O sztuce bycia niedoskonałym

w domu, w ogrodzie i... w swojej głowie

Na temat

Tak mi z sobą nie do twarzy / tak powinnam siebie kryć / Ale kiedy na mnie patrzysz / już nie umiem inną być / Dla ciebie jestem sobą – śpiewała niezapomniana Kalina Jędrusik w Kabarecie Starszych Panów. Kto z nas nie tęskni za relacją, w której można zrzucić maski, zrezygnować z pozorów, niczego nie udawać. Czego potrzeba, by poczuć taką bliskość? Być sobą, nikim więcej.

Anna wstaje godzinę wcześniej niż mąż. Potrzebuje tej godziny, by zrobić makijaż. Mąż nigdy nie widział jej nieumalowanej. Nie potrafiłaby mu się pokazać saute. Ewa nawet w intymnych chwilach, gdy się kochają z narzeczonym, nie zapomina, by wciągnąć brzuch. Nigdy sobie nie pozwala, by rozluźnić mięśnie, puścić je wolno. Idzie przez życie ze ściśniętymi pośladkami. Wiktor natomiast nikomu nie przyznałby się, jak bardzo boi się, że nie sprosta oczekiwaniom, jakie ma sam wobec siebie.
Wielu z nas na początku znajomości chce się pokazać z lepszej strony. To naturalne, jednak potem przychodzi czas na coraz większą otwartość w relacji. Niektórzy nie znajdują w sobie odwagi, by „puścić brzuch”, przestać „prężyć muskuły”, pokazać, jacy naprawdę są. Nierzadko wybierają życie w samotności, byle tylko nie ryzykować odsłonięcia siebie. W ten sposób tracą jednak szanse na bliską więź. I zawsze pozostaje w nich wątpliwość: z kim mój partner/partnerka jest? Ze mną czy z tym kimś, kogo tak usilnie staram się prezentować?
Szansa na zbudowanie prawdziwej bliskości powstaje dopiero wtedy, gdy dajemy się poznać. To trudny proces dla tych z nas, którzy w głębi duszy żywią obawę, że kiedy inni zobaczą nasze prawdziwe oblicze, odejdą. Niekiedy lękamy się, że – jak pisał Jerzy Mellibruda – „jeśli staniemy się prawdziwie ludzcy, stracimy miłość i aprobatę innych”. W efekcie bywamy bardzo ostrożni w kontakcie z innymi, nawet bliskimi osobami, i uważnie kontrolujemy swoje reakcje. Pokonanie w sobie tego lęku jest dla niektórych osób prawdziwym wyzwaniem. Bez tego jednak trudno marzyć o prawdziwej bliskości.

Gdybym się bardziej starał

Bycie niedoskonałym to bycie autentycznym, prawdziwym, także z gorszymi chwilami, niechcianymi uczuciami, rozterkami i wadami. Osoby, które starają się kogoś udawać, budują mur w relacjach i zazwyczaj nie wzbudzają zaufania ani sympatii. Trafnie ujęła to Brené Brown, badaczka wstydu, wrażliwości i perfekcjonizmu: „Tym, co jest trudne i co jednocześnie naprawdę zachwyca, jest praca nad tym, aby zrezygnować z doskonałości i stać się sobą”. 

POLECAMY

Zdarza się, że osoby, które nie mają zgody na własne i cudze niedoskonałości, wchodzą w relacje z nastawieniem, które sprzyja tzw. efektowi Pigmaliona. Jest to mechanizm samospełniającej się przepowiedni: wygórowane oczekiwania względem siebie i innych wcześniej czy później prowadzą do rozczarowania. Nieraz można usłyszeć: „No tak, od początku czułam, że nie można na niego liczyć” albo „Gdybym był kimś lepszym i bardziej się starał, nasza relacja na pewno by przetrwała”. Zawiedzeni rzeczywistością wpadamy w błędne koło, coraz wyżej ustawiając poprzeczkę dla siebie i innych. Skoro wymagamy doskonałości od siebie, to niejednokrotnie szukamy również nieskazitelnego partnera. Żywimy przekonanie, że zagwarantuje nam to wspaniały związek. Zdarza się, że idealizujemy wówczas drugą osobę, zakochując się w jej fasadzie i nie zważając na wady.

Często wynika to z głęboko zakorzenionego przekonania, że tak naprawdę nie zasługujemy na uwagę i miłość. Uważamy, że dopiero kiedy będziemy osobą nieskazitelną, to partner(-ka) nas doceni i okaże nam uczucia. Kryje się za tym lęk, że nie jesteśmy wystarczający ani warci kochania tacy, jacy jesteśmy. W obawie przed odrzuceniem ukrywamy więc cechy, które uważamy za swoje wady i słabości, tocząc walkę ze swoją spontanicznością.

Sztuka bycia niedoskonałym w kontakcie z bliskimi obejmuje również nasze emocje i sposób przeżywania różnych sytuacji. Wizja, że wszystkie nieprzyjemne uczucia znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jest momentami bardzo kusząca. Szczególnie chcielibyśmy pozbyć się złości oraz lęku. Nierzadko żywimy przekonanie, że inni będą chcieli z nami przebywać tylko wówczas, kiedy będziemy mieli dobre dni i będziemy uśmiechnięci. Obawiamy się, że naszym smutkiem czy rozdrażnieniem przytłoczymy naszych bliskich. Czasem wolimy więc udawać, że wszystko jest w porządku, tłumiąc emocje i uznając je za słabość.

Za gru

...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI