Wystarczy, że jesteście młodzi

Wstęp

Święty Jan Bosko był przekonany, że wychowanie powinno być takim towarzyszeniem wychowankowi, aby nie musiał on stawiać czoła sytuacjom przekraczającym jego możliwości obrony przed złem: „Wychowankom niech się zostawia dużo swobody, by mogli skakać, biegać i hałasować do woli. Gimnastyka, muzyka, deklamacje, teatr, przechadzki są najskuteczniejszym środkiem do osiągnięcia karności, zachowania moralności i zdrowia. Należy tylko uważać, żeby przedmiot rozrywki, osoby biorące w niej udział i rozmowy, jakie jej towarzyszą, były nienaganne”.

Święty Jan Bosko (Giovanni Bosco) urodził w 15 sierpnia 1815 roku w ubogiej rodzinie, w Becchi niedaleko Turynu (Włochy). Gdy miał dwa lata, stracił ojca. Wychowaniem chłopca zajęła się kochająca i wymagająca matka. Brak ojca w znacznej mierze wpłynął na sposób rozumienia przez niego kapłaństwa – chciał być duchowym ojcem dla chłopców z biednych środowisk, pozbawionych wsparcia rodzin. W wieku 9 lat miał sen, który znacznie zaważył na jego życiu: wilki zamieniały się w owce, a Jezus i Maryja pouczyli go, że nie przemocą, ale łagodnością jest w stanie zmienić zachowanie kolegów, co po latach interpretował jako zapowiedź apostolatu wśród zagrożonej młodzieży. Jako bardzo młody człowiek, skonfliktowany z przyrodnim starszym bratem, musiał opuścić dom rodzinny. Imał się wielu zajęć i rzemiosł, których znajomość przydała mu się, kiedy sam opiekował się młodzieżą z ulic Turynu: pasł krowy, pomagał w pracach rolnych, był szewcem i krawcem.

Od najmłodszych lat miał duży wpływ na rówieśników: organizował zabawy, siebie i innych uczył różnych sztuczek (jest patronem artystów cyrkowych), opowiadał historie biblijne. Z tych czasów wyniósł przekonanie, że wielu młodych ludzi nie zeszłoby na złą drogę, gdyby ktoś w porę wydobył ukryte w nich dobro. Utwierdził się w tym jeszcze bardziej, gdy jako kleryk był asystentem kapelana więziennego i widział tragiczny los młodych ludzi w turyńskim więzieniu.
W 1835 roku wstąpił do seminarium duchownego. We wspomnieniach pisał, że przeszkadzał mu dystans i chłód narzucany przez profesorów i księży odpowiedzialnych za formację alumnów. W założonych później przez siebie instytucjach wychowawczych oraz seminarium dla młodych salezjanów będzie dbał o to, by przełożeni nie unikali kontaktów z wychowankami.

Spotkanie z Garellim

5 czerwca 1841 roku Jan Bosko otrzymał święcenia kapłańskie. Pół roku później – dokładnie 8 grudnia – spotkał Bartłomieja Garellego. Od rozmowy z tym chłopcem rozpoczęło się jego wielkie dzieło wychowawcze. Warto ją przytoczyć, bo obrazuje charakterystyczne podejście świętego do młodego człowieka. Wchodząc do kościoła, ksiądz Bosko zobaczył kościelnego, który próbował wyrzucić z zakrystii chłopca, krzycząc na niego i okładając miotłą. Oburzony, kazał przyprowadzić chłopca do siebie:
„Przede wszystkim zapewniłem go, że nikt już nie podniesie na niego ręki, a potem zapytałem:
– Jak się nazywasz, przyjacielu?
– Bartłomiej Garelli.
– Skąd jesteś?
– Z Asti.
– Masz ojca?
– Nie, umarł.
– A mamę?
– Też nie żyje.
– A ile masz lat?
– Szesnaście.
– Potrafisz czytać i pisać?
– Nic nie potrafię.
– Byłeś u pierwszej komunii?
– Jeszcze nie.
– A u spowiedzi?
– Tak, jak byłem mały.
– A na religię chodzisz?
– Nie mam odwagi.
– Dlaczego?
– Bo młodsi chłopcy potrafią odpowiadać na pytania, a ja jestem taki duży i nic nie umiem. Wstyd mi.
– A śpiewać umiesz?
– Nie.
– A gwizdać?
Chłopiec po raz pierwszy w tej rozmowie uśmiechnął się.
– A gdybym uczył cię katechizmu, przychodziłbyś?
– Bardzo chętnie.
– Nawet tutaj?
– Byleby tylko mnie nie bili.
– Nie bój się, nikt cię nie będzie bił. Teraz jesteś moim przyjacielem, więc muszą cię szanować. Kiedy chcesz, byśmy zaczęli nasz katechizm?
– Kiedy ksiądz chce.
– Dziś wieczorem.
– Dobrze.
– A gdyby tak zaraz?
– Chętnie.”
Ten z pozoru banalny dialog jest nie tylko przyjacielską rozmową obliczoną na pokonanie lęku i zdobycie zaufania (bez rezygnowania z autorytetu), ale też „wywiadem środowiskowym” dotyczącym tych sfer życia, które najbardziej interesowały wychowawcę – sytuacji rodzinnej, edukacji i świadomości religijnej. Pokazuje też typową dla niego metodę wchodzenia w relację, wyrażoną przy innej okazji w zdaniu: „W każdym, nawet najbardziej nieszczęśliwym młodym człowieku, jest miejsce dostępne dla dobra. Pierwszym obowiązkiem wychowawcy jest znaleźć ten punkt, tę czułą strunę i użyć jej”.

Oratorium

Od tej rozmowy ksiądz Bosko rozpoczął swoje spotkania z chłopcami z ulic Turynu. Cztery dni później Bartłomiej przyprowadził sześciu przyjaciół. Na początku spotkania były zaledwie nadprogramowymi lekcjami katechizmu, połączonymi z posiłkiem. Odbywały się w niedziele, we wszelkich możliwych miejscach: w kościele, na łąkach, na placach, a nawet w okolicach cmentarza. Z czasem liczba chętnych bardzo szybko rosła. Po pięciu latach pokonywania trudności, wyrzucany z kolejnych miejsc z powodu hałasu i szkód czynionych przez chłopców, ksiądz Bosko zdołał kupić kawałek ziemi z szopą w dzielnicy Valdocco na peryferiach ówczesnego Turynu. Ogromn...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI