Emocje z odcieni jesieni

Na temat Ja i mój rozwój

Witaj smutku. Kto tak powie, gdy smutek wkracza w jego życie? To zawsze nieproszony, nielubiany gość. A przecież on przyszedł, by powiedzieć o czymś ważnym. Skłania, by się zatrzymać, uważnie przyjrzeć temu, co się dzieje w naszym życiu. Chroni przed kolejnym błędem. Im bardziej go odpychamy, zatrzaskujemy przed nim drzwi, tym natrętniej się odzywa. Jeśli jednak potrafimy wyjść mu naprzeciw, zwiastuje dobre chwile, które przyjdą po nim. Zatem: Witaj smutku.

Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.

Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: – Kim jesteś?

Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: – Ja? Nazywają mnie Smutkiem.
Smutek czasem pojawia się bez zapowiedzi. Po prostu spotykamy go na naszej drodze. Nagle nasz nastrój pogarsza się bez konkretnej przyczyny. Albo po prostu budzimy się przygnębieni. „Dziś nie dam rady. Otwieram oczy i czuję, że nie mam siły brnąć w ten dzień. Po co? Jaki to ma sens? Dlaczego mam się starać? Wszystko jest takie bezbarwne. Albo szare lub czarne. Dopadł mnie jakiś smutek, który zupełnie odebrał chęć do czegokolwiek. Wiem, że muszę wstać z łóżka, iść do pracy; że żona będzie pytać, co mi znowu dolega. Wstaję. Odpowiadam na pytania. Wszystko w porządku, nie wyspałem się dzisiaj – mówię. Idę do pracy. Udaję zadowolonego. Staram się maskować to, jak naprawdę się czuję; że nic mi się nie chce. I że nic nie ma sensu”. To słowa Krystiana, młodego mężczyzny, na co dzień szczęśliwego ojca i męża. Tego dnia ogarnął go nieopisany smutek. Dopadła go chandra.

Każdy zna to uczucie. Niektórzy trochę lepiej, bo ich duszę częściej zabarwia nuta smutku. To, co dawniej, może jeszcze wczoraj, cieszyło, teraz nie daje radości. Nie rozumiemy, dlaczego nie cieszy nas nowy dzień, promienie słońca wkradające się przez firankę. Chcemy, żeby ono zgasło, żeby zaczynający się właśnie dzień już się skończył. Brakuje nam energii. Nie mamy najmniejszej ochoty iść do pracy, nie chcemy widzieć osób, których towarzystwo niedawno sprawiało nam przyjemność. Dokonania, które dopiero co nas cieszyły, tracą wartość. Cele wydają się nam miałkie, bezsensowne. Świat jawi się w szarościach, kolory tracą intensywność. Tak zwykle opisywane są stany smutku i chandry. W taki też sposób oddał je Albrecht Dürer, niemiecki malarz i grafik z epoki renesansu, na utrzymanym w czarnych barwach miedziorycie „Melencolie I”. Widzimy na nim postać uskrzydlonej kobiety. Wydaje się, że to anielica, istota doskonała. Jednak i ją dopada to wydawałoby się ludzkie uczucie – ogromny smutek. Opiera zatem głowę na dłoni, jakby nie mogła już znieść swojej udręki.

Muzyka duszy

Nie musimy słyszeć słów piosenki, by z całą pewnością stwierdzić, że jej melodia jest smutna. Jednym z utworów niezmiennie uznawanym przez słuchaczy za smutny jest „Greensleeves”, znana angielska piosenka ludowa. Okazuje się, że za smutek, który z niej bije, odpowiada tercja mała, czyli określony interwał między dźwiękami. Co ciekawe, ta określona odległość między wysokościami dźwięków jest nośnikiem smutku nie tylko w muzyce, ale również w mowie – przynajmniej w języku angielskim. Dowiodły tego badania Meagan Curtis z Music Cognition Lab przy Tufts University, opisane w 2010 roku w czasopiśmie „Emotion”. Badaczka prosiła studentów, by wypowiadali dwusylabowe frazy w różnych intonacjach – tak by wyrażały smutek, radość, przyjemność, złość. Wypowiedzi zostały nagrane, a następnie poddane analizie komputerowej. Okazało się, że wszyscy uczestnicy eksperymentu wyrażali smutek stosując tercję małą. Potem Curtis przygotowała nagrania, które odpowiadały zarejestrowanym wcześniej wypowiedziom pod względem intonacji, składały się jednak z samych dźwięków. Uczestnicy badania i w tym przypadku tercję małą kojarzyli ze smutkiem. ? Na podstawie: www.scientificamerican.com

Gość niemile widziany

– Ach! Smutek! – zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.

– Znasz mnie? – zapytał Smutek niedowierzająco.

– Oczywiście, przecież niejeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce. (...) Powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?

POLECAMY

– Ja... jestem smutny – odpowiedział Smutek łamiącym się głosem. (...)

Wiesz, najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy.

Smutek jest jedną z emocji podstawowych. Paul Ekman, amerykański psycholog specjalizujący się w psychologii emocji, wymienia go obok zaskoczenia, gniewu, odrazy, strachu, radości oraz pogardy. Smutek to emocja podstawowa, a jednak niezbyt mile widziana. Kiedy na naszej twarzy pojawi się ten nieproszony cień, zaraz słyszymy: „Głowa go góry”, „Nie smuć się”. Żyjemy w czasach, w których liczy się radość i satysfakcja – keep smiling ponad wszystko i wbrew wszystkiemu. Owszem, mamy prawo się smucić – jeśli straciliśmy pracę, zmarła bliska nam osoba lub właśnie usłyszeliśmy od lekarza, że cierpimy na poważną chorobę. Taki smutek nie wymaga dodatkowych wyjaśnień, stanowi bowiem zrozumiałą reakcję na zdarzenia. Ale jeśli nic strasznego się nie stało – nie ma powodu, by spuszczać nos na kwintę! Presja, by być wesołym, jest tak silna, że niektórym bardzo trudno się przyznać, że czują się źle, że są przygnębieni – tak po prostu, bez powodu.

Niektórzy mają większe przyzwolenie na bycie smutnym, inni mniejsze. Zależy to od płci, roli społecznej. Na przykład mali chłopcy są uczeni, że nie wolno im płakać – nie mogą być przecież beksami!, i nie mogą być smutni. Chłopaki nie płaczą, faceci nie pękają, muszą być twardzi. Nieco więcej przyzwolenia na smutek mają dziewczynki, choć i one otrzymują lekcję, że smucenie się jest czymś wstydliwym, czymś, do czego lepiej się nie przyznawać. „Nie bądź takim smutasem”, słyszą wciąż ci, których dopadł smutek. Takie słowa, nawet wypowiedziane półżartem, informują, że przygnębienie nie jest mile widziane. Ludzie smutni krępują otoczenie, smutek jest odbierany jako złodziej radości i energii życiowej. Lepiej od smutnych stronić, ich nastrój może być przecież zaraźliwy. Lepiej się do smutku nie przyznawać. Lepiej założyć maskę z udawanym uśmiechem.

Przygnębienie na szczycie

Sukces okupiony długimi staraniami i ogromnym wysiłkiem, czasem zamiast wielką radością kończy się wszechogarniającym smutkiem. Specjaliści mówią o tzw. depresji szczytu. Polega ona na doświadczeniu paradoksalnego przygnębienia w sytuacji, kiedy osiągamy sukces. Tuż po realizacji zamierzonego celu czy ukończeniu wielkiego dzieła pojawia się uczucie pustki i zagubienia. Pojawiają się pytania: co mam teraz robić? Co jest moim celem? Bo cel, w momencie jego realizacji, został utracony. Depresji szczytu najczęściej doświadczają artyści, naukowcy, menedżerowie i kierownicy projektów – czyli osoby wykonujące zawód, który wiąże się z pewną cyklicznością i wymaga kreatywności. Psychiatrzy uspokajają jednak, że depresja szczytu jest zjawiskiem normalnym i przemijającym. Oprac. na podstawie: Wojciech Imielski, Zaburzenia psychiczne i emocjonalne, Scholar 2010

Smutkiem twarz malowana
– Ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byleby tylko nie czuć mojej obecności.

Badania prowadzone przez Paula Ekmana i jego współpracownika Wallace’a Friesena dowiodły, że w prawie 80 procentach przypadków udaje się nam dostrzec smutek malujący się na czyjejś twarzy. Dla porównania – radość rozpoznajemy średnio w 92 proc. przy[-]padków.

Ani smutku, ani radości nie da się zatem całkiem ukryć. To dlatego, że okazywanie emocji w dużej mierze przebiega bezwiednie – dowodził tego już w XIX wieku Ka...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI