Kreacja na każdy dzień

Na temat Ja i mój rozwój

Kurtyna w górę! Jakie dziś pokażemy oblicza: bestii, przyjaciela, wolnego ptaka, spryciarza, czujnej mimozy, samarytanina? W życiu, jak na deskach teatru, codziennie i na nowo tworzymy wariant siebie samego. Co odsłaniamy, a co skrywamy za maskami? Za co zbieramy gromkie brawa?

Wino należy długo i z namysłem obracać w kieliszku, powąchać je i posmakować. Zrobić krótką pauzę i powiedzieć: „dosyć dobrze rozwinięte, jak na młode wino” (gdy rocznik jest młody), „piękne, dobrze rozwinięte niuanse smakowe” (gdy wino jest w starej butelce), „ciekawy, taninowy profil” (czerwone wino), „dobra mineralność” (białe wino). Jeśli chcesz uchodzić za eksperta od wina, dobrze jest również użyć słów: „złożoność”, „równowaga”, „zakończenie”...
Rzucaj krótkie, ale wymowne spojrzenia – elegancki makijaż oczu i staranne wytuszowanie rzęs to podstawa. Uśmiechaj się tajemniczo i delikatnie – na mężczyzn to działa jak magnes. Niech twoja mimika będzie wyrazista – gdy twarz wyraża żywe emocje, stajesz się piękna. Pamiętaj, by nie mówić od razu wszystkiego na swój temat. Odkrywaj siebie przed nim stopniowo, zmuś go do zgadywania, szukania informacji o tobie…

Idąc na rozmowę o pracę wybierz klasyczny ubiór – tak noszą się godni zaufania profesjonaliści. Wejdź do gabinetu zdecydowanym krokiem, uściśnij mocno rękę (zasugerujesz, że można na tobie polegać), patrz w oczy, ręce trzymaj na wierzchu (a więc jesteś uczciwy, nie okradniesz firmy). Gdy nie znasz odpowiedzi na jakieś pytanie, powiedz: „nie wiem, ale znam sposób, jak się szybko dowiedzieć” i poszukaj odpowiedzi w smartfonie. Sprawisz wrażenie osoby bystrej i potrafiącej porażkę przekuć w sukces...

To garść zaleceń z popularnych poradników. Wytrawny enolog, czarująca i zniewalająca uwodzicielka, idealny pracownik – możesz nimi być, możesz uchodzić za tego, kim chcesz być w oczach innych. Możesz umiejętnie siebie zaprezentować, ulepić na nowo, dostosowując do wyzwań i potrzeb.
Przybywa speców od kreowania własnego wizerunku. Speców od tego, co każdy z nas bezwiednie robi na co dzień i w czym sam dla siebie jest specem. Jakie maski przywdziewamy, co dzięki nim osiągamy, a co za nimi skrywamy?

Ja z koralików

Wybitny aktor teatralny i filmowy Zbigniew Zapasiewicz w wywiadzie udzielonym „Charakterom” przyznał, że jedyną różnicą między kreacjami, których dokonujemy w codziennym życiu, a tymi, które dokonują się na scenie, jest obecność scenariusza w teatrze: „w teatrze mamy zastaną rzeczywistość, a w życiu rzeczywistość niespodziewaną”. Improwizując, inną twarz pokazujemy ekspedientce w piekarni, w której co rano kupujemy chrupiące bułeczki, inną przedstawicielowi sieci komórkowej, który nachalnie wciska nam ofertę, inną w pracy, a jeszcze inną mężowi/żonie po kilkunastu latach związku.

Jak pisał Erving Goffman, kontakt twarzą w twarz z drugą osobą to rodzaj przedstawienia teatralnego, podczas którego odgrywamy swoje partie, by wywrzeć zamierzone wrażenie, uzyskać aprobatę i szacunek. Dokonujemy autoprezentacji – wszyscy i nieustannie – decydując, jaką część siebie pokazać innym. Taki autowizerunek jest sumą wyznawanych przez nas wartości i wyobrażeń na temat oczekiwań audytorium i wartości, jakimi się ono kieruje – zauważają prof. Barry R. Schlenker i dr Beth A. Pontari w Ja i tożsamość. Perspektywa psychologiczna. Psychologowie określają go jako tożsamość pożądaną. Oznacza ona dążenie do zbudowania własnego wizerunku – korzystnego i zarazem wiarygodnego – który odzwierciedla to, kim możemy i powinniśmy być w danej sytuacji. Mary Pickford (czyli skrywająca się za tym pseudonimem scenicznym Gladys Marie Smith), wielka gwiazda kina niemego, uwielbiana przez widzów za styl aktorstwa i działalność charytatywną, chciała być odbierana jako skromna i niewinna, toteż jedyną biżuterią, jaką nosiła publicznie, był niewyszukany sznur pereł. Ale w domu, prywatnie, perły zmieniała na ogromne rubiny i szafiry gwiaździste...

Tak samo dopasowujemy do okoliczności nasze Ja. Jest ono masą plastyczną i dynamiczną. „Ja wydaje się raczej dynamiczną pulą myśli, uczuć, motywów, wspomnień” – uważa Hazel Rose Markus, prof. psychologii ze Stanford University. „W danym momencie wyciągamy z tej puli »próbkę«. I to, co wtedy otrzymujemy, jest naszym Ja roboczym. To ono reguluje nasze zachowanie w danym momencie i w danej sytuacji. Teraz rozumiemy, dlaczego Ja w dużym stopniu jest produktem oddziaływań środowiskowych, wytworem tych wszystkich środowisk, których jesteśmy częścią. Wraz ze zmianą środowiska zmienia się Ja i wcale nie oznacza to, że jesteśmy nieprawdziwi, nieautentyczni”.

Markus porównuje Ja do naszyjnika, którego pewne elementy są stałe – tworzona przez nas narracja, opowieść, nasza historia. Podtrzymują one, niczym rzemyk, koraliki, które nawlekamy w dowolnej kolejności, liczbie. Różne sytuacje wymagają różnych Ja.

Lepiej z gorszej strony

Nie zawsze prezentujemy siebie innym jako naszyjnik z najpiękniejszych koralików. Bywa że korzystniejsze, tj. przynoszące oczekiwane przez nas skutki, jest dla nas zaprezentowanie się z gorszej strony. „Byłem typem faceta, którego uwielbiali nienawidzić rodzice: Zamknijcie swoje córki! Schowajcie swoje psy! Ozzy Osbourne przyjeżdża do miasta” – opowiada w jednym z wywiadów kontrowersyjny brytyjski wokalista rockowy Ozzy Osbourne. Koraliki, z jakich Ozzy tworzy naszyjnik Ja prezentowanego publiczności, są ciemne, chropawe, odrzucające, jak przystało na scenicznego „Księcia ciemności”... My też często celowo robimy złe wrażenie. Cztery tego typu strategie autoprezentacji opisali psychologowie społeczni prof. Edward Jones i prof. Thane Pittman.

Pierwszą z nich stosuje intymidator, czyli zastraszacz – poprzez chłód w spojrzeniu i głosie, trzymanie dystansu w relacjach (bądź też skracanie dystansu protekcjonalnym zachowaniem), przypominanie o istnieniu pewnej hierarchii (w której jestem oczywiście na wyższej pozycji) chcę uzyskać uległość i posłuszeństwo otoczenia. Drugą strategią jest wzbudzanie strachu nie wprost, ale uciekając się do aluzji, że mogę więcej niż się wydaje odbiorcom, bo „mam świetne układy z Kimś Ważnym”. Kolejną strategią jest gra w „ofiarę”: jestem mały, słaby i bezbronny – zjedzą cię wyrzuty sumienia, jeśli mnie skrzywdzisz. Skuteczną strategią jest również prezentowanie siebie jako tzw. suplikatora, czyli partacza i fajtłapę – utwierdzam otoczenie w przekonaniu, że mam dwie lewe ręce, bo dzięki temu wymigam się od ciężkiej pracy i odpowiedzialności, a jeśli nawet nie uniknę pracy, to mogę liczyć na taryfę ulgową.

Prof. Bill Thornton, psycholog społeczny z University Southern Maine, wskazał jeszcze inną strategię, do któr...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI