Wiele osób z pewnością oburzyłoby się na tak sformułowane pytanie: „Jak to dlaczego kochamy matkę? Bo to nasza matka!”. Taka odpowiedź nie wystarczy jednak naukowcom. Chcą oni wiedzieć, co to jest miłość, w jaki sposób się kształtuje, co leży u jej podstaw. Ta dociekliwość badaczy może się wydawać nie na miejscu wobec tak wyjątkowego uczucia, jakim jest miłość. Warto jednak odwrócić tok rozumowania: skoro miłość zajmuje tak wyjątkowe miejsce w życiu człowieka, to badacz ludzkiego zachowania musi zająć się tym jedynym w swoim rodzaju uczuciem.
POLECAMY
Pierwotna potrzeba miłości
Wielu psychologów uznawało, że u podłoża przywiązania dziecka do matki leży fakt, że zaspokaja ona pierwotne potrzeby dziecka, takie jak głód, pragnienie, unikanie bólu czy poczucie bezpieczeństwa. Miłość w takim ujęciu byłaby więc czymś wtórnym w stosunku do pierwotnych, instynktownych potrzeb dziecka. Harry Harlow w serii przełomowych eksperymentów, opisanych w 1958 roku w artykule „Natura miłości”, pokazał jednak, że potrzeba miłości może być tak samo pierwotna jak głód czy pragnienie. Aby udowodnić, że zaspokajanie potrzeb dziecka przez matkę nie ma związku z kształtowaniem się między nimi więzi, należało stworzyć sytuację, w której matka nie będzie zaspokajała jego potrzeb, a elementami środowiska, w którym dziecko przebywa, będzie można łatwo manipulować. Trudno sobie jednak wyobrazić przeprowadzenie takich badań na dzieciach. Harlow nie miał nawet takiego zamiaru. Przez wiele lat prowadził eksperymenty nad procesami uczenia u rezusów (gatunku małp zaliczanych do małp wąskonosych, które są pod względem biologicznym bardzo podobne do ludzi). Małpami biorącymi udział w takich badaniach od urodzenia opiekują się ludzie. Dzięki temu ich pierwotne potrzeby są zaspokajane lepiej niż gdyby wychowywały je matki-małpy, np. mają odpowiednio wyważoną dietę i opiekę medyczną. Harlow zauważył, że małe małpki wychowywane w jego laboratorium bardzo przywiązywały się do bawełnianych szmatek, które pokrywały podłogi ich klatek. Lgnęły do nich, a kiedy podczas sprzątania klatek szmatki były wyjmowane, małpki złościły się. To przywiązanie było widoczne już w pierwszym dniu życia małpek, a z czasem stawało się nawet silniejsze. Małpki w klatkach bez szmatek rozwijały się słabo, mimo że miały zapewnioną odpowiednią dietę i opiekę medyczną. Kiedy dostarczano im szmatki do klatek, ich stan zdrowia polepszał się i stawały się wyraźnie zadowolone. Na podstawie tych obserwacji Harlow sformułował hipotezę, że u tych małp musi istnieć – obok takich potrzeb jak głód czy pragnienie – pierwotna potrzeba bliskiego kontaktu z czymś miękkim i wygodnym.
Pomysłowe matki zastępcze
Aby zweryfikować tę hipotezę, Harlow przeprowadził serię pomysłowych eksperymentów, w których wykorzystał specjalnie skonstruowane dwa rodzaje „matek” zastępczych. Obie miały taki sam drewniany szkielet, wyposażone były w „pierś”, która dostarczała mleko oraz żarówkę, która miała zapewnić ciepło. Ich wielkość była zbliżona do wielkości dorosłej małpy. Różniły się jednak powierzchnią: jedna była pokryta gąbczastą gumą i tkaniną frotte, a druga drucianą siatką. W eksperymencie wzięło udział osiem małpek, które losowo przydzielono do dwóch grup. W klatce każdej małpki umieszczono zarówno „matkę” drucianą, jak i miękką. Małpkom z grupy pierwszej mleko dostarczała miękka „matka”, a małpkom z grupy drugiej „matka” druciana. Przez pięć pierwszych miesięcy życia małpek liczono czas, który spędzały one na bezpośrednim kontakcie z każdą z „matek”. Wyniki są jednoznaczne. Niezależnie od tego, która „matka” dostarczała mleko (miękka czy druciana), wszystkie małpki spędzały praktycznie cały czas przywierając do tej miękkiej. Nawet te, które były karmione przez „matkę” drucianą, opuszczały „matkę” miękką tylko na czas karmienia (i to krótki) i natychmiast wracały do niej. Niektóre małpki nawet w trakcie pobierania pokarmu od „matki” drucianej były przyczepione do miękkiej „matk...