Smutni od zawsze

Zdrowie i choroby Praktycznie

Przygnębienie, zły nastrój, smutek – coraz częściej za wszelką cenę usiłujemy od nich uciec. Pomagają nam w tym psychologowie, terapeuci, coachowie, uzdrowiciele duchowi. Czasem sięgamy nawet po tabletki, które mają przywrócić nam szczęście. A przecież smutek jest w nas od zawsze.

POLECAMY

Czy w ciągu ostatnich dwóch tygodni: odczuwałeś smutek, byłeś przygnębiony przez większą część dnia, czułeś rozpacz, miałeś poczucie winy, cierpiałeś z powodu zaburzeń snu? Byłeś chronicznie zmęczony, uważałeś, że jesteś bezwartościowy, doskwierały Ci trudności z koncentracją, zdarzyło Ci się myśleć o śmierci lub o samobójstwie i nawet seks nie sprawiał Ci radości? Jeśli stwierdziłeś u siebie większość z wyżej wymienionych objawów, to zgodnie z kryteriami diagnostycznymi DSM-IV, oficjalnego podręcznika Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, masz depresję. Jesteś chory psychicznie. Twoje myśli są niewłaściwe, co trzeba jak najszybciej naprawić...

Sęk w tym, że można na to spojrzeć inaczej.

Być może wcale nie jesteś chory psychicznie, a odczuwane przez Ciebie objawy zostały starannie wyselekcjonowane w toku ewolucji – po to, żeby zwiększyć Twoją szansę na przetrwanie. Depresyjne myśli nie muszą być patologią. W pewnych okolicznościach ich pojawienie się jest reakcją zupełnie normalną, na której można skorzystać.

Umysłowy moduł

Antropolog John Tooby i psycholog Laura Cosmides w książce pt. The Adapted Mind: Evolutionary Psychology and the Generation of Culture porównują nasz umysł do sieci mikrokomputerów, dedykowanych określonym funkcjom. Wspomniani naukowcy uważają, że umysł składa się z szeregu wyspecjalizowanych modułów wykształconych w procesie ewolucji dla rozwiązywania określonych problemów zagrażających przetrwaniu osobnika i zreplikowaniu jego DNA. Każdy z tych modułów posiada swój neurologiczny odpowiednik – strukturę mózgu odpowiadającą za konkretną aktywność.

Wspomniane umysłowe moduły ewoluowały podczas plejstocenu. Okres ten trwał najprawdopodobniej aż 5 milionów lat i zakończył się ok. 10 tysięcy lat temu. Było to wystarczająco długo, by moduły – przynoszące ewidentną korzyść ich posiadaczom – stały się częścią ludzkiego genomu. Zgodnie z teorią opartą na założeniach biologii ewolucyjnej, wśród nich znalazł się również moduł depresji. Zgodnie z wyżej wspomnianą teorią, objawy depresyjne wykształciły się jako jeden z ludzkich mechanizmów obronnych. Mechanizm ten jest uruchamiany, gdy zagrożenie dla jednostki oceniane jest jako zbyt trudne do pokonania, gdy wysiłki jednostki mogą być nadaremne, a zatem skutkować niepotrzebnym marnotrawieniem energii, ściągać na nią niebezpieczeństwo, narazić na utratę zasobów lub uszkodzenie ciała.

Antonio Damasio, neurobiolog behawioralny, w książce pt. Looking for Spinoza: Joy Sorrow and the Feeling Brain opisuje przypadek 65-letniej pacjentki cierpiącej na chorobę Parkinsona. W rodzinie kobiety nie stwierdzono występowania depresji. Ponieważ jej organizm przestał reagować na inne formy terapii, lekarze zadecydowali o zastosowaniu elektroterapii. Rozpoczęto poszukiwania miejsca w mózgu, gdzie powinna zostać zaimplantowana lecznicza elektroda. Podrażniając prądem jeden z obszarów, lekarze wywołali zupełnie niespodziewaną reakcję pacjentki: nagle posmutniała, a po kilku sekundach zaczęła płakać; opowiadała o tym, jak bardzo jest smutna i wyzuta z energii, żaliła się, że jest bezwartościowa, bezużyteczna i nie ma już po co żyć... Zachowywała się tak, jak dotknięci depresją pacjenci opisywani w podręcznikach psychiatrycznych.

Stymulacji zaprzestano. Dwie minuty później w zachowaniu kobiety nie został nawet ślad po przykrych emocjach. Lekarze uświadomili sobie, że przypadkiem uruchomili w jej mózgu „program depresji” – moduł umysłowy, który za nią odpowiada. Skoro taki program można przy pomocy elektrod włączyć, to najprawdopodobniej można go w ten sam sposób wyłączyć.
Zatem depresja, jak wynika z powyższego, nie jest stanem chorobowym, lecz „mózgowym oprogramowaniem”, modułem wbudowanym w nasz umysł.

Smutek, który ratuje

Wydawałoby się, że depresja to mechanizm na wskroś nieadaptacyjny. Na pierwszy rzut oka jej objawy działają przecież na przekór sukcesowi reprodukcyjnemu. A jednak.

Po raz pierwszy o możliwych korzyściach z depresji wspomniał brytyjski psychiatra John Price w 1967 roku. Jego zdaniem móz[-]gowy program depresji ukształtował się w czasach, kiedy ludzie żyli w małych grupach, liczących od 20 do 150 osób. Zdaniem Price’a społeczności te pod względem hierarchiczności organizacji przypominały stado pawianów. Te agresywne stworzenia toczą nieustanną walkę o dominację. Ich ekonomika emocjonalna jest prosta – przejawiają irytację względem położonych niżej w stadzie, odczuwają niepokój wobec położonych wyżej, podniecenie na myśl o awansie i przygnębienie na myśl o spadku w hierarchii.

Zgodnie z hipotezą rywalizacji społecznej, opisaną przez Price’a w 1994 roku na łamach „British Jour[-]nal of Psychiatry”, depresja wyewoluowała jako rytualna forma zachowania w obliczu porażki społecznej. Price definiuje ją jako nieświadomy, niepodlegający woli program, ułatwiający zaakceptowanie klęski i oswojenie się z...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI