Zagubieni w drodze do samych siebie

Wstęp

Uczniowie pochodzący z rodzin patologicznych - poniżani, bici, bez prawidłowych wzorców - uważają, że są gorsi od rówieśników. To przekonanie podświadomie pcha ich do zachowań dewiacyjnych lub powoduje wycofanie i zamknięcie się w sobie. Potrafią odnaleźć się jedynie w grupie, w której dominują zachowania patologiczne - bo tylko takie znają. Bez pomocy mają niewielkie szanse na pozytywne kształtowanie własnej tożsamości. Od wrażliwości wychowawców zależy, czy taką pomoc w porę uzyskają.

Szukający tożsamości uczeń zadaje sobie pytanie: kim jestem, co inni myślą o mnie, ile dla nich znaczę? W tych poszukiwaniach potrzebuje zarówno wsparcia, jak i wzorca. Na początku takim modelem są rodzice. Obserwując ich, dziecko dowiaduje się, jak prawidłowo funkcjonować i kształtować własną tożsamość. Zatem, gdy przykłady i wzorce z najbliższego otoczenia nie są najlepsze (znacznie odbiegają od przyjętych norm społecznych) lub w otoczeniu dziecka nie ma znaczących dorosłych – pojawiają się problemy.

Gdy dziecko wychowuje się w rodzinie patologicznej, nie ma możliwości pozytywnego spojrzenia na siebie poprzez osobę rodzica. W takiej rodzinie rodzic najczęściej nie jest zainteresowany rozwojem dziecka i nie daje właściwego przykładu. Gdy dziecko nie ma rodziny, szuka znaczącej osoby tam, gdzie przyszło mu żyć: w ośrodku wychowawczym, w domu dziecka, w szkole. Jeżeli nie ma skąd czerpać wiedzy o tym, jak wzrastać, jeżeli nie może przejrzeć się w życzliwych oczach bliskiego dorosłego, jeżeli nie ma poczucia bezpieczeństwa (zwłaszcza emocjonalnego), nie może prawidłowo rozwijać się i kształtować tożsamości. W takiej sytuacji właśnie nauczyciele mogą prawdziwie wspierać młodych ludzi. „Młody człowiek, który nie jest pewien swej tożsamości, unika intymności interpersonalnej; jednak im staje się pewniejszy siebie, tym bardziej jej poszukuje w formie przyjaźni, walki, przywództwa, miłości i inspiracji.” (E.H. Erikson) Jak sprawić, aby młody człowiek stał się pewniejszy siebie? Oto kilka opisów przypadków uczniów, z którymi zetknęłam w swojej pracy pedagogicznej i terapeutycznej.

AREK
Arek miał 17 lat, uczył się w szkole ponadgimnazjalnej. Był wycofany, nerwowy i nieufny. Ponad rok próbowałam nawiązać z nim kontakt. Ilekroć zbliżałam się do niego, spotykałam się z agresywną reakcją niewerbalną: sprawiał wrażenie, jakby chciał mnie uderzyć. Wielokrotnie widziałam jak płakał. Podejrzewałam, że jest krzywdzony, nie mogłam tylko dowiedzieć się przez kogo i w jakim stopniu. Pewnego dnia usłyszałam podczas przerwy rozmowę kilku uczniów o sytuacji, jaka wydarzyła się na lekcji – chłopcy komentowali zachowanie nauczyciela, który upokorzył ich kolegę. Gdy zobaczyłam płaczącego Arka siedzącego samotnie na ławce, domyśliłam się, że to o niego chodzi. Nie chciał ze mną rozmawiać, więc poprosiłam, by mnie wysłuchał. Powiedziałam mu o prawie do szacunku i godności osobistej, że człowiek może kształtować obraz samego siebie nie w oparciu o krzywdzące opinie innych. Chłopak zapytał: „Więc nauczyciel nie miał prawa mnie poniżać?”.
Potwierdziłam. Wtedy Arek zaczął ze mną rozmawiać, opowiedział o konflikcie z ojcem, który również go poniża, nie szanuje jego praw i jest bardzo despotyczny. Zachowania ojca i nauczyciela sprawiły, że Arek nie ufał nikomu i nie wierzył, że ktoś zechce mu pomóc. Dopiero gdy usłyszał o swoich prawach, zrozumiał, że może sam kształtować własną tożsamość. Byłam pierwszym człowiekiem, któremu zaufał. A potem rozejrzał się wokół i spostrzegł innych życzliwych ludzi. Zaczął z nimi rozmawiać. Jego funkcjonowanie w klasie zmieniło się, zaprzyjaźnił się z kolegami i znalazł dziewczynę.

KLAUDIA
Klaudia miała 17 lat, uczyła się w liceum. Sprawiała wrażenie, jakby nie widziała świata lub jakby chciała, aby świat jej nie widział. Ojciec stawiał jej wymagania, którym nie mogła sprostać. Klaudia była dobrą uczennicą (średnia ponad 4), pracowała ponad siły, zarywała noce, po powrocie ze szkoły nie wychodziła z domu, nie miała koleżanek, była nieustannie zmęczona. Jednak ojciec ciągle twierdził, że córka za mało pracuje i wymagał od niej lepszych ocen. Krytykował również jej wygląd. Poniżana przez ojca dziewczyna stała się ofiarą, co z kolei zauważyli koledzy z klasy i zaczęli wyładowywać na niej własne frustracje. Często rozmawiałam z Klaudią o jej prawach, pomogłam zrozumieć, że jest bardzo pracowita i że efekty jej pracy są fantastyczne. Wyjaśniłam też przyczynę zachowania kolegów z klasy – że w ten sposób chcą ją zniechęcić do pracy, żeby nie była od niech lepsza. Wspólnie zastanawiałyśmy się, jak zmienić jej postawę, by uodporniła się na zaczepki rówieśników. Po jakimś czasie dziewczyna doceniła swoją pracę i dostrzegła własną wartość. Zmieniła również nastawienie do ojca, potrafiła bronić się przed atakami kolegów z klasy. Postanowiła zmienić swoje zachowanie w szkole – nie będzie już płakać, nie będzie też pracować ponad siły, bo i tak uczy się wystarczająco dużo. Zaczęła konstruować własną tożsamość, przeglądając się w lustrze swoich osiągnięć i wartości. Przestała patrzeć na siebie oczyma ojca i kolegów.

MACIEK
Maciek trafił do pierwszej klasy szkoły zasadniczej jako 19-latek. Na początku roku szkolnego, podczas krótkich spacerów wokół szkoły, opowiadał mi o swoim dotychczasowym życiu. Wychowywał się w domach dziecka, później trafił do zakładu wychowawczego. Dostał wyrok w zawieszeniu, zamieniony na przymusową naukę w obecnej szkole. Była to szkoła z internatem, prowadzona przez zgromadzenie zakonne. Chłopak nie potrafił się odnaleźć w placówce, w której panowały – jak sam mówił – zasady inne niż w ośrodku wychowawczym: nie tolerowano przemocy i przekleństw. A on lubił ok...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI