Ćwiczenia z rodzicielstwa

Poradnik pozytywnego myślenia na czas wyzwań

W naszej jadalni słowa przecinały powietrze jak kule armatnie. Łzy leciały z oczu. Drzwi ledwo wytrzymywały w zawiasach od trzaskania. Krzyczeliśmy zamiast mówić i kminiliśmy zamiast spać. Kiedy stawałam się rodzicem nastolatka było to dla mnie i mojego męża cholernie trudne, a dla mojego ego dodatkowo bolesne, bo wcześniej żyłam w poczuciu, że kwestie komunikacyjne mam zasadniczo ogarnięte. Tymczasem miałam przed sobą najtrudniejsze ćwiczenie komunikacyjne w swoim życiu, a mój syn stał się moim personalnym trenerem. 
„Kiedy uczeń jest gotowy, nauczyciel się pojawia” – tak głosi mądre przysłowie. Nie mam jednak przekonania, żeby ta reguła obowiązywała wtedy, kiedy stajemy się rodzicami nastolatków. Czy jesteśmy gotowi czy nie, nasze dzieci przekształcają się i stawiają przed nami zadania, które w wielu momentach wydają się nas przerastać. 
W pewnym momencie rzuciłam się do lektur i okazało się, że dwie z nich w połączeniu z tak zwaną pracą nad sobą wystarczyły, żeby zobaczyć naprawdę dużą różnicę. Pierwsza z nich to Nastolatki. Kiedy kończy się wychowanie? Jespera Juula. Wśród różnych zdań i paragrafów, które budziły mój opór, autor umieścił myśl, która otwarła mi oczy. Myśl była taka: najważniejszą rzeczą, jaką rodzic może dać swojemu nastoletniemu dziecku, jest zaufanie. I nie chodzi o zaufanie, że to dziecko kiedyś stanie się takie, jakie wydaje nam się, że powinno być. Nie chodzi też o zaufanie dotyczące bieżących decyzji, które podejmuje. Chodzi o zaufanie, że ten człowiek kiedyś stanie się tym, kim chce się stać. Ta myśl była dla mnie ważna, ponieważ pozwoliła mi zobaczyć coś, czego wcześniej nie udawało mi się widzieć – nie...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI