Kiedy życie jest polem bitwy

Poradnik pozytywnego myślenia na czas wyzwań

Dobrych parę lat temu byłam zaproszona jako uczestniczka warsztatu z zarządzania sobą. Kiedy dzisiaj patrzę na to pojęcie, przez moje ciało niesie się przeciągłe „tfuuuuu!”, ponieważ idea, że mam sobą zarządzać, jakbym była jakimś ekonomem nad sobą samą stojącym, wydaje mi się dość wstrętna. Na szczęście za oknami sali biurowca, w którym odbywało się szkolenie, zielenił się właśnie stary kasztan, więc mogłam w chwilach szczególnie irytujących wędrować sobie po jego gałęziach nieobecnym wzrokiem.
Ale momentami także w sali było ciekawie. Na przykład wtedy, kiedy pojawił się temat odpoczynku. Oczywiście w świecie „zarządzania sobą” odpoczynek jest jeno narzędziem wzmacniania efektywności osobistej i optymalizacji zasobu ludzkiego, którym jesteś – krótką, daj Boże, przerwą między dawaniem z siebie wszystkiego a byciem Pracownikiem Roku. Lepiej pewnie, żeby w ogóle tego odpoczynku nie musiało być, no ale skoro już być musi, to porozmawiajmy o tym w sali, za oknem której uchował się jeden kasztan, bo cała reszta to już marmur i beton. 
Prowadząca uprzejmie zaproponowała jednej z uczestniczek taką właśnie opcję – żeby czasami użyła narzędzia maksymalizacji efektywności osobistej, czyli odpoczynku – a wtedy tamta najpierw trochę się jakby oburzyła, a następnie w jej głosie pojawiło się wszechogarniające napięcie. Właściwie całe jej ciało się spięło – jak gdyby żołnierz przed bitwą, co tam żołnierz, cały batalion, stanął w gotowości bojowej. 
Armaty argumentów ruszyły do akcji: odpoczynek jest niemożliwy. Nie mogę. Muszę. Nie mogę. Nie rozumiesz. Nie znasz jej. Nie znasz jego. Muszę. 
Oderwałam wzrok od gałęzi kasztanowca, bo uderzy...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI