Jak odnaleźć drogę do satysfakcji seksualnej?

Psychologia i życie

Ludzie poszukują gotowych przepisów na to, jak osiągnąć rozkosz i cieszyć się życiem seksualnym. Nie da się stworzyć algorytmów, które zadziałają na każdego w ten sam sposób. Można natomiast szukać wskazówek. Od czego zacząć? 

Już na początku warto podkreślić, że seksualność to nie tylko seks. Ważne, żeby nie mieszać tych dwóch pojęć. Seksualność to pojęcie zdecydowanie obszerniejsze, które obejmuje aktywność seksualną, bycie seksualnym, wszelkie aspekty zachowań związanych z płcią i seksem. To, jak zauważa John Bancroft (jeden z najbardziej znanych i cenionych na świecie seksuologów, współtwórca szkoły seksuologii integralnej, a także doświadczony terapeuta zaburzeń seksualnych), zasadniczy czynnik motywujący ludzi do nawiązania relacji interpersonalnych, nadrzędne pojęcie obejmujące wszelkie procesy fizyczne i psychiczne związane ze sferą seksualną w jej wymiarze indywidualnym i społecznym. Satysfakcja seksualna zaś, jak pisze seksuolożka Agnieszka Nomejko, jest rozumiana jako postawa wobec własnego życia seksualnego, którą wyraża się poprzez myśli, zachowania i emocje dotyczące swej atrakcyjności seksualnej, partnerów seksualnych oraz seksu. I chociaż potocznie sprowadza się ją do chwili fizycznego uniesienia czy orgazmu, to z pewnością nie wyczerpuje to pojęcia! Ważne, żeby o tym pamiętać. 1

Części składowe satysfakcji seksualnej 

Na satysfakcję seksualną składa się kilka komponentów. Pierwszy z nich, tzw. fizyczny, to przyjemność płynąca z ciała, doznania, jakie towarzyszą nam podczas aktywności seksualnej. Następny dotyczy korzyści emocjonalnych płynących z seksu, tj. bliskości, uczucia jedności i radości. Trzeci komponent jest związany z poczuciem kontroli, czyli tym, jaki mamy wpływ na daną aktywność seksualną. Co ciekawe, komponenty te mogą być rozumiane przez każdego z nas inaczej. Ktoś będzie uważał, że najważniejsza jest bliskość i wspólne przeżycia, które dają przyjemność, dla kogoś innego wisienką na torcie będzie orgazm albo to, że może w pełni realizować swoje potrzeby i mieć wpływ na to, co się dzieje podczas seksu. 

W jednej z ankiet zapytałam moje obserwatorki na Instagramie, czym dla nich jest satysfakcja seksualna. Padały przeróżne odpowiedzi, m.in.: „zadowolenie z życia seksualnego niezwiązane z orgazmem”, „przytulenie, czułość, pocałunki, dotyk, orgazm”, „bliskość cielesna w romantycznym związku”, „bezpieczeństwo, poczucie swobody i totalne oddanie się sytuacji”, „sprawianie przyjemności partnerowi i osiąganie przyjemności”, „radość z seksu i po nim”, „dobra zabawa i spełnienie”, „to, że po seksie czuję się szczęśliwa, kochana i zrelaksowana”, „jest wtedy, kiedy mogę być sobą”, „czucie się dobrze ze sobą nago”. A czym dla Ciebie jest satysfakcja seksualna? Po czym poznasz, że jesteś usatysfakcjonowana w tej sferze? To ważne, żeby wiedzieć, czego się chce, aby móc zaplanować kroki prowadzące do tej konkretnej, indywidualnej satysfakcji seksualnej. W czerpaniu radości z seksu pomocne będzie określenie, jaki komponent satysfakcji seksualnej w danym momencie ma przeważające dla nas znaczenie. Czasami można mieć ochotę głównie na przyjemność fizyczną, innym razem ważniejsze staje się posiadanie kontroli nad tym, co się dzieje „w łóżku” albo doznanie emocjonalnej bliskości. Dlatego samoświadomość to podstawa! Bez niej drzemiące w nas potrzeby bywają zagłuszane przez te, które chcą sprzedać nam media, reklamy próbujące wcisnąć nam przepis na udane życie seksualne w stylu: „kup gadżety”, „załóż lateks”, „zabierz do kina”… a przecież każdy z nas najlepiej zna siebie, wystarczy do tej wiedzy dotrzeć.

Papierek lakmusowy zdrowia

Satysfakcja seksualna idzie w parze ze zdrowiem. Mówi się wręcz, że poziom libido jest papierkiem lakmusowym kondycji organizmu. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek dolegliwości somatyczne, to często mają one wpływ też na to, czy mamy ochotę na seks albo czy czerpiemy z niego radość. Dlatego niezwykle istotne jest dbanie o zdrowie, aby móc cieszyć się z seksu. 

W seksuologii rozróżniamy problemy pochodzenia psychogennego (myśli, przekonania, schematy i emocje), somatycznego (zaburzenie czy choroba) lub o tak zwanej nieokreślonej etiologii, kiedy tak naprawdę nie wiadomo, z czego wynika konkretny problem. Ze względu na złożoność i takie współzależności różnych układów biorących udział w reakcjach seksualnych, m.in. nerwowego, endokrynologicznego, oddechowego, kardiologicznego, płciowego, warto regularnie się badać i jeśli pojawia się cokolwiek niepojącego, co sprawia, że życie seksualne przestaje dawać satysfakcję, to potrzebna jest diagnostyka. Można zacząć od wizyty u lekarza rodzinnego, który zleci podstawowe badania. W kolejnych krokach kobiety udają się do ginekologa, a mężczyźni do urologa czy androloga. Specjaliści zbiorą szczegółowy wywiad, zlecą badania i w razie potrzeby przekierują do lekarza seksuologa lub psychologa seksuologa. Bardzo ważna jest także ocena przez fizjoterapeutę uroginekologicznego. Nieprawidłowości w obrębie dna miednicy mogą zabrać radość z seksu, a wprowadzenie regularnych ćwiczeń zaleconych przez specjalistę potrafi przynieść dużą poprawę w czerpaniu przyjemności z aktywności seksualnej. Na pewno nie warto z tym zwlekać. 

Żadna trudność w osiągnięciu satysfakcji seksualnej nie jest powodem do wstydu. Zdarza mi się słyszeć, że osoby nie idą do seksuologa, bo mają blokadę, wstydzą się rozmawiać o seksie, boją się reakcji lekarza czy psychologa. Dobrze jest myśleć w tej sytuacji o sobie i o tym, żeby problem jak najszybciej rozwiązać, zamiast skupiać się na tym, „co ktoś sobie o mnie pomyśli”. Warto też wiedzieć, że czasami problemy w sferze seksualnej wyprzedzają chorobę, np. problemy z erekcją pojawiają się jeszcze przed rozwinięciem się cukrzycy. Czasami dolegliwości są wpisane w przebieg zaburzenia, np. w depresji jednym z kryteriów jej rozpoznania jest obniżone libido. Zdarza się, że są one skutkiem stanów zapalnych pochwy, które dają dolegliwości bólowe podczas współżycia. Takie przykłady pokazujące zależności między kondycją organizmu a satysfakcją seksualną można by mnożyć. Warto przypomnieć o badaniach profilaktycznych – badanie piersi, jąder, gruczołu krokowego, wykonanie cytologii i innych adekwatnie do wieku to absolutnie podstawa w dbaniu o satysfakcję seksualną od strony somatycznej. Nie można oczekiwać, że będzie się czerpało radość z seksu, kiedy nie dba się o siebie i swoje zdrowie. 

POLECAMY

Seks nie jest konkursem piękności, testem, kto jest lepszy, czy badaniem, co kto ma i gdzie. Intymny akt jest chwilą, w której podążamy za sobą nawzajem i oddajemy się temu, co dzieje się między partnerami.  

Czasami prosta zmiana nawyków, które mają wpływ na ogólne samopoczucie i kondycję, potrafi sprawić, że satysfakcja z seksu jest większa. Warto zwrócić uwagę na zbilansowaną dietę, aktywność fizyczną i zadbać o odpoczynek. Takie wbrew pozorom minimalne zmiany mają naprawdę duży wpływ na seks. Prostym przykładem jest przemęczenie. Kiedy mamy natłok obowiązków, odczuwamy wzmożone napięcie emocjonalne, towarzyszy nam uczucie osłabienia, boli nas głowa – czy mamy wtedy ochotę na jakąkolwiek aktywność seksualną? Zapewne nie. Ale kiedy zadbamy o siebie, odpowiednią dawkę snu, relaks po męczącej pracy, od razu zaczynamy wracać do formy, również seksualnej. Owszem, są sytuacje, gdy takie zabiegi nie są wystarczające i niezbędna jest farmakoterapia czy psychoterapia, ale na początku dobrze jest od czegoś zacząć, żeby móc weryfikować, gdzie leży przyczyna i jakie działania wprowadzać. Spróbujmy zatem prowadzić dzienniczek dbania o zdrowie. Wypiszmy wszystkie terminy badań profilaktycznych i najbliższych konsultacji u specjalistów. Narysujmy tabelę, gdzie w pierwszej kolumnie będzie data, w drugiej zaplanowany odpoczynek, trzecia dotyczyć będzie diety, czwarta aktywności fizycznej, piąta – przyjemności. Warto każdego dnia zaznaczyć, czy udało nam się zadbać o któryś z tych elementów. Obserwujmy siebie, czy widzimy zależność pomiędzy satysfakcją z seksu a dbałością o siebie i swoje zdrowie. 

Być dla siebie dobrym

Pozytywny wpływ na czerpanie satysfakcji seksualnej ma również samoakceptacja, która polega na byciu dla siebie dobrą osobą, obejmuje troszczenie się o siebie, poszanowanie i obdarzanie siebie życzliwością. W ankiecie na temat satysfakcji seksualnej, jaką zamieściłam na Instagramie, zadałam pytanie: „Czy samoakceptacja pomaga Ci w osiągnięciu satysfakcji seksualnej”? Aż 92% osób (blisko 5,5 tys.) odpowiedziało twierdząco! Dodam, że zdecydowana większość (98%) moich obserwujących to kobiety. 

Kiedy przyjmujemy siebie w całej okazałości, akceptujemy własne ciało takie, jakie jest (z rozstępami, bliznami, niedoskonałościami cery i innymi, które są po prostu ludzkie), to o wiele łatwiej złapać luz podczas seksu. Jak sama nazwa wskazuje, samoakceptacja to proces, stan, aktywność, za którą sami bierzemy odpowiedzialność i mamy na nią wpływ. W jednej z ankiet spytałam: „Co przeszkadza Ci w czerpaniu przyjemności z seksu?”. Jedną z najczęstszych odpowiedzi było niezadowolenie ze swojego ciała, wstyd, że partner/partnerka zobaczy niedoskonałości. Pamiętam parę, która przyszła do mojego gabinetu, ponieważ obydwoje nie byli zadowoleni z seksu. Okazało się, że kobieta nie chciała założyć szpilek i pończoch, bo wstydziła się swoich nóg, a mężczyzna pragnął, by wspomniane gadżety były obecne podczas seksu. Od miesięcy kobieta chowała swoje uda pod kołdrą albo w spodniach, żeby tylko partner ich nie zobaczył. Uczucie wstydu i lęk przed negatywną oceną wprowadzały do łóżka napięcie emocjonalne, które nie pozwalało kobiecie cieszyć się chwilą, a brak pożądanych dodatków zabierał mężczyźnie pełną satysfakcję. 

Ciekawym doświadczeniem wspierającym proces samoakceptacji osób pozostających w związku może być leżenie obok siebie nago i rozmawianie o swoich fantazjach bez założenia, że ma to prowadzić do seksu. Można mówić, na jaki dotyk, w jakim miejscu ma się ochotę i jeśli partner ma taką gotowość lub potrzebę, ten obszar jest stymulowany. Pomysłów jest tyle, ile par. W każdej zabawie czy ćwiczeniu podstawą jest wspólna zgoda na branie w nim udziału oraz zasada, że w każdej chwili mamy prawo powiedzieć „stop”. Praca nad samoakceptacją przynosi niesamowite efekty. Ważnym ćwiczeniem z ciałem, które również możemy spróbować wykonać, jest patrzenie na siebie nago w lustrze. 

Ciało – uczestnik przyjemności

Kiedy poznajemy siebie i wygląd swojego ciała, zaczynamy na nie patrzeć w całości. Nie jak na poszczególne elementy, o których mówi się w reklamach – przecież jest krem na paznokcie, pod oczy, na pośladki, uda, dłonie, stopy. Uważam, że samoakceptacja pomaga w patrzeniu na samych siebie bez przesadnych odchyleń w żadną stronę. Podczas seksu jest to bardzo cenne, ponieważ ciało – takie, jakie jest – staje się współuczestnikiem przyjemności. Zarówno osoby, które mają szczupłe, wyrzeźbione ciała, jak i te, które z trudem mieszczą się w rozmiarze XXL, kiedy akceptują siebie, dostają w prezencie swobodę podczas seksu. 

Mówi się, że spięcie, narzucanie sobie dużych oczekiwań to trucizna w każdej aktywności seksualnej. Jeśli siebie lubimy i wiemy, że nie ma sensu dążyć do ideałów, które marketing wymyślił, wtedy cała nasza energia jest wykorzystana właśnie na seks. A nie na myśli typu: „A co, jeśli mój gruby brzuch będzie wydawał odgłosy kląskania”. Jeśli będzie, to będzie! Zderzanie się ciał podczas seksu jest normalne, podobnie jak wszystko to, co sprawia radość i nie krzywdzi przy tym innych. Seks nie jest konkursem piękności, testem, kto jest lepszy, czy badaniem, co kto ma i gdzie. Intymny akt jest chwilą, w której podążamy za sobą nawzajem i oddajemy się temu, co dzieje się między partnerami. Owszem, poczucie atrakcyjności jest ważne z punktu widzenia satysfakcji seksualnej i badania to potwierdzają, ale słowo „poczucie” ma tutaj kluczowe znaczenie. Każdy z nas ma wpływ na to, jakie kryteria własnej atrakcyjności przyjmie.

Jesteś wystarczający taki, jaki jesteś 

Kiedy mamy stabilne przekonanie, że „jestem wystraczająca taka, jaka jestem” albo „jestem warta miłości”, to o wiele trudniej jest zadziałać przekazom medialnym i wcisnąć nam hasła typu „smaruj pośladki naszym kremem, a będziesz piękna”. Jak twierdziła Coco Chanel: „Piękno zaczyna się w momencie, gdy zdecydujesz się być sobą”. Na postrzeganie ciała mamy wpływ. Coraz mocniej, na szczęście, działa ruch bodypositive (ciałopozytywność). W mediach społecznościowych coraz częściej spotkać można zdjęcia, na których zamiast wyretuszowanych iluzji pokazuje się ciała naturalne – z widocznymi naczynkami, owłosieniem, krostkami, pomarszczoną skórą czy fałdą tłuszczu na brzuchu. Wpływa to dobrze na postrzeganie ciała i cielesności, a idąc dalej na samoakceptację siebie. Według Alicji Stevens i Scotta Griffithsa, badaczy zajmujących się ciałopozytywnością, oglądanie treści ciałopozytywnych może prowadzić do większej satysfakcji z ciała i lepszego samopoczucia emocjonalnego. Badacze zwrócili uwagę, że Instagram jest szczególnie ważną platformą społecznościową dla szerzenia idei ciałopozytywnosci. Okazało się, że zachęcanie użytkowników do obserwowania kont, które przekazują ideę ciałopozytywności, może być użytecznym sposobem ochrony i poprawy wizerunku ciała i samopoczucia emocjonalnego użytkowników. 

Treści, jakimi się otaczamy, mogą pomagać w zaakceptowaniu siebie, własnej cielesności i sprzyjać radosnemu przeżywaniu seksu, albo wręcz przeciwnie – szkodzić i sprawiać, że seks schodzi na drugi plan, a radość z niego gaszą kłębiące się negatywne myśli na swój temat… Podczas seksu ciała są bardzo blisko, a nagość jest stałym elementem. Dlatego ważna jest jej akceptacja. Kiedy kobieta nie czuje się dobrze ze swoją cielesnością, trudno o swobodę w łóżku. Zamiast poddać się chwili, zaczynają dominować myśli „czy widać moją bliznę”, „czy moje okolice intymne mają odpowiedni kształt, a może coś z nimi nie tak”, „gdy on zobaczy tłuszcz na brzuchu, to odechce mu się seksu”. U mężczyzn natomiast mogą pojawiać się obawy, czy się sprawdzą, czy ich członek jest odpowiedni, by dać satysfakcję partnerce. Tego typu myślenie wprowadza napięcie. On czy ona podejmują nerwowe próby chowania tego, co „niedoskonałe”, zamiast skupić się na tym, co właśnie dzieje się w relacji. 

Najlepsza recepta na satysfakcję seksualną to „wziąć seks w swoje ręce”! Zadbać o siebie, pracować nad samoakceptacją, czerpać z ciałopozytywnego podejścia, które wprowadza swobodę i luz wynikający z tolerancji ludzkiego ciała, takiego, jakie ono jest, zamiast idealizowania go. Życzliwość, wrażliwość wobec siebie również zwiększa szansę na orgazm i cielesne przeżywanie przyjemności. Seks daje wtedy emocjonalną satysfakcję oraz wzmacnia pewność siebie, a także ułatwia komunikowanie własnych potrzeb seksualnych. Do tego dbałość o zdrowie oraz świadomość tego, czym jest satysfakcja seksualna, spowodują, że będzie łatwiej ją osiągnąć. I chociaż nie ma gotowych recept na wystrzałowe i udane życie seksualne, proponowane wskazówki mogą pomóc w zbudowaniu satysfakcjonującej relacji seksualnej. 

 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI