Widz na smyczy

Wstęp

Teatralizacja towarzyszy człowiekowi od momentu, kiedy zaczął myśleć. Tworzył wokół siebie niezwykłą, skondensowaną rzeczywistość: malował się, udawał kogoś innego, zaklinał deszcz. To trwa do dzisiaj, zmienia się tylko forma - opowiada Zbigniew Zapasiewicz.

Zbigniew Zapasiewicz jest wybitnym aktorem, reżyserem i profesorem Akademii Teatralnej w Warszawie. Zagrał dotąd ponad 100 ról teatralnych, filmowych i TV (m. in. ostatnio nagrodzoną na Festiwalu Szekspirowskim rolę Króla Leara, nagrodzone role w filmach: „Barwy ochronne” i „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”). Pracował w wielu teatrach warszawskich, ostatnio związany jest z Teatrem Powszechnym.

Krzysztof Jedliński: – Wyobrażam sobie, że aktor na scenie musi o wiele mocniej okazywać uczucia, niż dzieje się to w życiu codziennym. Oglądałem Pana w roli Króla Leara, postaci przepełnionej emocjami. Czy jest tak, że przy każdym wyjściu na scenę przeżywa Pan tę postać równie intensywnie, czy z czasem pojawia się coś w rodzaju rutyny?
Zbigniew Zapasiewicz: – To nieprawda, że my, aktorzy, pokazujemy emocje inaczej, niż ludzie normalnie je okazują. Być może bardziej wyraziście – ale czy są one intensywniejsze? Uważam, że życie każdego człowieka jest rodzajem scenariusza, pełnego akcji, kontrakcji, zdarzeń, przygód. Pamiętamy rzeczy ważne, nie pamiętamy szczegółów; pamiętamy sytuacje, które wywołały w nas bardzo intensywne emocje, pamiętamy intensywne przygody, pamiętamy, jak na nie reagowaliśmy. Aktorstwo nie jest niczym innym, jak próbą zanalizowania emocji; posługujemy się skondensowanym scenariuszem, który nie opowiada o tym, że król wstaje, że się myje. Nie opowiada rzeczy zbędnych, które są elementem życia codziennego i dają oddech emocjonalny. Na scenie tego nie ma, dlatego emocje aż kipią. My, aktorzy, mamy te emocje w sobie. Wywołujemy je na okoliczność zdarzeń przewidzianych w scenariuszu. Moja psychika wierzy, że sytuacja, w której się znajduję, jest prawdziwa, co nie znaczy, że wyłączam całkowicie mózg i grając Otella, uduszę Desdemonę. Muszę pamiętać, że jestem aktorem, a to jest moja koleżanka. Całkowite zatracenie się aktora w roli przestaje być sztuką, staje się ekshibicjonistycznym popisem.

– Czy aktorstwo jest wyczerpującym zajęciem?

– Każdy zawód, dobrze wykonywany, jest wyczerpujący.

– W tym zawodzie pracuje się sobą...
– Tak, ale to jest związane bardziej z wewnętrzną dyscypliną pracy. Przygotowanie roli jest procesem, to nie jest kwestia nauczenia się tekstu na pamięć. To jest nauczenie się sztucznego świata, który narzuca scenariusz. Wracając przy okazji do wcześ-niejszego pytania: w pamiętnikach męża Modrzejewskiej jest opowieść o tym, jak grała scenę, w której dowiaduje się o śmierci matki. Grała tę scenę wstrząsająco. Zdarzyło się tak, że ktoś nieopatrznie przed kolejnym spektaklem wręczył jej depeszę informującą o śmierci matki. Wyszła na scenę, zaszlochała, zaryczała... „Dziś chyba byłam genialna” – powiedziała po spektaklu do męża. Mąż odpowiedział: „To było najgorsze przedstawienie, jakie w twoim życiu słyszałem”. Ona uważała, że odkryła przed widzami własną tragedię, a widzowie byli prawdopodobnie zażenowani, bo widzieli, że z tą kobietą dzieje się coś, nad czym ona nie panuje. Bo ona im nie opowiadała, tylko pokazywała... Mnie nie wzrusza kobieta, która płacze i mówi, że zbił się jej ulubiony garnek. Widać, że ta pani coś udaje, pokazuje jakąś straszną tragedię, która mnie nie przekonuje. Ona jednak nie ma obowiązku komponować, natomiast artysta ma obowiązek komponować i panować nad tą kompozycją.

– Co to znaczy komponować?
– Musi używać środków celowych, zaplanowanych na określony moment. Musi tak prowadzić widza, aby ten szedł za nim ścieżką jego emocji jak na smyczy. Jeśli tę smycz puści i zejdzie w tereny, których nie kontroluje, to widz się gubi i mówi: „Pięknie gra, ale ja nic nie rozumiem”. Widz przyszedł po to, by dać się wciągnąć w tę grę.

– Czy można zatem mówić ...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI