Wyjdź z siebie

Wstęp

Choć odarte z tajemniczości i pozbawione religijnej otoczki, transy i ekstazy wciąż są ludziom potrzebne. Pozwalają bowiem na chwilę oderwać się od codziennej gonitwy, wejść w inne rejony świadomości, spotkać się z czymś, co nie jest dostępne wszystkim.

Trans i ekstaza wyrzucają nas z siebie samych, pozwalają nam na jakiś czas wyskoczyć z pędzącego pociągu codzienności, zdystansować się od wyścigu szczurów i znaleźć się na chwilę poza osobistą historią. Zawiesić się w bezczasie, zapomnieć o tym, kim jesteśmy i co nas dręczy, a niekiedy doświadczyć czegoś fascynującego z zakresu „innej rzeczywistości”. Celowe wprawianie się w ekstremalne pobudzenie fizjologiczne, prowadzące do głębokiego oszołomienia, było i jest ważnym składnikiem życia ludzkich społeczności. Stany takie osiągały one i osiągają na wiele sposobów: za pomocą różnych środków psychoaktywnych (grzybów, kaktusów, lian, konopi, alkoholu), rytmicznej lub monotonnej muzyki, głodówek i pozbawiania się snu, powtarzania mantr, długotrwałych medytacji, wyczerpującej aktywności fizycznej (tańców, biegów). Badania historyczne i archeologiczne dowodzą niezbicie, że od czasów najdawniejszych człowiek upodobał sobie zmienianie stanów świadomości – pisał o tym słynny religioznawca Mircea Eliade w książce „Archaiczne techniki ekstazy”. Wszystko wskazuje na to, że praktyki te dotyczą na tyle istotnych aspektów psychologicznego i społecznego funkcjonowania człowieka, iż trudno sobie wyobrazić, aby kiedykolwiek znikły z życia codziennego. Już sama etymologia pojęć „trans” i „ekstaza” dowodzi, że mamy do czynienia z kwestiami poważnymi. W średniowiecznej francuszczyźnie słowo transe oznaczało „śmierć” i „przerażenie”, zaś łacińskie transire – „przechodzić”, „przekroczyć”, „przemijać”. Z kolei „ekstaza” wiąże się z pojęciami „naruszenia” i „zakłócenia”, „zdumienia”, ale także „obłędu” i „opętania”. Widać z samego tylko znaczenia słów, że znajdujemy się na subtelnym pograniczu takich obszarów, jak religia i kwestie ostateczne (w tym doświadczenie mistyczne i przekraczanie progu życia), psychopatologia i transgresja (stany „nienormalne”, ale też przekraczanie norm) oraz niektóre ekstremalne sytuacje psychologiczne i egzystencjalne. Za podstawową dla wszystkich tych kategorii należy uznać transcendencję, czyli wykraczanie bądź przekraczanie.

W dawniejszych czasach techniki osiągania transu i ekstazy były w każdej społeczności ściśle kontrolowane i reglamentowane, a służyły przede wszystkim celom religijnym i wspólnotowym. W społecznościach nowoczesnych są głównie domeną zabawy i rozrywki, ale także składnikiem przedsięwzięć o katartyczno-terapeutycznym (oczyszczająco-leczącym) charakterze.

Niemal pół wieku temu Roger Caillois w swojej słynnej książce „Gry i ludzie” wyróżnił obszar funkcjonowania człowieka, którego domeną jest „oszołomienie” – i nazwał go illinx. Francuski myśliciel w zabawach polegających na oszołomieniu dostrzegł przede wszystkim spazm, wstrząs fizjologiczny – radykalne, choć niezbyt głębokie wybicie z codzienności za pomocą silnego bodźca działającego na organizm na poziomie wręcz biologicznym. Jako ostoję tego typu rozrywek wskazywał jarmark i wesołe miasteczko – a więc karuzelę, rollercoastera (kolejkę powietrzną), diabelski młyn, taniec – i oczywiście alkohol oraz narkotyki (te ostatnie, jak wiadomo, na dłuższą metę zwiastują raczej kłopoty niż beztroskę). Charakterystyczne, że Caillois miał niechętny stosunek do religijnego aspektu oszałamiania się i widział w nim zasadniczo niebezpieczny element sprawowania władzy w społecznościach rządzonych przez magiczną mentalność i „mistyczne uczestnictwo” (participation mystique).

Mimo że Zachód ponad trzy stulecia temu wybrał sposób funkcjonowania odwołujący się do ideałów racjonalności, postępu technologicznego, oświecenia i pragmatycznego pozytywizmu, to jednak irracjonalne tęsknoty nie znikły w jego społeczeństwach – i trans oraz...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI