Między normą a zaburzeniem

Psychologia i życie

O tym, jak cieszyć się seksem, z profesorem Zbigniewem Lwem-Starowiczem rozmawia Zuzanna Piechowicz

Popęd płciowy jest podstawowym popędem, dzięki niemu istniejemy. Seks zaś jest jedną z największych przyjemności w życiu, w dodatku za darmo. Co więcej, sprzyja długowieczności. Cieszmy się nim, zamiast się katować.

Zuzanna Piechowicz: Kto i w jaki sposób wyznacza granicę między normą a zaburzeniem? 
Zbigniew Lew-Starowicz
: W Polsce, podobnie jak prawie na całym świecie, specjaliści są zobowiązani stosować klasyfikację Światowej Organizacji Zdrowia, zwaną ICD-10. Trwają prace nad opracowaniem jej nowej wersji (patrz ramka), co pokazuje, że zmienia się wiedza o zaburzeniach, a także o normach. Póki co w gabinetach opieramy się na klasyfikacji ICD-10. 

Na czym polega rozpoznanie zaburzenia?
Mamy dokumentację objawów u osoby, a zestawom tych objawów przypisane są nazwy zaburzeń i numery. Przychodzi pacjent z zaburzeniami erekcji albo ma problemy w związkach partnerskich, doświadczył przemocy lub nie może osiągnąć orgazmu – na to wszystko są odpowiednie numery, czyli kryteria medyczne. Jeśli czegoś nie ma w dotychczasowej wersji ICD, to nie można mówić o patologii. Dochodzi do paradoksu. W Polsce powszechnie jest rozpoznawane uzależnienie od seksu, którego ta klasyfikacja nie uwzględnia. Co robi terapeuta? Jeśli jest to ewidentne uzależnienie od seksu, to podciąga je pod zaburzenia kompulsywne. Inni klasyfikują to jako nadmierny popęd seksualny. To już, moim zdaniem, mniej pasuje do opisu tego zaburzenia. 
 


Normy medyczne to jedna kategoria norm. Ale są też inne.
Każda para, każdy związek ma swoją normę. Weźmy przykład. Para żyje w związku otwartym. Wymieniają partnerów, czasami uprawiają seks w trójkę z inną osobą. To jest ich norma partnerska. Dla innego związku byłaby to zdrada, patologia. Świat norm partnerskich jest niezwykle istotny. 

Są również normy prawne. 
I mogą być rozbieżne z normami klinicznymi. Jak wiemy, pedofilia to zainteresowanie seksualne ciałem dziecka będącego przed okresem dojrzewania. Wiek zgody, czyli ten, w którym osoba może świadomie wyrazić zgodę na udział w czynnościach seksualnych, wynosi w Polsce piętnaście lat. Jeśli jednak dziewczynka ma opóźnione dojrzewanie i w wieku szesnastu lat jeszcze nie miesiączkuje, to sprawca nie odpowiada za swoje czyny. Z kolei jeśli czternastolatka szybko dojrzała i wygląda na dwadzieścia pięć lat, to sprawca już odpowiada. Rzadko mówi się także o hebefilii, czyli pociągu seksualnym do młodych kobiet i mężczyzn w bardzo wczesnym okresie dojrzewania. Chodzi o wiek od trzynastego do osiemnastego roku życia. Nikogo nie zaskakuje fakt, że można mieć zainteresowanie młodymi kobietami i mężczyznami. Jednak osoby chcące uprawiać zawód psychoseksuologa muszą znać rozbieżności między normami prawnymi i klinicznymi. 

POLECAMY

Uważa pan, że ta norma prawna powinna się zmienić? 
Stanowczo nie. Środowiska pedofilów domagają się, aby uznać ich za kolejną orientację. Aż taki tolerancyjny nie jestem. Pedofilia jest zaburzeniem i wiemy, jak dramatyczne są jej konsekwencje. Myślę jednak, że powinno być większe zróżnicowanie. W wypadku hebefilii nie powinno się wymierzać najwyższego wymiaru kary. Co nie zmienia faktu, że za każdym razem powinno się karać czynności seksualne z osobą poniżej piętnastego roku życia. 

Wtedy większa odpowiedzialność spoczywa na specjalistach, biegłych, którzy oceniają, czy mamy do czynienia z pedofilią, czy z hebefilią. 
Tak. Dużym wyzwaniem jest leczenie. W warszawskim Szpitalu Orłowskiego mam pod opieką teraz sześciu pedofilów. Przyjeżdżają z różnych części Polski. Placówki laboratoryjne, które ich leczą, powinny być jednak w każdym województwie. 

Są również osoby, które są nieaktywnymi pedofilami. Mają to zaburzenie, ale nie złamali jeszcze prawa. Zdarzają się panu tacy pacjenci?
Tak, i to wcale nierzadko. Wielu terapeutów ma bardzo negatywny stosunek do tych osób. Niektórzy nie są w stanie z tymi pacjentami pracować. 

A pan jaki ma do nich stosunek?
Jestem terapeutą. Nie żywię negatywnych emocji, bo nie mógłbym wykonywać tego zawodu. Jednak nie zmuszę nikogo do kontaktu, który wywołuje tak silne emocje. Trzeba mieć predyspozycje, aby być terapeutą pedofilów. I nie chodzi o tolerancję, to za mało. Trzeba zaakceptować pacjenta i szczerze chcieć mu pomóc. 

Lęk przed oceną często powstrzymuje przed wizytą u seksuologa. 
Terapeuta nie może oceniać. 

Pedofila może, a innych nie?
Nikogo nie powinien oceniać. 

Czyli osoby, które nie są w stanie pracow...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI