O sztuce brania

Poradnik pozytywnego myślenia na czas wyzwań

Nie mogę tego zrobić! – powiedziała, ściszając głos do szeptu, chociaż umówmy się, że na Zoomie nie da się zrobić tak, żeby jedni Cię lepiej słyszeli niż inni. – Jezu, no musisz to w końcu zrobić! – żarliwie powiedziała druga. – Nie dam rady… – jęknęła ta pierwsza takim tonem, że ja, chociaż pojawiłam się na Zoomie chwilę, nim się zorientowały, bo miałam wyłączoną kamerę i dźwięk, zaczęłam się zastanawiać, o czym można mówić takim tonem (romans, zabójstwo, oszustwo podatkowe?). Kiedy w końcu udało mi się wcisnąć odpowiedni przycisk, spytałam je, o czym rozmawiały. Okazało się, że o pomyśle zatrudnienia pani sprzątającej. 
Ta, której głos się łamał na samą myśl, że mogłaby to zrobić, była jedną z najzamożniejszych moich koleżanek ze stabilnym dochodem, pracującą może nie po dwanaście, ale po dziesięć godzin dziennie w dni robocze i z do skoku w weekendy. W jej obszernym mieszkaniu we wrocławskiej kamienicy mieszkał jeszcze mąż, też pracujący, i dwójka dzieci w tak zwanym wieku szkolnym, a co jedno to bardziej zamaszyste w swoich ruchach, oba z niepotwierdzonym przez lekarzy podejrzeniem swojej matki o ciężkie ADHD i parę innych zaburzeń. 
– Jakoś mi to przynosi ulgę, jak im postawię diagnozę – powiedziała mi kiedyś – nawet jeśli nie mam podstaw. Koleżanka miała jeszcze kota, wybłaganego przez córeczkę na ósme bodaj urodziny, w przededniu których poprzysięgła rodzicom, że weźmie na siebie wszelkie związane z nim obowiązki. Wszyscy rodzice, którzy w chwili słabości ulegli, wiedzą, jaki był ciąg dalszy tej historii i kto ostatecznie skończył, że tak powiem, z ręką w kuwecie. Te wszystkie okoliczności, osaczające teraz zdalnie pracującą koleżankę wyjątk...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI