Mieć czy być, a może jedno i drugie?

Poradnik pozytywnego myślenia na czas wyzwań

Posiadanie wiąże się z konkretnymi rzeczami, „bycie” związane jest z przeżywaniem. Czy jedno wyklucza drugie? Jeśli jesteś wyłącznie tym, co posiadasz, to kim będziesz, jeśli to stracisz?

Prognostycy optymiści, którzy zawsze widzą szklankę do połowy pełną, przewidują, że pandemia skutecznie i nieodwracalnie przewartościowała nasz stosunek do materii. I że od teraz będziemy preferować bardziej bycie niż posiadanie. Prognostycy pesymiści (ci od szklanki do połowy pustej) twierdzą, że nawet jeśli tak się stanie, to jedynie na chwilę. I że wręcz przeciwnie – poziom konsumpcji wzrośnie, bo pozwoli nam wyciszyć lęki i rozładować napięcie stresowe. No cóż – „na dwoje babka wróżyła”.
„Czy pandemia sprawi, że nasza konsumpcja i potrzeba wyskoczenia na kawę w Lizbonie, bo to prawo każdego człowieka, wyhamuje, czy może się okaże, że by wyjść z recesji, musimy produkować jeszcze więcej? Mój optymizm w tej sprawie jest, hmm… umiarkowany” – powiedział Zygmunt Miłoszewski w rozmowie na stronie Empiku przy okazji zapowiedzi swojej najnowszej książki, która – nomen omen – jest jakby apokaliptyczną wizją niedalekiej przyszłości. Zatem mój optymizm bardziej zmierza w kierunku pesymizmu…

POLECAMY

Papier toaletowy i makaron

Kiedy w marcu ogłoszono stan pandemii, większość z nas natychmiast ruszyła do sklepów po papier toaletowy i makaron. Chyba nikt nie myślał wtedy o byciu, bo lęk przed głodem i niemożnością godnego zrealizowania potrzeb fizjologicznych wrzucił nas na najniższy poziom piramidy potrzeb według Abrahama Maslowa. Nikt z nas nie myślał wówczas o potrzebie samorealizacji czy nawet o potrzebie szacunku i uznania. Gdy okazało się, że braki papieru i klusek na szczęście są przejściowe, pojawił się, a może bardziej zamanifestował na realnym planie, lęk przed stratą zdrowia, a nawet życia. Ale i ten szybko ustąpił miejsca kolejnej obawie, tym razem przed stratą wszelaką, a więc stratą pracy, planów zawodowych, wakacji, możliwości realizowania pasji itd. 
Cały świat się zatrzymał, co – przynajmniej w teorii – stało się być może niepowtarzalną szansą na zmianę hierarchii wartości. Tymczasem bardzo szybko podstawowym dylematem okazało się przekonanie, że albo będziemy siedzieć w domach, chroniąc zdrowie swoje i bliskich, jednocześnie narażając się na stratę dochodów i w perspektywie poważny kryzys ekonomiczny, albo jak najszybciej wrócimy do pracy, godząc się na straty w ludziach. Pytanie o to, co nam się bardziej opłaca: kwarantanna czy kryzys, w moim odczuciu jednoznacznie było głosem za ,,mieć” a nie ,,być”. ,,Wolę umrzeć na koronawirusa niż z głodu” – wiele razy słyszałam to stwierdzenie.
Iluż z nas mogło pozwolić sobie na spokojne nicnierobienie, korzystanie z czasu wolnego, aby być z rodziną lub z samym sobą? A ci, którzy mogli, nie robili tajemnicy z tego, że ich na to po prostu stać: ,,Oszczędności wystarczą mi na jakieś pół roku, nareszcie mogę uprawiać slow life”. Pozostali bardzo szybko wskoczyli w ,,robienie”, które jest prostą drogą do posiadania, rzucili się w wir pracy. Moi klienci pracujący zdalnie – nawet ci, którzy przez lata marzyli o home office, zaczęli nar...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI