Dramat multikulti

inne Laboratorium

Nie możemy zmusić ludzi, by byli otwarci, liberalni czy nawet tolerancyjni. Ale wszyscy rozumiemy uczciwą społeczną umowę, która zakłada, że mamy takie same prawa i obowiązki. To proste: ja szanuję ciebie, ty szanujesz mnie - mówi Paul Scheffer.

Paul Scheffer jest profesorem studiów europejskich na Uniwersytecie w Tilburgu. Był korespondentem prasowym w Warszawie i Paryżu, publikuje w znaczących europejskich pismach. W 2000 roku napisał esej „Dramat multikulturowy”, który odegrał znaczącą rolę w holenderskiej debacie nad migracją. W Polsce ukazała się jego książka Druga ojczyzna. Imigranci w społeczeństwie otwartym (Wydawnictwo Czarne, 2010).

Paulina Pająk: – „Żyjemy w czasach, gdy prawo bytu przyznaje się tylko postępowi (...). Z wielkim zapamiętaniem transformujemy rzeczywistość: pauperyzację nazywamy krótko i zwięźle wzbogaceniem, połowiczną znajomość języka uznajemy powszechnie za dwujęzyczność, a ciasnotę poglądów traktujemy wyrozumiale” – tak pisze Pan o współczesnej Europie migrantów. Dlaczego uważa Pan, że multikulturalizm zawiódł?
Paul Scheffer:
– Multikulturalizm jest zaprzeczeniem poczucia straty, która zawsze wpisuje się w doświadczenie migracji. Przybysze tęsknią za tym, co zostało za nimi, i próbują odtworzyć rodzinne tradycje w obcych krajach. Dlatego Farah Karimi, pochodząca z Iranu członkini holenderskiego parlamentu, przekonuje, że „dramat multikulturowy” rozgrywa się przede wszystkim w domach imigrantów.
W rozmowie z pewną marokańską kobietą usłyszałem przejmujące słowa: „Boję się, że tracę moje dzieci na rzecz waszego społeczeństwa”. Czuła się rozdarta... Chciała, żeby jej dzieci odniosły sukces, a zarazem obawiała się, że to jeszcze pogłębi przepaść między nimi. Powinniśmy z wielką uwagą słuchać takich zwierzeń, ponieważ pokazują, jak złożone emocje pojawiają się w rodzinach migrantów.
Ale poczucie straty towarzyszy nie tylko przyjezdnym – odczuwają je również rdzenni mieszkańcy. Kiedy patrzymy na miasta, takie jak Amsterdam, widzimy, że połowę populacji stanowią imigranci. Ludzie dostrzegają ogromne zmiany zachodzące w najbliższym otoczeniu i czują, że tracą dobrze znany im świat. Tymczasem multikulturalizm zamyka oczy na konflikty normatywne, obecne w każdym społeczeństwie migrantów.

Jak wyglądają takie konflikty?

– Proszę sobie wyobrazić, że jest Pani dyrektorką jednej z holenderskich szkół. 80 procent uczniów pochodzi z muzułmańskich rodzin. Nauczyciele skarżą się, że coraz trudniej jest im uczyć o Holocauście, bo ich uczniowie nie wierzą, że miał on miejsce. Na lekcjach biologii ryzykownie jest opowiadać o ewolucji, ponieważ większość klasy uważa, że ta teoria to kłamstwo. Nie sposób porozmawiać o twórczości Oscara Wilde’a, bo był gejem. Nawet nauka pływania wywołuje burzę – muzułmańscy rodzice za wysoce niewłaściwe uważają wysyłanie swoich córek na koedukacyjny basen.
Co w takim razie zrobić? Zwolennicy multikulturalizmu, wyznający zasadę „żyj i daj żyć innym”, okroją program. Tymczasem znacznie korzystniejsze jest nauczanie zgodne z tradycyjnym programem. Wtedy szkoła musi zapewnić dzieciom bezpieczne środowisko, w którym będą mogły dowiedzieć się tego, czego nie usłyszą w domu. Ucz­niowie uczą się więc o koszmarze Holocaustu i tajemnicach ewolucji. Odkrywają, że wśród osób, które odegrały znaczącą rolę w europejskiej kulturze, są również geje i lesbijki.
Jestem głęboko przekonany, że dla społeczeństw migrantów kluczowe znaczenie ma znalezienie wspólnych norm, których przestrzeganie pozwoli nam żyć razem przy wszystkich naszych różnicach. Dlatego kiedy muzułmanie zapraszają mnie do siebie, mówię: „Macie pełne prawo budować meczety w Holandii i praktykować religię. Ale tylko pod warunkiem, że szanujecie prawa wyznawców innych religii oraz osób bezwyznaniowych”.

Podkreśla Pan, że idea świeckiego państwa to ważne dziedzictwo europejskie.

– Tak, ale tylko jeśli jest to świeckie państwo z wolnością słowa i wyznania. Wiele razy słyszałem od rdzennych Francuzów czy Holendrów, że „społeczność muzułmańska nie może być częścią otwartego społeczeństwa”. A ja uparcie im powtarzam: „Absolutnie nic nie przemawia za tym, by nie otworzyć się na jeszcze jedną wspólnotę religijną”. A potem rozmawiam z muzułmanami i ostrzegam ich, że kraje europejskie zamkną się przed nimi, jeśli nie będą szanować otwartego społeczeństwa.
Proponuję migrantom i rdzennym mieszkańcom, by jako niezbędne minimum przyjęli pozbawioną sentymentów regułę wzajemności. Oczywiście wiem, że oznacza to „twarde warunki” dla obu stron umowy. Ale jeśli nie uda nam się znaleźć norm, zgodnie z którymi żyje większość osób, społeczeństwo otwarte zostanie zniszczone.
Coraz trudniej żyje się nam na co dzień, ponieważ w społeczeństwie otwartym jest przestrzeń dla rozmaitych fundamentalistów, którzy wierzą, że mają monopol na prawdę. Nie możemy zmusić ludzi, by byli otwarci, liberalni czy nawet tolerancyjni. Ale wszyscy rozumiemy uczciwą społeczną umowę, która zakłada, że mamy takie same prawa i obowiązki. To proste: ja szanuję ciebie, ty szanujesz mnie. Cała idea otwartego społeczeństwa opiera się na
regule wzajemności: moje prawa są twoimi prawami.

W podobnym duchu polityka multikulturalizmu zakłada poszanowanie różnych i odrębnych kultur istniejących obok siebie w społeczeństwie.
– Powiedziałbym, że multikulturalizm raczy nas sentymentalną opowieścią o kulturowym wzbogaceniu społeczeństw migrantów. I tak w Holandii słyszymy czasem, jakie to cudowne, że mamy tylu tureckich migrantów, bo przynieśli do naszego kraju turecką kulturę. Chwileczkę! Po pierwsze większość migrantów jest słabo wykształcona
– to nie elity kulturalne Turcji. Dlatego uważam, że traktowanie ich jako ambasadorów tureckiej kultury jest wprost żenujące. Wielu z nich nigdy nie przeczytało żadnej tureckiej powieści, nie zna ani muzyki, ani teatru swojego kraju pochodzenia. A ich dzieci? Jak wszystkie nastolatki słuchają hip-hopu i oglądają amerykańskie kino. Oczywiście także ci migranci przynoszą ze sobą język, zwyczaje czy kuchnię – ale nie kulturę wysoką. Poza tym multikulturalizm zakłada niezwykle konserwatywną wizję kultury. Mylnie przyjmuje, że społeczności migrantów są stabilne...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI