Wzrok tekstu nie lubi

Wstęp

Nie uważam istnienia tekstu za zło. Uważam natomiast, że tekst, a właściwie czytanie tekstu jest czymś nienaturalnym dla naszego wzroku. Ograniczajmy zatem czas pracy z tekstem i uczmy się, jak przeciwdziałać zmęczeniu czy wadom oczu – mówi MIKOŁAJ MARKIEWICZ.

Mikołaj Markiewicz jest psychologiem, twórcą metody Trening Widzenia®. Usprawnianiem widzenia zajmuje się od 33 lat. Kieruje Ośrodkiem Treningu i Terapii Widzenia w Warszawie (www.treningwidzenia.pl).

Piotr Żak: – Głosi Pan tezę, że czeka nas katastrofa edukacyjna, bo nie można już dłużej traktować wzroku tak, jak traktowany jest w szkołach. Skąd takie ostrzeżenie?
Mikołaj Markiewicz: – Kiedyś wstrząsnęły mną wyniki badań przeprowadzonych przez profesora Younga, amerykańskiego okulistę. Uczony badał wzrok jednej z grup Eskimosów w Kanadzie. Żyło ono na obrzeżach cywilizacji, a dzieci w wieku 6–7 lat były pierwszym pokoleniem, które poszło do szkoły. Young stwierdził u tych dzieci czterdzieści razy więcej przypadków wad wzroku niż u ich starszych współplemieńców, którzy do szkoły nie chodzili. Są też polskie badania z 2007 roku, którymi objęci zostali uczniowie klas 4–6 z warszawskich szkół. Wynikało z nich, że okulary powinno założyć 53,5 procent dzieci, zaś
u 32 procent zaczynała się wada wzroku, ale ta grupa jeszcze nie potrzebowała okularów. Dobry wzrok miało 14,5 procent badanych uczniów! To jest dramat!

Czyli właściwie można mówić o chorobie cywilizacyjnej.
– Na to wygląda. Moim zdaniem sama krótkowzroczność to wierzchołek góry lodowej, której podstawą są trudności szkolne, np. kłopoty z koncentracją, rozumieniem liter i cyfr, spowolnione tempo czytania i pisania, kłopoty z utrzymaniem się w liniaturze, trudności w koordynacji wzroku z innymi umiejętnościami. Od 20 lat, jeśli tylko jestem w Polsce, kilkanaście razy w roku prowadzę weekendowe zajęcia dla osób z problemami widzenia, w tym dla rodziców z dziećmi. Niemal na każdych zajęciach słyszę o problemach w szkole, o których wcześniej nie słyszałem. Niestety, nie ma badań, które pokazywałyby, jak poważne są te trudności. Więcej mówi się o krótkowzroczności. Zdaniem profesora Jerzego Szaflika, byłego krajowego konsultanta do spraw okulistyki, główną przyczyną krótkowzroczności jest to, że dziecko czyta z małej odległości. To zaburza proces akomodacji, czyli dostosowania wzroku do patrzenia na obiekty w różnych odległościach. Skoro już medycyna o tym mówi, to może warto pomyśleć, jak problemy ze wzrokiem wpływają na ogólny rozwój dziecka i czy nie dałoby się czegoś zrobić, żeby chociaż ograniczyć tę epidemię.

Moim zdaniem wymagałoby to zaproponowania zupełnie nowych metod uczenia, które uwzględniałyby właściwości ludzkiego wzroku i chroniły go. Właściwie byłaby to budowa systemu od podstaw.
– Ja wiem, że taka rewolucja jest na razie niemożliwa, ale od czegoś musimy zacząć. Najchętniej zacząłbym od badań, które sprawdzałyby, w jakim stopniu różne propozycje nauczyciela sprawiają, że wzrok dziecka mniej się męczy. Nauczyciel może na przykład zaproponować: „Umawiamy się, że jak jest wykład, to możecie popatrzeć w okno”. Albo zadbać o to, żeby po klasówce dzieci mogły zamknąć oczy, zasłonić, rozmasować ich okolice.

Taką przerwę można zaproponować w czasie lekcji, np. na dwie minuty uczniowie odkładają wszystko i siedzą z zamkniętymi oczami…
– ...wyobrażając sobie, że patrzą daleko. Uczniowie mogą też wstać i podejść do okna. To są proste techniki, ale wiem z własnego doświadczenia, że moim klientom zmienia się życie, kiedy się ich nauczą. Według mnie w szkole musimy zacząć myśleć o zmianach w nauczaniu, bo wzrok nie jest stworzony do pracy z tekstem.

Jak to, szkoła bez tekstu?!
– Australijski pisarz i podróżnik Bruce Chatwin napisał kiedyś książkę Pieśń stworzenia. Poświęcił...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI