Jak radzić sobie będąc DDA lub DDD? „Dziecięce traumy w procesie psychoterapii można ukoić, opatrzyć pozostałe po nich rany. A w przypadku DDA/DDD uwolnić się od poczucia odpowiedzialności, winy czy krzywdy za nie swoje wybory i decyzje"

Materiały PR News

Terapeuci i psychologowie nie mają wątpliwości, że dzieciństwo spędzone w rodzinie alkoholowej lub dysfunkcyjnej wpływa na dorosłe życie. Dorosłe dzieci alkoholików (DDA) i dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych (DDD) zmagają się z niskim poczuciem własnej wartości, różnymi rodzajami lęków, wieloma uzależnieniami. Nie potrafią też tworzyć zdrowych relacji. Pomóc im może skuteczna terapia. „Odkrywanie i uświadamianie sobie krzywd, które wyrządzili im rodzice, bywa bardzo bolesnym procesem. Zaufanie i powierzenie się terapeucie jest często niewyobrażalnym doświadczeniem, a przecież niezbędnym w terapii”, przekonują Cezary Biernacki i Anna Maria Seweryńska, autorzy książki DDA - czy to ja? wydanej przez Sensus.

 

Osoby, które dorastały w rodzinie alkoholowej lub dysfunkcyjnej mają problemy w relacjach przyjacielskich, związkowych czy zawodowych. Mają nieadekwatne poczucie własnej wartości, nie akceptują siebie takimi, jakimi są, nieustannie czują się zagrożone, boją się odrzucenia i nadmiernie potrzebują od innych potwierdzania i akceptacji. Nie są w stanie zaufać innym ani sobie.

POLECAMY

Alkoholizm, narkomania, zaburzenia odżywiania, seksoholizm, hazard – to bardzo często pokłosie dorastania w rodzinie dotkniętej nałogiem lub w jakiś sposób dysfunkcyjnej

Syndrom DDA/DDD nie jest chorobą, ale warto, a często nawet należy, skorzystać z terapii indywidualnej lub grupowej (np. na NFZ), która daje dobre efekty

Jakie są najczęstsze skutki dorastania w rodzinie alkoholowej lub dysfunkcyjnej? Jakie ich objawy dorośli już ludzie mogą u siebie zaobserwować?

Anna Maria Seweryńska: Dorastanie w rodzinie z problemem alkoholowym, podobnie jak w każdej rodzinie dysfunkcyjnej, oznacza przetrwanie, czyli wykształcenie mechanizmów obronnych. Mają one zapewnić dziecku, a z czasem nastolatkowi, poczucie bezpieczeństwa „na polu walki”, którym jest relacja między rodzicami. „Na emocjonalnej pustyni”, której doświadcza dziecko czy nastolatek w relacji z matką lub ojcem. „Na wewnętrznej emigracji”, na którą skazane są uczucia i potrzeby dziecka, a później nastolatka. Osoba z takim doświadczeniem dorastania w dorosłym życiu boryka się z konsekwencjami złożonej tramy relacyjnej – permanentnego stanu zagrożenia wynikającego z braku poczucia adekwatności. Mierzy się ze skutkami deficytu bycia akceptowaną taką, jaką jest. Z brakiem poczucia własnej wartości i adekwatności swojej sprawczości. Tkwi w uwewnętrznionym konflikcie pomiędzy poczuciem winy a poczuciem krzywdy, których źródłem są (nie)relacja między rodzicami, a także własne relacje z matką, z ojcem.

Dość powszechny objaw to poczucie odpowiedzialności za wszystko, co się dzieje wokół. Potrzeba kontroli uczuć i myśli osób, od których jest się zależnym. Nieustający lęk, poczucie bycia nie w porządku, wstyd związany z brakiem własnej wartości. Ciągłe porównywanie się do innych i wieczne napięcie. Przeżywanie ulgi zamiast satysfakcji czy zadowolenia. Często są to objawy w postaci różnych zaburzeń natury psychicznej, psychosomatycznej. Ponieważ dorastanie w zaburzonej więzi z matką, ojcem oznacza dla dziecka brak poczucia bezpieczeństwa, mówimy o doświadczeniu traumy relacyjnej. Przez cały czas dorastania dziecko, potem nastolatek, boryka się z brakiem akceptacji i zagrożeniem zdrowia, życia matki, ojca, brata, siostry, własnego, a to w dorosłym życiu może oznaczać na przykład przewlekły stan depresyjny, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, skłonność do uzależnienia, zaburzenia odżywiania, nadpobudliwość, napady paniki itd.

Cezary Biernacki: Takie osoby mają przede wszystkim problemy w relacjach przyjacielskich, związkowych czy zawodowych. Mają nieadekwatne poczucie własnej wartości, nie akceptują siebie takimi, jakimi są, nieustannie czują się zagrożone, boją się odrzucenia i nadmiernie potrzebują od innych potwierdzania i akceptacji. Nie są w stanie zaufać innym ani sobie, by czuć się bezpiecznie, potrzebują wszystko kontrolować. Boją się odrzucenia i bliskości i dlatego bardzo trudno jest im „rozgościć się” w bliskich i intymnych relacjach. Żyją w nieustającym napięciu, trudno znoszą porażki, a własne sukcesy przypisują przypadkowi. Często czują się winne lub skrzywdzone.

Jak przebiega proces terapeutyczny dorosłych dzieci alkoholików, a jak dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych?

A.M.S.: Z mojej perspektywy tak samo. Przede wszystkim celem terapii, do którego dąży psychoterapeuta, jest tworzenie dla zgłaszającej się osoby optymalnych warunków do doświadczenia akceptacji taką, jaką jest, i do poczucia bezpieczeństwa. Kolejnym niezbędnym aspektem terapii jest tworzenie przestrzeni na niewypowiedzianą własną historię. Na czas i tempo poznawania siebie samego, budowania razem z psychoterapeutą poczucia zaufania do własnych uczuć i odczuć, a także do ważności swojego zdania, punktu widzenia. Terapia to również czas odzyskiwania i budowania adekwatnej własnej sprawczości i granic odpowiedzialności za siebie i wobec innych. Metaforycznie można nazwać proces terapeutyczny „stawaniem na własnych nogach” lub – bardziej poetycko – opisać frazą: „z dalekiej podróży do własnych kątów”.

Niezwykle ważne jest określenie ram czasowych i przestrzennych i zmierzanie krok po kroku do celu, którym jest stanięcie na nogach według własnych warunków i w swoim tempie. Jest to terapeutyczne odzwierciedlenie niedoświadczonego emocjonalnego aspektu dzieciństwa i dorastania, a tym samym możliwość jego doświadczenia.

C.B.: Zgadzam się z Anią. Proces terapeutyczny wygląda dokładnie tak samo dla DDA i DDD, ponieważ te osoby wchodzą w dorosłe życie z takimi samymi obarczeniami, deficytami i zespołem cech adaptacyjnych. Celem terapii jest poznanie i akceptacja siebie, uwolnienie się od poczucia winy, krzywdy i odpowiedzialności za innych, zwłaszcza rodziców, i wzięcie odpowiedzialności za siebie, swoje decyzje i wybory. I na ile to możliwe, zaspokojenie deficytów z dzieciństwa, w doświadczaniu bycia ważnym dla innych i akceptowanym takim, jakim się jest, bez konieczności zasługiwania. Szansę na to daje uczestnictwo w grupie terapeutycznej i w terapii indywidualnej. Proces taki powinien być określony w ramach czasowych i zawierać konkretny program terapii.

Jaka jest skuteczność terapii DDA i DDD? Znamy dane statystyczne na temat wyleczonych? Czy DDA lub DDD mogą się w ogóle wyleczyć z traum dzieciństwa?

A.M.S.: Nie znam danych statystycznych dotyczących skuteczności terapii dla DDA i DDD w Polsce, Europie czy na świecie, a nawet w Warszawie. Od 1993 roku pracuję w ramach autorskiego programu terapeutycznego z młodymi dorosłymi DDA i DDD, w wieku 18-26 lat, metodą specyficznie dedykowaną osobom, które identyfikują się ze wzrastaniem w rodzinie dysfunkcyjnej. Jest to dwuletni program, a najlepszą rekomendacją jego skuteczności jest to, że ci, którzy go kończą, przysyłają swoje rodzeństwo, partnerów, partnerki, przyjaciół itd. Od 2016 roku program ten jest również realizowany dla osób powyżej 27. roku życia – z podobnym skutkiem. Przymierzamy się w Stowarzyszeniu OD-DO, w którym program jest realizowany, do badania skuteczności tej metody.

Nie znam też statystyk dotyczących wyleczonych. DDA i DDD to nie choroby, tylko strategie – zespół cech adaptacyjnych, które pozwalają przetrwać dziecku w świecie nie do wytrzymania.

Dziecięce traumy w procesie psychoterapii można ukoić, opatrzyć pozostałe po nich rany. A w przypadku DDA/DDD – co bardzo ważne – uwolnić się od poczucia odpowiedzialności, winy czy krzywdy za nie swoje wybory i decyzje

C.B.: Ja również nie zetknąłem się z żadnymi badaniami, które by mierzyły skuteczność terapii DDA/DDD. Dla mnie miernikiem jej skuteczności jest to, jak osoby, które widziałem, gdy zaczynały terapię, kończą udział w programie. Jak myślały o sobie na jej początku, a jak postrzegają siebie teraz. Czy akceptują siebie takimi, jakimi są, jak wzrosło ich poczucie własnej wartości i czy są gotowe brać odpowiedzialność za siebie bez obarczania się poczuciem winy czy „rozsiadania się” na własnej krzywdzie.

Syndrom DDA nie jest chorobą, dlatego nie chodzi tu o leczenie, a o uwolnienie z traumatycznych doświadczeń przeżytych w dzieciństwie, a także uzupełnienie deficytów. Historii nikt nie cofnie, nie wróci utraconego dzieciństwa, ale nie musi ona determinować reszty życia.

Co jest najtrudniejsze w terapii dorosłych dzieci alkoholików i dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych?

A.M.S.: Z mojej perspektywy najtrudniejsze jest uznanie siebie jako osoby wartościowej, takiej, jaką jest, i zaakceptowanie siebie bezwarunkowo.

C.B.: Będąc w terapii DDA/DDD, doświadcza się wielu trudnych momentów. Już samo jej podjęcie jest sporym wyzwaniem. Odkrywanie i uświadamianie sobie krzywd, które wyrządzili im rodzice, bywa bardzo bolesnym procesem. Zaufanie i powierzenie się terapeucie jest często niewyobrażalnym doświadczeniem, a przecież niezbędnym w terapii. Zmiana destrukcyjnych zachowań i rozbrajanie mechanizmów obronnych wynikających z życia w nieustającym zagrożeniu, przełamanie głęboko zakorzenionych, wyniesionych z domu rodzinnego przekonań to dla wielu osób bardzo wysoko postawiona poprzeczka. Terapia jest drogą, procesem zmierzającym do zaakceptowania siebie i zbudowania poczucia własnej wartości.

Jakie metody terapeutyczne stosuje się najczęściej w pracy z DDA i DDD?

A.M.S.: Pewnie bardzo różne. To zależy, w jakim nurcie pracuje dany psychoterapeuta i czy wprost pracuje w kontekście DDA lub DDD. Nie każdy nurt, nie każdy psychoterapeuta uznaje taki koncept pracy.

Osoby z doświadczeniem dziecięcej traumy relacyjnej i traumy złożonej (syndrom DDA/DDD) to znakomita większość dorosłych osób zgłaszających się do psychoterapeutów. Ja pracuję w nurcie integracyjnym. Stworzyłam we współpracy z kolegami i koleżankami i dzięki ich inspiracji autorską metodę pracy. Najważniejsze, by bazową częścią procesu terapeutycznego był udział w grupie terapeutycznej. By metoda zawierała cztery elementy połączone spójnym celem i czasem realizacji: grupę terapeutyczną, indywidualne sesje terapeutyczne, warsztaty kompetencji społecznych i trening interpersonalny, a także trening konstruktywnego kończenia całego procesu.

C.B.: Tak jak wspomniała Ania, metody terapeutyczne mogą być różne, ale ważne jest, aby terapeuta korzystający z jakiejś metody czy nurtu jasno rozumiał, na czym polega praca w kontekście DDA i DDD. Uwzględniał potrzeby osób, które doświadczyły dziecięcej traumy relacyjnej. Z mojego punktu widzenia najskuteczniejszą formą jest połączenie terapii grupowej ze wsparciem terapii indywidualnej.

Istotne, aby istniał jeden wspólny program i cel, dlatego niezbędna jest systematyczna interwizja terapeutów prowadzących grupy i procesy indywidualne.

Czy farmakologia odgrywa jakąś rolę w leczeniu dorosłych dzieci alkoholików?

A.M.S.: Często się zdarza, że lekarze psychiatrzy odsyłają do nas, do Stowarzyszenia OD-DO, swoich pacjentów, mówiąc im: „Zajmij się swoim DDA/DDD”. Ponad 80 procent uczestników naszych grup terapeutycznych jest lub była pod opieką psychiatry i bierze lub brała przepisane przez niego leki. Nie zajmujemy się ewidencją leków przepisywanych przez lekarzy. Dla mnie ważna jest informacja od uczestnika terapii, czy aktualnie jest na lekach, a jeśli tak, to czy pozostaje pod kontrolą psychiatry. W momentach „kryzysowych” rozmawiamy o tym, czego dana osoba potrzebuje. Czasem interweniuję i zachęcam do kontaktu z psychiatrą. To zawsze indywidualna historia i wiele aspektów składa się na decyzje i interwencje psychoterapeuty.

C.B.: Jak wcześniej wyjaśniałem, syndrom DDA czy DDD nie jest chorobą i jako taki nie wymaga leczenia farmakologicznego. Jednak osoby wychowujące się w rodzinach dysfunkcyjnych często mają zaburzenia lękowe, depresyjne lub choroby psychosomatyczne, takie jak choroby serca czy problemy żołądkowo-jelitowe. W takich przypadkach ważne jest konsultowanie objawów z lekarzem, który przepisuje odpowiednie leki na konkretne jednostki chorobowe. Należy jednak pamiętać, że farmakologia w wypadku osób z rodzin dysfunkcyjnych leczy objawy, a nie przyczyny.

Jakie są najlepsze strategie radzenia sobie z trudnymi emocjami u DDA i DDD?

A.M.S.: Myślę, że w danym momencie te, które przynoszą u konkretnej osoby pożądany skutek. Ze strony psychoterapeuty spodziewam się poznawania i uznawania strategii, po które sięga pacjent. Omawianie ich razem i akceptacja dokonanych przez klienta wyborów są niezwykle ważne.

C.B.: Zgadza się, najlepsze strategie to te, które najlepiej służą klientowi w danej sytuacji lub okresie życia i przynoszą jak najmniej skutków ubocznych. Podstawą jest wyrażenie tych emocji w bezpiecznych dla siebie warunkach. Może to obejmować aktywność fizyczną, techniki relaksacyjne, a także rozmowę z osobą, do której mamy zaufanie.

Jakie są najczęstsze problemy w relacjach interpersonalnych u dorosłych dzieci alkoholików i jak można je przezwyciężyć?

A.M.S.: Z mojej perspektywy najczęstszym problemem w tym obszarze jest brak doświadczenia bycia w relacji opartej na wzajemnej akceptacji, szacunku i w poczuciu bezpieczeństwa. A także – z powyższego powodu – brak narzędzi do budowania bliskości, zaufania, stawiania lub otwierania granic itp.

Grupy terapeutyczne, treningi grupowe, warsztaty rozwojowe to pole doświadczania i budowania bezpiecznych autentycznych relacji z rówieśnikami i z autorytetami. W ten sposób można przepracować lęki, fobie społeczne, toksyczny wstyd.

C.B.: Najczęstsze problemy to lęk przed odrzuceniem, lęk przed bliskością (ponieważ bliskość „zobowiązuje”), brak akceptacji siebie, potrzeba kontroli, brak zaufania. Te bariery utrudniają budowanie relacji. Sposobem na ich przezwyciężenie jest zaryzykowanie uczestnictwa w grupach terapeutycznych, grupach wsparcia, które pomagają odbudować poczucie bezpieczeństwa i doświadczyć akceptacji od innych.

Czy istnieją grupy wsparcia specyficzne dla DDA i DDD, które mogą pomóc w procesie leczenia?

A.M.S.: Wspólnota DDA/DDD ma długą, dobrą tradycję także w Polsce, w Warszawie. Jest to czasem ogromne wsparcie w procesie terapeutycznym, a czasem barykada – wewnętrzny spór uczestnika, taki konflikt lojalnościowy.

C.B.: Tak, istnieją samopomocowe grupy wsparcia dla DDA i DDD. W 1989 roku w Warszawie powstał taki ruch samopomocowy, oparty na 12 krokach i 12 tradycjach. Te grupy różnią się od grup terapeutycznych, w których podstawowym narzędziem są informacje zwrotne od uczestników i prowadzących. Mitingi DDA i DDD opierają się na dzieleniu się własnym doświadczeniem, siłą i nadzieją. Ich skuteczność zależy od uczestnika i jego zaangażowania w proces. Równie dobrze może on przerzucać całą odpowiedzialność za swoje życie na rodziców lub jako dorosła osoba wziąć odpowiedzialność za siebie i uwolnić się od traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa.

Jak dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych mogą poprawić swoją samoocenę i wzmocnić pewność siebie?

A.M.S.: Odpowiedniejsze byłoby pytanie, jak odbudować lub zbudować adekwatną samoocenę czy pewność siebie w kontekście doświadczenia emocjonalnego odrzucenia ze strony matki czy ojca. Często bezlitosnej krytyki. Lub całkowitej ignorancji, jakby się było przezroczystym. To oznacza trudny, żmudny proces terapeutyczny. Jeśli jest dobrze poprowadzony, czyli przez terapeutę o stabilnej, adekwatnej samoocenie i pewności siebie – zaufaniu do swoich kompetencji, zarazem uważnego i obecnego w relacji, do której zaprasza swojego klienta, uczestników grupy terapeutycznej, to ten trud ma sens. Oczywiście tylko wówczas, gdy sam zainteresowany decyduje się brać odpowiedzialność za własne wybory, jakiekolwiek by były.

C.B.: Przede wszystkim poprzez relacje z innymi ludźmi. Samodzielne zbudowanie poczucia własnej wartości jest praktycznie niemożliwe. Zdobywanie dyplomów, awansów czy osiąganie sukcesów daje tylko krótkotrwałą satysfakcję i ulgę. Trwałą pewność siebie buduje się poprzez doświadczenie akceptacji od innych, bez presji udowadniania swojej wartości. To przeciwieństwo tego, czego zwykle doświadczały osoby z rodzin dysfunkcyjnych, w co wyposażyli ich rodzice.

Na koniec powiedzmy o najpowszechniejszych mitach i nieporozumieniach, które narosły wokół dorosłych dzieci alkoholików, a które chcieliby Państwo rozwiać.

A.M.S.: DDA i DDD to nie choroba. Istnieje syndrom, czyli zespół cech adaptacyjnych DDA/DDD dla tych, którzy utożsamiają się z takim opisem ich doświadczenia przetrwania dzieciństwa i dorastania w rodzinie dysfunkcyjnej.

C.B.: Też zacznę od mitu, że syndrom DDA to choroba i jest się chorym do końca życia, tak jak osoby uzależnione. DDA to zespół adaptacyjnych cech nabytych w trakcie wzrastania w domu dysfunkcyjnym. To, co zostało nabyte, można również odrzucić i uwolnić się od przeszłości. Owszem, zostaje smutna historia, ale nie musi determinować reszty życia.

Drugi mit – że osoby, które wzrastały w domu „alkoholowym”, same muszą się uzależnić. Choć są one w grupie ryzyka z powodu predyspozycji genetycznych i środowiskowych, modelu, jaki przekazali im rodzice, nie jest to w ich wypadku determinowane. Decyzja, jak radzić sobie z emocjami, należy do nich. Alkohol nie jest im obojętny i faktycznie, niektóre z tych osób mogą się uzależnić, podczas gdy inne unikają alkoholu całkowicie lub wypijają sporadycznie lampkę wina z poczuciem winy i lękiem.

Książkę „DDA – czy to ja” Cezarego Biernackiego i Anny Marii Seweryńskiej znajdziecie pod tym linkiem:

https://sensus.pl/go-dda-charaktery

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI