Niezależność dzięki pasji

Psychologia i życie

Swoje kosmetyczne imperium zbudowała w oparciu o takie wartości, jak szacunek do klientów i zamiłowanie do życia w zgodzie ze swoją pasją.

J.J.: Pani Ireno, wielokrotnie podkreśliła Pani w wywiadach, że największe piękno kryjemy w sobie. W czym według Pani tkwi piękno człowieka, kobiety?
I.E.:
To prawdziwe piękno zawsze tkwi wewnątrz. Piękno zewnętrzne jest istotne, pomaga funkcjonować w życiu – świadomość, że jesteśmy zadbani, dobrze się ze sobą czujemy, pozwala nam realizować swoje cele życiowe. Kiedy czujemy się ze sobą źle, to nie mamy odwagi wyrażać siebie, swoich poglądów. W trosce o naszą kondycję psychiczną powinniśmy na równi dbać o nasz wygląd fizyczny, jak i o równowagę wewnętrzną. O to, by w życiu zawsze postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami i osobowością. Udawanie kogoś, kim się nie jest, rodzi wewnętrzne konflikty, dlatego musimy odnaleźć w sobie odwagę, żeby być sobą. To daje poczucie sensu życia i spełnienia. 

Co spowodowało, że zdecydowała się Pani założyć własną działalność? 
Zanim zdecydowałam się założyć własną firmę, pracowałam w warszawskiej Polfie, w zakładzie badawczo-wdrożeniowym. Na urlopie macierzyńskim napisałam doktorat z farmacji, znałam dwa języki obce, co w tamtych czasach nie było zbyt popularne, byłam dobrze wykształcona i od zawsze czułam silną potrzebę niezależności. Praca w państwowej firmie nie pozwalała mi w pełni realizować marzeń, zwłaszcza że moja ówczesna szefowa była zaniepokojona moim doktoratem, przedsiębiorczym drygiem i potrzebą niezależności. Dzisiaj mamy zupełnie inny stosunek do energii młodych ludzi. Doceniamy ich dynamikę, chęć działania, odwagę. Dajemy im odpowiednie zadania – to są wyzwania, którym mogą podołać lub nie, ale wiemy, że tego właśnie oczekują. W tamtych czasach było to niemożliwe, hierarchia awansów była bardzo powolna i sformalizowana, wręcz skostniała. Byłam niezadowolona z tego tempa, rozglądałam się za czymś, co dawałoby mi satysfakcję i spełnienie. W tym samym momencie otrzymałam spadek po dziadku. Kiedy pojawiły się pieniądze, dojrzała we mnie myśl, żeby robić to, co najlepiej potrafię – tworzyć kosmetyki. Na rynku praktycznie nie było tego typu produktów. Wtedy pomyślałam, że może spróbuję założyć laboratorium, w którym samodzielnie będę opracowywać kosmetyczne receptury. W ostatecznym podjęciu tej trudnej życiowo decyzji pomógł mi mąż, który również włączył się aktywnie w organizację tego przedsięwzięcia. Pewnie trudno jest w to uwierzyć, ale na przykład pieniądze nigdy nie odgrywały w moim biznesie kluczowej roli. Najpierw musi być pasja, chęć do działania, wizja. Pieniądze są po prostu efektem tych działań i środkiem do dalszego rozwoju. Od zawsze najistotniejsza była dla mnie samorealizacja i związana z tym satysfakcja, budowanie poczucia własnej wartości. 

W wieku 33 lat otworzyła Pani swoje laboratorium kosmetyczne. 
Co chciała Pani osiągnąć i na czym Pani zależało? 

Najbardziej zależało mi na samorealizacji i samodzielności w działaniu. Początkowo wydawało mi się, że wystarczy mieć dobry produkt, ale otaczająca mnie rzeczywistość szybko zweryfikowała to wyobrażenie. Okazało się, że równie ważne jest zaopatrzenie, podatki, właściwa dystrybucja itd. Zaczęliśmy z mężem prowadzić naszą działalność, nie mając pojęcia, czym jest biznes, nie posiadając wykształcenia ekonomicznego. Na początku w swojej ofercie miałam tylko jeden rodzaj kremu, bo nie było mnie stać na inwestycje, surowce, opakowania itd. Szybko zdałam sobie sprawę, że sam – nawet najlepszy – 
produkt nie wystarczy. Między odbiorcą a mną był jeszcze punkt sprzedaży, który jak się w tamtym czasie okazało, nie był zainteresowany moimi kosmetykami. Był to paradoks wynikający z tego, że państwowe sklepy miały zakaz kontaktu z tzw. prywaciarzami, do k...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI