Zabójczy perfekcjonizm

Psychologia i życie

Często uważamy, że jest zaletą, cechą osób dokładnych, skrupulatnych, niezadowalających się bylejakością. Jednak naukowcy biją na alarm: perfekcjonizm może być groźny i przyczyniać się do spadku nastroju, samooceny i poczucia sensu życia.

Nastawienie na sukces jest obecnie bardzo powszechne – niestety zdarza się, że do jego osiągnięcia przyczyniają się pewne szkodliwe zachowania, a przez to sukces jest krótkofalowy. Bardziej liczy się efekt, czyli osiągnięty cel, niż nasz dobrostan psychiczny. Pęd za tym, aby utrzymać dobry wizerunek oraz swoją karierę na topie, sprawia, że części z nas dosięgają problemy natury emocjonalnej. Wpadamy w pracoholizm, bo pragniemy być wydajni i doceniani przez pracodawców; dotykają nas zaburzenia odżywiania, bo chcemy mieć tak szczupłe ciało jak podziwiani celebryci. Trapią nas lęki i depresyjność, kiedy obraz naszego Ja idealnego zastępuje Ja realne i mierzymy się z prawdą o sobie – z tym, że zdarzają się nam potknięcia, niedociągnięcia, że czasem nie potrafimy sprostać oczekiwaniom innych.

Nikt nie zaprzeczy, że dobrze jest szlifować swój charakter, troszczyć się o dobry wygląd, podnosić kwalifikacje. To pomaga nam utrzymać samoocenę i daje poczucie sensu życia. Często poprzez podnoszenie kompetencji dojrzewamy, nabieramy coraz więcej umiejętności, co czyni nasze życie pełniejszym, bardziej treściwym i sprawia, że wiele drzwi stoi przed nami otworem. Ale jest też druga strona medalu. „Dbam o swój rozwój” – często perfekcjoniści opisują tak swoje permanentne wspinanie się.

Dla nich ten proces nie ma końca. Każdy szczyt jest jedynie punktem na drodze do tego, by dalej dążyć do ideału. Chcą być coraz lepsi, mieć coraz więcej, a sam cel wciąż przesuwa się za horyzont ich możliwości. Kultura niedosytu, w którą wszyscy jesteśmy w pewien sposób uwikłani, nakazuje bez przerwy podnosić poprzeczkę, nie zadowalać się aktualnymi osiągnięciami, tylko stale myśleć o kolejnych, nieustannie udowadniać sobie i innym, że jesteśmy wystarczająco dobrzy, zdolni, utalentowani. Trudno cieszyć się tym co mamy, jeśli nie potrafimy trwać w teraźniejszości. Perfekcjoniści uciekają od niej w fantazjowanie o przyszłych sukcesach, doszlifowaniu swoich umiejętności, kolejnych osiągnięciach. „Teraz” wywołuje w nich niedosyt. Liczy się bowiem tylko to, co jeszcze nie jest zdobyte.

Na tle innych tańczysz miernie

Marta jest ambitną studentką ostatniego roku psychologii z dużego miasta – pracuje, studiuje, marzy jej się kariera naukowa. Twierdzi, że nadaje się do takiej pracy, ponieważ jest perfekcjonistką. „Od dziecka wpajano mi do głowy myśl: jeśli chcesz coś znaczyć, musisz dawać z siebie wszystko”. Marta zdecydowanie chce „coś znaczyć”. Dla taty, który od zawsze stawiał jej bardzo wysokie wymagania, i dla mamy – naukowczyni, której ciężko dorównać w czymkolwiek, bo począwszy od zarządzania karierą, a skończywszy na zarządzaniu porządkiem w mieszkaniu, wszystko robi doskonale. Marta nie znosi porażek, wpada w szał, gdy coś jej nie wychodzi. Stawia sobie cele za każdym razem bardziej spektakularne. Kiedy tylko coś osiąga, przestaje ją to bawić. Sukces cieszy ją przez chwilę, bo potem znowu okazuje się, że można było zrobić jeszcze więcej. „To się zaczęło w szkole baletowej” – wspomina. – „Miałam do wykonania bardzo trudną choreografię. Pokazałam ją mamie. Pokiwała głową z uznaniem, ale potem podczas prezentacji powiedziała, że na tle innych dziewczynek tańczę raczej miernie. Byłam wstrząśnięta, bo naprawdę włożyłam w ten występ całe serce”.

Marta zinternalizowała krytyczny głos matki, dzisiaj ta surowość jest jej osobistą narracją. Większość swoich poczynań ocenia jako mierne i bezwartościowe. Rzadkie porażki przeżywa dotkliwie, a sukcesy dewaluuje. Kiedy niedawno wygrała konkurs na uczelni, uznała, że kryteria i jego poziom były mierne. Słowo to powtarza jak mantrę, uczyniła z niego swoisty bat na samą siebie. Kiedy opada z sił, a bezlitosne standardy nie pozwalają jej na wytchnienie, przypomina sobie, że musi być kimś i coś znaczyć. Jak twierdzi, ta presja motywuje ją do działania. Marta jednak nie czuje się najlepiej. Doskwiera jej nadciśnienie, zażywa leki antydepresyjne i uspokajające. Jest samotna. Mówi, że nie ma czasu na tworzenie relacji i lekceważąco wyraża się o osobach, które zajmują się „głupotami” (np. randkami czy biwakowaniem za miastem) zamiast ciężką pracą. Nie umie odpocząć. Wakacje bez laptopa – to, jak twierdzi,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI