Zaczynam to pisać i aż palce mi drżą na klawiaturze – wyobrażam sobie moje koleżanki i przyjaciółki, które być może przeczytają ten tekst, i wyjdzie na jaw, jak często nie zgadzałam się z nimi w sprawie dla nich fundamentalnej. W dodatku, dość nietypowo dla siebie, nie wyrażałam tej niezgody, a nawet obłudnie im przytakiwałam.
POLECAMY
A teraz się wyda.
Moje koleżanki, przyjaciółki i mnóstwo innych osób, które spotykam na swoich krętych drogach, mają głębokie przekonanie, że wszystko ma sens. I nawet jeśli tego sensu nie widać, to on się kiedyś ujawni – to, co wydało się rozłączone, połączy się; to, co wydawało się bez znaczenia, odkryje przed nami swoje znaczenie; nasz ból zobaczymy jako taki, który jednak czemuś służył; złamane serce okaże się ważną lekcją – „będzie morał tej historii” – jak śpiewała Randy Crawford w pięknej piosence When I get over you. A nawet jeśli sens pozostanie zakryty, a morał niejasny, to będzie po prostu znaczyło, że nie umieliśmy go odczytać, ale on będzie, jak melodia w tle wydarzeń, którą nie każdy potrafi przytępionym uchem usłyszeć metafizycznie.
Długo nie wiedziałam, o co mi chodzi, kiedy czułam jakieś ukłucie w sercu czy brzuchu, kolejny raz słysząc siedzącą w kręgu kobietę, zorientowanego duchowo taksówkarza czy słynną aktorkę w wywiadzie dla lifestylowego pisma, kiedy triumfalnie oświadczała, w charakterze Prawdy Ogólnej, że „nic nie dzieje się przypadkiem”. Dlaczego za każdym razem czułam taką niechęć? O co mi chodziło? Sama przecież w swoim życiu wielo...