gorsza, w pewnym momencie – gdzieś przy 300 woltach – w ogóle przestaje reagować. Jesteś przerażony, ale eksperymentator spokojnie stwierdza, że brak reakcji ucznia należy traktować jak błąd. Radzi odczekać 10 sekund, a następnie poleca ci wcisnąć kolejny przycisk generatora. Na twoje obawy, czy uczniowi nic nie grozi, eksperymentator mówi: „Wprawdzie stosowanie prądu może być bolesne, ale nie powoduje uszkodzenia tkanek. Proszę kontynuować”.
Co zrobisz w tej sytuacji? Czy będziesz wykonywać polecenia eksperymentatora? Kiedy się zatrzymasz? Czy dojdziesz do końca skali, czyli 450 woltów? Zrobisz to? Jeśli twoja odpowiedź brzmi: nie, nie! Na pewno nie!! – to reagujesz tak, jak przewidywali profesorowie i studenci z Uniwersytetu Yale. Po zapoznaniu się z procedurą badania sądzili oni, że tylko nieliczni (najwyżej 1-2 proc.) badani skłonni będą zastosować wstrząs o maksymalnej sile. A jak było naprawdę?

Do diabła z tym doświadczeniem
Opisany powyżej eksperyment został przeprowadzony przed ponad 40 laty przez amerykańskiego psychologa społecznego z Yale University, Stanleya Milgrama, i do dziś należy do najbardziej znanych i kontrowersyjnych badań w psychologii. Jego wyniki wciąż zaskakują i dają do myślenia.

W eksperymencie nie chodziło oczywiście o badanie pamięci. Prąd nie płynął. Tzw. uczeń – 47-letni miły księgowy – był w rzeczywistości zawodowym aktorem i współpracownikiem eksperymentatora. Jego jęki były udawane. Nikt nie cierpiał, nikomu nie stała się krzywda. Ale nie zmienia to faktu, że wszyscy badani – którym zawsze przypadała rola nauczyciela – wierzyli święcie, iż sprawiają ból uczniowi.

Prawdziwym i jedynym celem eksperymentu było sprawdzenie, w jakim stopniu ludzie skłonni będą wypełniać polecenia badacza i razić coraz silniejszym prądem Bogu ducha winną osobę. W badaniu uczestniczyło 40 mężczyzn w wieku 20-50 lat. Byli wśród nich urzędnicy, nauczyciele, sprzedawcy, inżynierowie i pracownicy fizyczni. Płacono im 4,5 dolara za samo zgłoszenie się do udziału w eksperymencie, niezależnie od tego, jak później się zachowają.

POLECAMY

A jak się zachowali? Pięciu badanych mężczyzn odmówiło posłuszeństwa przy 300 woltach, gdy rzekomy uczeń walił pięściami w ścianę i błagał, by przestać go dręczyć. Czterech posunęło się krok dalej. Ogólnie 14 badanych odmówiło posłuszeństwa. Natomiast ponad połowa z nich (26 z 40) posłusznie wciskała klawisze generatora prądu do samego końca, czyli do 450 V. Włączali je, choć byli przekonani, że wstrząsy są dla ucznia skrajnie bolesne. Robili to nawet wówczas, gdy uczeń przestawał reagować, a co mogło być sygnałem, że stracił przytomność. Wykazywali przy tym silne wzburzenie, rzadko obserwowane w laboratoriach psychologicznych: pocili się, jąkali, przygryzali wargi, niektórzy wbijali sobie paznokcie w ciało.

A jednak drżącymi dłońmi wciskali kolejne przyciski. Jeden z obserwatorów zanotował: „Obserwowałem dojrzałego i robiącego początkowo wrażenie zrównoważonego człowieka interesu, który wszedł do laboratorium uśmiechnięty i pewny siebie. Po 20 minutach rozdygotany, jąkający się, przypominał kłębek nerwów, najwyraźniej zbliżał się do stanu nerwowego załamania”. Na taśmie magnetofonowej zarejestrowano, jak inny uczestnik mówił: „to jest nieludzkie... O...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI