WIOSNA, czyli każde dziecko odnosi sukces

Wstęp

Gdy rozpoczynaliśmy w Lublinie akcję "Podzielmy się wiedzą", zastanawiałam się, skąd ja wezmę tylu wolontariuszy do pracy z uczniami, którzy mają problemy z nauką? Czy uda nam się przekonać dzieci i ich rodziców, że one też mają prawo do sukcesu? Okazało się jednak, że przy odrobinie zaangażowania i wysiłku z obu stron możliwe jest zdobywanie - krok po kroku - szczytów!

Krakowskie Stowarzyszenie WIOSNA wpadło na pomysł niekonwencjonalnych zajęć dla uczniów, którzy nie radzą sobie z nauką. W Krakowie studenci pomagali 330 uczniom podstawówek. Z grupą zapaleńców postanowiliśmy dać szansę również lubelskim dzieciakom i podobny projekt zainicjowaliśmy w Lublinie, korzystając z pomocy i programu WIOSNY. Przez dziewięć miesięcy 45 wo-lontariuszy (studentów, pedagogów i nauczycieli akademickich) spotykało się regularnie z 40 uczniami. Co z tego wynikło? To dopiero historia...

W jak Wolontariusz


Studentów przybywało, niektórzy dopytywali, czy można jeszcze zapisać koleżankę, która właśnie z nimi przyszła, bo bardzo by chciała... Wielu z polonistyki, sporo z psychologii, matematyki, czasem z medycyny. Zebrała się spora gromada wolontariuszy. Na co dzień zajęci ogromnie. Barwni, rozgadani, niektórzy znają się z roku, ale wcale się nie umawiali, że tu przyjdą. Przeczytali na korytarzu uczelnianym lub usłyszeli przekazane pocztą pantoflową zaproszenie do udziału w programie „Podzielmy się wiedzą”. Notują, słuchają uważnie, aktywnie uczestniczą w szkoleniu wstępnym. Poznają świat, który za chwilę stanie się ich własnym – świat WIOSNY, krakowskiego stowarzyszenia, które propaguje solidarność z potrzebującymi, pośredniczy w organizowaniu pomocy i współtworzy społeczeństwo obywatelskie.

Gdy w lipcu 2007 roku zadzwoniła do mnie Anna Żaczek, koordynatorka akcji „Podzielmy się wiedzą” z Krakowa, pokiwałam głową, że owszem, program ciekawy, owszem, jasno sprecyzowane założenia, ale – skąd ja wezmę tylu ludzi? Kogo zainteresuję taką formą pracy? Ania uśmiechnęła się chytrze i zaprosiła kilka osób z różnych stron Polski do siedziby stowarzyszenia, aby zapoznały się z celami akcji, poczuły wiosenny klimat i podjęły współpracę również poza prężnie działającym Krakowem.

Przyglądam się z boku podczas pierwszego spotkania szkoleniowego studentom, którzy zgłosili się w październikowej rekrutacji – ponad 30 ludzi, którym można było pogratulować pomysłu na życie: zarażają nie tylko zapałem i entuzjazmem. Z czasem przyjdzie mi cieszyć się z ich odpowiedzialności, rzetelności, oddania podopiecznym. Nie mają łatwego zadania: co tydzień będą się spotykać z uczniami szkół podstawowych, którzy w życiu doświadczyli przede wszystkim porażki i zawodu; którzy zasilają szeregi tych, co zwykle z tyłu, mało reprezentacyjni, „nieudani”, byle jacy. Niełatwe zadanie polega na tym, aby przekonać tych młodych ludzi – czasem też ich bliskich – że mają prawo do sukcesu.

I jak Indywidualne zajęcia


Wydawać by się mogło – nikt Ameryki nie odkrył: znamy problemy współczesnej szkoły, wiemy, że przeładowane klasy, nadmiar encyklopedyzmu, kłopoty z dyscypliną. Różnorodne kroki podejmują i ministerstwo, i różne instytucje oświatowe, i dyrektorzy szkół: piszemy programy naprawcze, spotykamy się na zajęciach wyrównawczych, modyfikujemy programy, by ułatwić, zwłaszcza słabszym uczniom, osiąganie dobrych wyników.

A jednak pomysł WIOSNY zaskakuje świeżością i prostotą. Zaproszenie studentów do współpracy ze szkołą i zaangażowanie nauczycieli akademickich do pomocy przynosi niespodziewane efekty: dzielimy się wiedzą – nie tylko ją przekazujemy. Istotą działania są spotkania cotygodniowe tutora – wolontariusza, młodego człowieka, którego kluczem do sukcesu jest nauka – z jego podopiecznym. Zajęcia trwają półtorej godziny (z dziećmi młodszymi nieco krócej) i są przygotowywane przez studentów. Dynamika spotkań została określona w bardzo przemyślanym Vademecum Wolontariusza. W etapie przyjaznego początku wolontariusz buduje fundament dalszych działań.

Sama obecność studenta nie spowoduje, że dziecko nagle pokocha znienawidzoną matematykę. Najpierw trzeba dać dzieciom poczucie bezpieczeństwa i ustalić wspólne zasady, które będą obowiązywać obie strony. Stąd zachęcenie do wstępnych ćwiczeń integracyjnych i zapisanie kontraktu. W klimacie wzajemnego poznawania się, odkrywania mocnych stron tworzą się zaczątki relacji. Po sprawozdaniach moich wolontariuszy wiem, że oni również są przestraszeni i niepewni. To początkowe „oswajanie się” przynosi dobre efekty: tutor staje się z czasem przyjacielem, nie tylko korepetytorem. Studenci często podkreślają ten wymiar swojej pracy.

Po ustaleniu zasad współpracy przychodzi czas na etap ciekawego rozwinięcia, czyli budowanie zajęć w taki sposób, aby umożliwić dziecku osiąganie najpierw drobnych, potem coraz poważniejszych sukcesów w konkretnych trudnościach szkolnych. Innymi słowy, konstruujemy zajęcia, odpowiadając na zdiagnozowane potrzeby ucznia, poświęcając mu czas i uwagę, motywując do pracy, wysiłku, cierpliwości. To praca mało spektakularna, ale niezwykle efektywna. Rodząca się w tym czasie dobra relacja między tutorem i jego podopiecznym tworzy sprzyjającą atmosferę – łatwiej wymagać, gdy dziecko czuje, że je wspieramy i autentycznie pochylamy się nad nim samym.

Te doświadczenia prowadzą z czasem do umacniania samodzielności dz...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI