Zaglądanie za krawędź życia

Wstęp

Co łączy alpinistów z mistykami? Dlaczego ludzie chcą zaglądać za krawędź życia? O czym śnią alpiniści na szczytach gór? Czy alpiniści boją się śmierci? - odpowiada Zdzisław Jan Ryn Profesor Zdzisław Jan Ryn jest psychiatrą, specjalistą w dziedzinie medycyny wysokogórskiej. Rozprawę doktorską i rozprawę habilitacyjną poświęcił zaburzeniom pojawiającym się u wspinaczy na największych wysokościach. Do dzisiaj prace te inspirują naukowców na całym świecie. Profesor Ryn uczestniczył w wielu wyprawach w Hindukusz, Andy i Alpy. Należy do grupy 100 lekarzy-alpinistów, którzy przeżyli zarówno chorobę wysokościową, jak i ekstazy na najwyższych górach świata.

Piotr Żak, Michał Gumowski: Na ogromnych wysokościach wspinacze przeżywają ekstazy niemal takie jak te, których doświadczali wielcy mistycy religijni. Pisał Pan Profesor o tym w artykule „Droga do bezgranicznej wolności”, który ukazał się w pierwszym numerze „Charakterów”. Na czym te stany polegają? Co je powoduje?
Zdzisław Jan Ryn: – To stany zmienionej świadomości spowodowane doprowadzeniem organizmu do granicy życia i śmierci. Doświadczenia te pozostawiają w alpinistach tak silne wrażenie, że gotowi są powracać w góry, żeby znów je przeżywać. Wielu stających na najwyższych szczytach świata doznawało poczucia bliskości Boga. Mój przyjaciel, lekarz z Katalonii, który wszedł na Everest, napisał piękną książkę „Nie spotkałem Pana Boga na Evereście”. Jest agnostykiem, ale w tej książce przyznał, że nigdy nie miał takiego poczucia bliskości Boga jak wtedy, na najwyższym szczycie Ziemi. Wierzchołki gór od wieków były uważane za miejsca święte, za miejsce kontaktu ziemi i nieba. We wszystkich kulturach istnieją święte góry. Doznania ekstatyczne to najmniej zbadana sfera przeżyć alpinistów, ale nie mam wątpliwości, że w niej tkwi najprawdziwsza, najsilniejsza motywacja do wchodzenia na najwyższe szczyty. To potrzeba zbliżenia się do krawędzi życia, zajrzenia za nią.

Z czego wynika zbieżność ekstatycznych stanów ludzi przebywających na ogromnych wysokościach ze stanami mistyków religijnych?
– W poszukiwaniu Absolutu człowiek świadomie odcina się od zwykłych, codziennych bodźców. Można powiedzieć, że jest to świadomie sprowokowana deprywacja sensoryczna, czyli znaczne ograniczenie lub odcięcie dopływu zewnętrznych bodźców. To dlatego na przykład greccy mnisi zamykają się w samotniach wykutych na wierzchołkach niedostępnych skał. Znacznie łatwiej wejść w trans mistyczny czy religijny w osamotnieniu, przy hipoksji, czyli niedostatku tlenu na dużej wysokości, przy zakłóconej fizjologii.

Po raz pierwszy objawów choroby wysokościowej doznał Pan w 1966 roku podczas wspinaczki na Elbrus. Co się wtedy stało?
– Byliśmy bardzo zmęczeni kilkudniową wspinaczką. Przenocowaliśmy w nieistniejącej już bazie Prijut Adinadcatij. Ruszyliśmy koło drugiej po północy, żeby wejść na szczyt o świcie i wrócić przed załamaniem pogody w południe. Szliśmy łatwą drogą, osiągnęliśmy wysokość ponad pięciu tysięcy metrów nad poziomem morza. Choć grupa była kilkuosobowa, pojawiło się u mnie poczucie absolutnej samotności, wręcz autystycznego zamknięcia w sobie. I w tym stanie nagle posłyszałem, jak dźwięk czekana wbijanego w lód przemienia się piękną melodię, w coś między muzyką a śpiewem ptaków, zwielokrotnione jak echo w przestrzeni. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że doznaję zaburzeń percepcji. Trwało to kilkanaście minut. Odpocząłem, iluzje słuchowe minęły i mogłem kontynuować wspinaczkę.

– Czy to było tylko zmęczenie?
– Nie. Na taki mój stan złożyło się kilka elementów. Byłem w stanie dużego napięcia emocjonalnego, gdyż kilka godzin wcześniej musiałem ostatecznie zadecydować, kto weźmie udział w wejściu na szczyt. Poza tym, co ważniejsze, po raz pierwszy byłem na takiej wysokości. Niedostatek tlenu spowodował też paskudny ból głowy, uczucie duszności, przyspieszony puls i oddech. Moje iluzje słuchowe, w połączeniu z tymi objawami, przedstawiały klasyczny obraz choroby wysokościowej.

Systematyczne badania nad tym, co dzieje się z ludźmi przebywającymi na dużych wysokościach, rozpoczął Pan Profesor, przygotowując rozprawę doktorską, zainspirowaną przeżyciami w czasie wyprawy na Elbrus. Czy Pana badania dały jakąś praktyczną wiedzę ludziom wspinającym się na najwyższe szczyty?
– Jestem przekonany, że tak. Wykazałem przede wszystkim, że można zapobiegać trwałym uszkodzeniom mózgu na dużej wysokości, a tym samym chronić przed najgroźniejszym powikłaniem w przebiegu choroby górskiej – wysokościowym obrzękiem mózgu. Podstawą jest diagnoza przedwyprawowa, czyli między innymi zbadanie możliwości fizycznych organizmu i skłonności do ryzyka. Ludzie gór muszą spełniać od...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI