Trzynastoletnia dziewczynka stała przy tablicy naprzeciwko surowej pięcioosobowej komisji: w ławkach zasiadła wychowawczyni, dwie inne nauczycielki, bibliotekarka i mama dziewczynki. Sprawa szła o to, że dziewczynka rzekomo nie oddała książek do biblioteki. Nie oddała, a teraz bezczelnie kłamie, że oddała, kłamie prosto w surowe oczy tych pięciu kobiet. I jeszcze się upiera. Jeśli tak dalej będzie kłamać i upierać się – nie dostanie świadectwa. Niech się już przyzna i będzie spokój.
Ale ona swoje. Że oddała. Oddała i nie będzie kłamać, że nie oddała.
Wiele lat później, kiedy dziewczynka staje się dziewczyną i jest w klasie maturalnej, dostaje telefon: dzwoni jej wychowawczyni sprzed lat, która teraz pracuje w bibliotece. Przeprasza, bo właśnie znalazła wszystkie książki, o których kradzież posądziła uczennicę. Były schowane gdzieś głęboko na bibliotecznych półkach.
Kilkanaście lat później dorosła kobieta, która była tamtą dziewczynką, opowiada tę historię na warsztacie dla osób wysoko wrażliwych. Siedzę naprzeciwko jej, w sali starego domu przekształconego na pensjonat i mam ciarki. Pod mokrymi powiekami widzę – a może to ona przywołuje ten obraz – stojącą w Nowym Jorku rzeźbę Kristen Visbal, Nieustraszoną Dziewczynkę. I wtedy zmienia się moja osobista definicja wysoko wrażliwości – tamten obraz sprawia, że do stworzonego przez Elaine Aron akronimu GURU1 dopisuję jeszcze N – jako niezłomność. GURUN.
Sprawdzam, czy się nie mylę. Myślę o osobach wysoko wrażliwych, które znam – i w każdej z nich odnajduję tę cechę: specyficzne połączenie wewnętrznego drżenia i...