Wszystkiego, co najgorsze, nauczysz się w szkole...

Wstęp

Ci, którzy chcą się łudzić, że szkoła wygląda tak, jak ją pokazują na uroczystych akademiach i festynach dla rodziców, niech lepiej nie czytają tego tekstu! Odsłania on bowiem kulisy prawdziwego szkolnego życia, pokazuje, co naprawdę czują uczniowie i ich nauczyciele, dlaczego tak wiele zła dzieje się w murach szkoły.

Uważam, parafrazując tytuł książki Roberta Fulghuma Wszystkiego, co naprawdę trzeba wiedzieć, nauczyłem się w przedszkolu, że nauka w szkole może oferować ryzyko nauczenia się wszystkiego, co najgorsze... Wielu ludzi, zarówno tych profesjonalnie związanych z edukacją, jak też jej uczestników, odbiorców czy obserwatorów, może uznać moje stwierdzenie za przesadne, obrazoburcze, a nawet krzywdzące. Dlatego uzasadniam swoją opinię poglądami głoszonymi przez autorytety.

Nienazwane nie istnieje?

O krzywdzeniu dzieci w żłobkach, przedszkolach i szkołach piszę od ponad 20 lat. W Polsce lat osiemdziesiątych moje publikacje oburzały urzędników i obrońców bezpieczeństwa państwa, którzy dopatrywali się w prezentowanych przeze mnie badaniach obcych manipulacji. O dziwo, takie same reakcje obserwowałam kilka lat temu w Nowej Zelandii, szczycącej się tradycją demokratyczną, gdy tamtejsze media napisały o wynikach moich badań nad przemocą w nowozelandzkich szkołach (a konkretnie o złym traktowaniu uczniów przez nauczycieli). Edukacyjny establishment znów był zgorszony. Swoim zdumieniem i niepokojem podzieliłam się z profesorem z Temple University w USA – Irwinem Hymanem, niestety już nieżyjącym autorem niezliczonych badań nad przemocą rodziców wobec dzieci oraz nauczycieli wobec uczniów. Hyman prowadził międzynarodowe studia porównawcze (dotyczące stosowania rodzicielskich kar fizycznych, a także wiktymizacji w szkole), był też prezydentem Sekcji Psychologii Szkolnej w prestiżowym Amerykańskim Stowarzyszeniu Psychologicznym. Hyman często wypowiadał się w amerykańskich mediach, ujawniając publicznie przypadki ciężkich pobić, molestowania seksualnego czy maltretowania psychicznego uczniów przez nauczycieli.

Współpraca, wymiana doświadczeń i spostrzeżeń oraz dyskusje z Hymanem (jego niezwykle cenne uwagi) pozwoliły dogłębnie przyjrzeć się uniwersalnemu charakterowi zjawiska toksyczności środowiska szkolnego oraz brutalnej nagonce, jakiej doświadczają badacze ujawniający prawdę o ukrywanej patologii. Dzieje się tak prawie na całym świecie, bez względu na granice geograficzne, polityczne, a nawet czasowe.

Na pierwszy rzut oka szkoła wydaje się solidną, sprawnie funkcjonującą instytucją edukacyjną, w której profesjonalni nauczyciele uczą i wychowują chłonących wiedzę podopiecznych. Gdy przyjrzymy się bliżej, zobaczymy wszechobecny w szkole chaos, stres, głupotę, nudę, przemoc, złe traktowanie, krzywdę, lęk, a nawet rozpacz. Władze edukacyjne ukrywają ten stan rzeczy, by uniknąć odpowiedzialności. Tymczasem współczesna szkoła jest tak przestarzała, a zarazem dysfunkcjonalna, że należałoby raczej zastanawiać się nad „cudem” jej trwania przez wieki w niemal niezmienionym kształcie. Psycholog społeczny, profesor Janusz Czapiński, w jednym z raportów dotyczących przemocy w polskiej szkole wyzwał szkołę na pojedynek, nazywając ją siedliskiem patologii społecznej. Nikt nie podniósł rękawicy...

Nazwijmy rzeczy po imieniu


O przemocy w szkole napisano wiele. Proponuję jednak rozważenie, czy współczesna szkoła jest nie tyle siedliskiem patologii społecznej, co raczej jednym z jej źródeł, w tym bodaj najważniejszym środowiskowym uwarunkowaniem psychopatologii rozwoju oraz zaburzeń zdrowia psychicznego i fizycznego. Czy szkoła jest miejscem nagminnego krzywdzenia dzieci i młodzieży, usankcjonowanego złymi przepisami, przeładowanymi programami i codzienną punitywną praktyką „czarnej pedagogiki”?

Badania nad zjawiskiem krzywdzenia dziecka (child abuse) zajęły ważne i trwałe miejsce we współczesnej nauce, zapoczątkowane odkryciami medycznymi, opisanymi po raz pierwszy w słynnej pracy The Battered Child Syndrom (Zespół Dziecka Maltretowanego), (Kempe i in., 1962).

Światowemu trendowi badań naukowych w dziedzinie ochrony dziecka przed krzywdzeniem towarzyszą różnorodne działania społeczno-polityczne, mające na celu szeroko zakrojoną edukację, profilaktykę, a także interwencję. Tymczasem ponad 30 lat po ogłoszeniu Konwencji Praw Dziecka dzieciństwo nadal otoczone jest mrokiem krzywdy i cierpienia. Szczególnie krzywdy wyrządzane w placówkach instytucjonalnych (edukacyjno-opiekuńczych) są wstydliwie ukrywane jako „problemy delikatne”. Dla celów tej pracy termin „krzywdzenie dziecka” rozumiany będzie szeroko i dalej zamiennie używany z terminami „maltretowanie” czy „złe traktowanie”, zgodnie z definicją uznającą za krzywdzenie „każdy akt działania przeciwko dziecku lub zaniechania działania na rzecz dziecka – przez osoby indywidualne, instytucje lub społeczeństwo oraz jakiekolwiek skutki tych działań, pozbawiających dziecko jego praw i wolności oraz zaburzających jego optymalny rozwój” (Gil, 1978).
Terminu „krzywdzenie za szkolną bramą” używam do opisu interpersonalnych relacji w szkole, takich jak: przemoc między uczniami (np. mobbing, dokuczanie, prześladowanie), złe traktowanie, maltretowanie dzieci i młodzieży (psychiczne, fizyczne, seksualne) oraz zaniedbanie (wychowawcze, edukacyjne, zdrowotne) przez nauczycieli i wychowawców w różnorodnych instytucjach edukacyjno-opiekuńczych podlegających władzom oświatowym.

Zagadnienie odrębne od problematyki krzywdzenia dziecka, ale przynależące do zagadnień przemocy w szkole, to coraz lepiej udokumentowana badawczo agresja uczniów wobec nauczycieli, a także poważne konflikty, złe stosunki i mobbing pomiędzy nauczycielami.

Szkoła za kulisami

Fasady większości szkół na świecie, zarówno te fizyczne, jak i psychologiczne, prezentują się całkiem przyzwoicie. Budynki i tereny wyglądają na solidne, w miarę czyste i bezpieczne. Eleganckie strony internetowe szkół robią jeszcze lepsze wrażenie, ogłaszając rozmaite sukcesy uczniów oraz – zwykle uśmiechniętego na zamieszczonych zdjęciach – grona pedagogicznego.

Tymczasem nawet krótka wizyta w szkole odsłania zakulisową rzeczywistość. Coraz więcej szkół kontroluje wejście na teren szkoły, wynajmując pracowników ochrony, w wielu krajach szkoły przypominają fortece: wchodzi się przez „bramki” do wykrywania metalu i broni. W wielu szkołach rutynowo przeszukuje się ucznio...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI