Drugie małżeństwo – jak uniknąć błędów i zbudować trwały związek?
Drugie małżeństwo pozwala nam wierzyć, że nowy partner jest bez skazy. Po prostu poprzednim razem wybraliśmy niewłaściwą osobę, która – pomimo naszych starań i jak najlepszych chęci – albo nas nie doceniała, albo okazała się pod jakimś względem ułomna. „Skupiamy się na cechach współmałżonka, a nie na procesach zachodzących w relacji, z definicji dotyczących dwojga osób. A to najprostsza droga do kolejnego rozstania” – tłumaczy dr Jeff Larson, amerykański psycholog i psychoterapeuta. „Moi klienci zarzekają się: »Nie zamierzam ponownie popełniać tych samych błędów!«. Ale i tak robią to samo, chyba że zdążą uświadomić sobie, co było przyczyną rozwodu i jaką rolę odegrali w rozpadzie swojego poprzedniego małżeństwa”.
Najnowsze statystyki podane przez Census Bureau, rządową agencję odpowiedzialną za spis ludności, działającą przy United States Department of Commerce wykazały, że rozwodem kończy się połowa pierwszych małżeństw, 67 procent drugich i 73 procent trzecich. Co możemy zrobić, aby nasze drugie małżeństwo było nie tylko szczęśliwe, ale i ostatnie?
POLECAMY
Naiwne przekonanie, że się ułoży – przyczyny rozwodów
Zdaniem badaczy zjawisko tak licznych kolejnych rozwodów tłumaczyć może wypalenie i zniechęcenie wynikające z poczucia porażki. Osoby ponownie biorące ślub często robią to zbyt szybko – nie dają sobie dość czasu, aby odzyskać siły po rozstaniu lub rozpoznać swoje życiowe priorytety. Wchodzą więc w następne małżeństwo z niewłaściwych powodów, nie wyciągając wniosków z dotychczasowych doświadczeń i bezwiednie powielając stare błędy. „Wiele rekonstruowanych rodzin nie radzi sobie w początkowym okresie. Najwięcej kolejnych małżeństw rozpada się w ciągu pierwszych pięciu lat”, ustalili socjologowie Frank F. Furstenberg i Andrew
J. Cherlin.
Wpływ rozwodu na dziecko
W książce Divided Families: What Happens to Children When Parents Part dowodzą oni, że z powstaniem nowej rodziny zawsze wiąże się jakaś strata – albo biologiczni rodzice rozwiedli się, albo jedno z nich zmarło. Tak czy inaczej jest to okres żałoby dla wszystkich członków. Większość dzieci wyobraża sobie, że pewnego dnia mama i tata wrócą do siebie (i nieważne, jak jest to nierealne), a ponowny ślub przekreśla te marzenia. Sprawy komplikują się, gdy biologiczny rodzic porzucił rodzinę i dziecko nie może wyrazić wobec niego swojej złości i żalu. Wówczas cały gniew może wyładowywać na nowym partnerze.
Dlatego biologiczni rodzice oraz ich nowi małżonkowie powinni szybko dojść do porozumienia i stworzyć wspólny front w kwestiach wychowania. Problem jednak w tym, że dorośli zwykle nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Zwykle intuicyjnie przeczuwają, że wszystko „samo jakoś się ułoży” za sprawą wprowadzenia „zamiennika” na miejsce utraconego – w wyniku rozwodu lub śmierci – partnera, co ma pozwolić rodzinie powrócić do poprzedniego stanu. „Naiwne przekonanie, że wraz z pojawieniem się nowego męża/żony wszystko wróci na swoje miejsce, może siać spustoszenie w nadal kształtującym się związku. Wyraźnie widać to w początkowym okresie, gdy nadzieje partnerów zaczynają się stopniowo rozwiewać, pozostawiając ich w poczuciu rozczarowania i zniechęcenia”, piszą Furstenberg i Cherlin.
Duchy przeszłości
Drugie małżeństwo może pozornie przypominać każde – ot, dwoje ludzi, mnóstwo nadziei, miłości i seksu plus pragnienie zbudowania nowej relacji. Ale każdy związek doświadcza pełnej niebezpieczeństw dynamiki i to ona sprawia, że kolejne małżeństwo zwykle jest słabsze od pierwszego.
„Miłość karmi nas złudzeniami. Uważamy, że ta nowa, niezwykle ważna i intensywna więź, jaką tworzymy z nowym partnerem jest wyjątkowa. W takich okolicznościach podstawowa wiedza na temat relacji po prostu się nie włącza”, przestrzega dr William J. Doherty, dyrektor Marriage and Family Therapy Program na University of Minnesota i autor The Intentional Family: Simple Rituals to Strengthen Family Ties. „Naprawdę wtedy wierzysz, że »problemy są dla zwykłych ludzi, a nasz związek z pewnością do zwyczajnych nie należy«. Myślisz »moje poprzednie małżeństwo rozpadło się, problem musiał być zatem po stronie byłego współmałżonka«”.
Opinię Doherty’ego podziela Diane Sollee, terapeutka rodzinna kierująca organizacją Coalition for Marriage, Family and Cou[-]ples Education. „Z wiekiem teoretycznie ludzie powinni stawać się mądrzejsi, wyciągać wnioski z nieudanych związków i lepiej radzić sobie za drugim razem. Ale w większości przypadków tak się nie dzieje. Skąd ta beztroska? To jakby wmawiać sobie: nawet jeśli przegrałem ten mecz, następnym razem wygram. Owszem, wygrasz, ale tylko wtedy, kiedy przed powrotem na boisko opanujesz kilka przydatnych umiejętności”.
Mark Banschick, psychiatra i autor serii The Intelligent Divorce, jednej z przyczyn rozpadu pierwszych małżeństw upatruje we wzroście samowystarczalności obu płci. „Kobiety stały się dziś bardziej niezależne finansowo, a mężczyźni znacznie sprawniej radzą sobie z domowymi obowiązkami. Staliśmy się niezależni w obu obszarach, a wchodząc w kolejny związek, silniej odczuwamy przymus chronienia siebie: emocjonalnie i finansowo”. Jednak według Banschicka podstawowym czynnikiem wpływającym na rozpad drugiego i trzeciego małżeństwa jest brak „spoiwa” łączącego nową rodzinę. „Dzieci działają jak czynnik stabilizujący, a ponieważ większość z nich rodzi się w trakcie pierwszego małżeństwa, gdy rodzice mają do około trzydziestu pięciu lat, większość par nie ma potem wspólnego potomstwa. Łatwiej odejść, gdy nie dzieli się za nikogo odpowiedzialności. Być może utrzymywanie związku »dla dobra dzieci« nie jest wystarczającym powodem, ale czasem potrafi go ocalić”.
Jak na ironię, obecność dzieci z poprzednich małżeństw często prowadzi do napięć. Oswojenie się z pociechami nowego współmałżonka i jego/jej relacji z nimi bywa trudne – nierzadko pojawia się zazdrość, rywalizacja i kłótnie. W miarę dołączania do rodziny coraz większej liczby osób, relacje stają się coraz bardziej skomplikowane. Dr Doherty wyjaśnia: „Kiedy ponownie bierzecie ślub, wiążecie się również z bliskimi partnera, przede wszystkim z jego byłą/byłym. A kiedy są dzieci, eks pośrednio zyskuje wpływ na życie waszego domu: odbierając je i przywożąc, zabierając głos odnośnie wychowania czy zgłaszając własne oczekiwania”.
„Byli” są obecni w nowych rodzinach także poprzez kontakty z rodzicami czy rodzeństwem eksmałżonków. Żyją też w ich wspomnieniach czy marzeniach i mogą mieć wpływ na… sferę seksualną. Jak podkreślają terapeuci pracujący z parami, które ponownie weszły w związek małżeński, w łóżku zawsze znajdują się co najmniej cztery osoby: ona, on oraz jego była i jej były.
Złudne pokrewieństwo dusz – brak dopasowania w małżeństwie
Zdarza się, że partnerzy „w kryzysie” docierają do punktu, w którym stwierdzają, że są tylko dwojgiem źle dopasowanych ludzi. To zwykle poprzedza decyzję o rozpadzie małżeństwa i wyruszenie na poszukiwanie „właściwej osoby”. Niestety, szanse na udane małżeństwo spadają po każdej próbie znalezienia szczęścia w nowej relacji, uważa psychiatra Scott Haltzman, autor serii The Secrets of Happily Married Men, The Secrets of Happily Married Women oraz The Secrets of Happy Families. „Nawet jeśli jesteśmy przekonani, że dobrze znamy osobę, z którą się pobieramy, możemy być czasowo zaślepieni miłością. Wtedy minimalizujemy czy wręcz ignorujemy sygnały, które skomplikowałyby tę relację”, mówi dr Haltzman.
Gdybyśmy tylko mogli znaleźć osobę, z którą będziemy idealnie dopasowani – fizycznie, emocjonalnie i seksualnie – z pewnością żylibyśmy długo i szczęśliwie, prawda? Według badań psycholog Renae Franiuk z Aurora University, opublikowanych niedawno w „Journal of Social and Personal Relationships”, odpowiedź brzmi: „Nie”. Okazuje się, że ludzie, którzy wierzą w „pokrewieństwo dusz”, ryzykują życie ze złamanym sercem i nieustannym wchodzeniem w nieudane związki. Co gorsza, mogą też sabotować te udane. „Ukryte teorie stosunków”, którymi zajmuje się dr Franiuk „krystalizują nasze przekonania o tym, co się dzieje, gdy dwoje ludzi tworzy intymną więź”. Nazywane są „ukrytymi”, ponieważ chowają się za naszymi myślami, opiniami i postawami wobec intymnych kontaktów. „Mamy tendencję do konsekwentnego trzymania się tych teorii, skrywanych w cieniu interakcji społecznych. Ktoś wierzący w istnienie »bratniej duszy« stale porównuje potencjalnych partnerów do wyidealizowanego obrazu mężczyzny/kobiety. Gdy jesteś w związku, podświadomie zestawiasz rzeczywistą osobę z idealnym modelem swojej »jedynej i prawdziwej miłości«”.
Wiara w bratnią duszę
Marzenie „pewnego dnia spotkam swoją damę serca/przybędzie mój książę na białym koniu” jest dość powszechne. W 2011 roku ośrodek badania opinii publicznej Marist Poll podał, że 73 procent Amerykanów wierzy, iż jest im przeznaczona „jedna prawdziwa bratnia dusza”. Co ciekawe, odsetek ten jest nieznacznie większy w przypadku mężczyzn (74 proc.) niż kobiet (71 proc.).
Dr Haltzman wyjaśnia: „Większość z nas poświęca sporo czasu na filtrowanie potencjalnych kandydatów pod kątem dopasowania. Niektórzy uważają, że jest to kwestia znalezienia tzw. pokrewnej duszy. Zawieramy związek małżeński, wierząc, że partner jest właśnie tą jedyną, najbardziej odpowiednią dla nas osobą”. Mogłoby się to potwierdzić, gdyby wybór życiowego partnera za każdym razem kończył się „i żyli długo i szczęśliwie”. Ale wskaźniki rozwodów brzmią jak podzwonne tej teorii. Jeśli wierzymy, że do zawarcia małżeństwa musimy znaleźć odpowiednią osobę, to „nasze małżeństwo staje się permanentnym testem, który ma za zadanie udowodnić, że mieliśmy rację dokonując takiego, a nie innego wyboru”. Niestety, zdaniem psychiatry dzisiejsza kultura nie pomaga wytrwać w złożonych przed ołtarzem czy w urzędzie obietnicach – zamiast tego zewsząd bombardują nas komunikaty w rodzaju: „Zasługujesz na to, co najlepsze”.
Nauka na błędach w małżeństwie
Stephanie Coontz, autorka Marriage, a History: How Love Conquered Marriage, rozmawiając z osobami, których ponowne małżeństwa były udane, odkryła przepis na sukces. Po pierwsze partnerzy potrafili przyznać się do błędów popełnionych w swoich pierwszych małżeństwach (i oparli się pokusie, aby zrzucić całą winę na „byłych”), a po drugie – zrezygnowali z zachowań opartych na stereotypowym pojmowaniu ról społecznych.
W jednym z wywiadów badaczka stwierdziła: „Z tego wynika prosta lekcja: uczcie się na własnych błędach. To naturalne, że po rozwodzie każde z małżonków chciałoby winić drugą osobę za większość (jeśli nie wszystkie) spraw, które poszły nie tak. W większości nieudanych małżeństw oboje są współwinni i w nieskończoność można by polemizować, kto komu, co (i z kim) uczynił. Ale wzajemne oskarżenia i przypisywanie odpowiedzialności za to, co się w starym związku nie udało, nie pomoże nowemu. Po rozwodzie warto zrobić krok wstecz i zastanowić się nad tym wszystkim – samemu, razem z dobrym przyjacielem albo profesjonalistą. Spojrzeć na pierwsze małżeństwo tak uważnie, jak trener przegląda nagrania z meczu, wyłapując to, co w zespole poszło dobrze, co źle”.
Dr Robert F. Stahmann, współautor Premarital ^ Remarital Counseling: the Professional’s Handbook i przewodniczący Marriage Preparation Research Project uważa, że największą przyczyną niepowodzeń kolejnych relacji jest nasz egoizm. Jego zdaniem zawierając związek, powinniśmy pamiętać, że „najważniejszy jest teraz nowy mąż/żona i że nie wolno przelewać swoich frustracji z poprzedniego małżeństwa na nowego partnera. Przecież on/ona chce zacząć z nami wszystko od początku”. Dlatego, aby kolejne małżeństwo odniosło sukces, partnerzy powinni zmienić nastawienie na mniej egoistyczne. „Muszą zdawać sobie sprawę, że istnieje historia czegoś, co zdarzyło się wcześniej. Nie powinni więc ulegać zazdrości i ograniczać lub odcinać współmałżonkowi kontakt z dziećmi, tak samo jak nie mogą odciąć jego przeszłości”.
Pary, które odniosły sukces, zrozumiały, że nie ma partnera idealnego, tylko że każde z nich musi starać się, aby utrzymać związek silnym i interesującym. Taka praca nad sobą i relacją może prowadzić do głębszego doświadczania bliskości przez partnerów. Według Scotta Haltzmana wielu z nas wkłada niewiele wysiłku w relację, po czym stwierdza: „Zrobiłem dość, wystarczy”. Ale, jak zauważa psychiatra, niewiele osób postępuje tak ze swoimi dziećmi. „Pomimo ich wad, choć niekiedy potrafią doprowadzać nas do szału bardziej niż nasi małżonkowie, nie chcemy przecież nikogo innego. Jeśli więc bierzesz ślub z osobą, z którą zamierzasz spędzić resztę życia, musisz też znaleźć sposób, aby tak naprawdę się stało. Dlatego przestań ciągle rozglądać się za wyjściem awaryjnym”.
***
Powtórne małżeństwa w Polsce
W 2011 roku na 1000 zawieranych małżeństw, przypadało średnio 839 związków kawalerów z pannami (rok wcześniej 847) – wynika z raportu GUS „Sytuacja Demograficzna Polski w latach 2011–2012” (stworzonym na podstawie danych ze spisów powszechnych prowadzonych w 2002 i 2011). Udział małżeństw powtórnych zawieranych przez osoby owdowiałe lub rozwiedzione wynosił w 2011 roku 5,3 proc. (dziesięć lat wcześniej: 4,0 proc). W 2011 roku rozwiodło się prawie 65 tys. par małżeńskich – o ponad 3 tys. więcej niż w 2010 roku. Brak natomiast danych dotyczących rozwodów drugich i kolejnych małżeństw.