Tak się zmienię

inne Laboratorium

Wokół psychoterapii narosło wiele mitów i nieporozumień. Niektórzy uznają ją za kaprys lub wyraz snobizmu. Dla innych jest oznaką słabości, bo przecież człowiek zawsze powinien radzić sobie sam.

Dorota Krzemionka: – Statystyki mówią, że typowym klientem psychoterapeuty jest ktoś z wyższym wykształceniem, mieszkający w dużym mieście, w wieku 30-40 lat. Dlaczego akurat taka osoba częściej trafia na terapię?
Lidia Grzesiuk: – Taka charakterystyka ma pewne uzasadnienie. Generalnie psychoterapię powinno się podejmować przed czterdziestym rokiem życia, ponieważ wtedy umysł jest bardziej plastyczny i łat[-]wiej może się zmienić. Wobec osób starszych można stosować raczej podtrzymujące formy oddziaływań. Wykształcenie też jest ważne, bo osoby z wyższym poziomem kultury psychologicznej wiedzą, że psychoterapia w ogóle istnieje. Osoby z niższym wykształceniem mogą nie odróżniać psychologa, psychoterapeuty od psychiatry. W trudnych sytuacjach skoncentrują się raczej na dolegliwościach cielesnych i będą szukać pomocy u lekarza internisty.

– Kiedy zwrócić się o pomoc do psychoterapeuty? Oto komuś nieoczekiwanie rozpada się kolejny związek i nie wie, dlaczego tak się dzieje. Ktoś inny traci ochotę na życie. Czy to jest powód, by iść na psychoterapię?
– Można podać dwa podstawowe kryteria. Pierwsze, to siła cierpienia. Pewną jego dawkę jesteśmy w stanie znieść, podobnie jak ból. Aż w końcu mówimy: „już nie mogę, dłużej nie wytrzymam”. Drugie kryterium, obiektywne, dotyczy tego, jak potrafimy sobie radzić z zadaniami życiowymi, z pełnionymi rolami społecznymi, na przykład studenta, matki, pracownika.

– Z jakimi objawami ludzie najczęściej zgłaszają się na psychoterapię?
– W naszym Akademickim Ośrodku Psychoterapii, który działa przy Katedrze Psychopatologii i Psychoterapii, najczęściej spotyka się osoby z objawami depresji i takie, które mają problemy lękowe, na przykład ataki paniki albo fobie. W ostatnich latach zmienia się obraz zaburzeń. Z klasyfikacji chorób znikają zaburzenia neurotyczne, a coraz częściej pojawiają się zaburzenia osobowości, którym towarzyszą problemy z poczuciem własnej tożsamości, z granicą między własnym „ja”, a tym, co do „ja” nie należy. Oczywiście, ta granica nie może być sztywna i nieprzepuszczalna. Jeśli od kilku osób usłyszałam, że zachowuję się jak małe dziecko w trudnych sytuacjach, to warto się temu przyjrzeć. Może trzeba dokonać jakiejś zmiany w sobie. Ale też ta granica musi istnieć. Bez niej inni ludzie mogą nami zawładnąć, jesteśmy wypełnieni ich – a nie własnymi – doświadczeniami i punktami widzenia.

– Słyszałam, że coraz częściej na terapię zgłaszają się osoby uzależnione od Sieci.
– Tak, coraz więcej ludzi poświęca swój czas i energię życiową na przykład na gry w komputerze. Potrafią to robić po kilkanaście godzin dziennie, nawet zarywając noce. Coraz więcej osób wykorzystuje Internet dla zaspokajania swoich potrzeb seksualnych. Rodzi to konflikty, bo pacjent ma znacznie większą satysfakcję seksualną z uprawiania seksu z wirtualną postacią niż z własną żoną. Zgłasza się na terapię z pytaniem, co zrobić, żeby jego żona już nie chciała mieć seksu z nim.

– Zdarza się, że pacjent zgłasza się na terapię nie „ze sobą”, lecz tak naprawdę chce zmienić kogoś z otoczenia?
– Tak. Niekiedy pacjent oczekuje, że psychoterapeuta pomoże mu zmienić żonę, sąsiadów lub szefa. Gdy brałam udział w audycjach radiowych dotyczących psychoterapii, dzwoniła na przykład teściowa i mówiła: „Mój syn byłby szczęśliwym człowiekiem i miałby lepsze życie, gdyby nie jego straszna żona, która powinna udać się na psychoterapię”. Oczywiście, takie oczekiwania są nieuzasadnione. Celem psychoterapii jest zmiana osoby, która w niej uczestniczy. Ale zmieniając ją może sprawić, że będzie sobie lepiej radzić z ludźmi w otoczeniu. Na przykład może pomóc matce w tym, jak ma postępować z córką, która ją szantażuje: grozi samobójstwem, jeśli nie dostanie pieniędzy. Psychoterapeuta nie jest też pracownikiem socjalnym, nie pomaga pacjentowi w realnych trudnościach. Bywają osoby, którym po prostu trzeba pomóc w życiu. Pamiętam szesnastoletnią dziewczynę po próbie samobójczej. Jak się okazało, jej czyn był wzywaniem pomocy, reakcją na nieprawdopodobnie trudną sytuację życiową: ojciec siedział w więzieniu, matka była prostytutką, przyjmowała klientów w domu. Dziewczyna i jej młodszy brat byli tego świadkami. Kiedy klienci mamy zaczęli się interesować dziewczyną, nie mogła już tego znieść. Tacy ludzie potrzebują pomocy, a nie psychoterapii, nie w pierwszej kolejności.

– Psychoterapia nie jest po to, by zmienić otoczenie pacjenta. Czym jeszcze nie jest?
– Nie przypomina relacji z lekarzem. Niektóre osoby przychodzą z oczekiwaniem, że podobnie jak lekarz po krótkiej rozmowie z pacjentem przepisuje leki, tak terapeuta przepisze zalecenia. Badania pokazują, że większość klientów gabinetów psychoterapeutycznych spodziewa się, że terapia potrwa najwyżej do dziesięciu spotkań, nie więcej. Pacjenci nie mają czasu na długie terapie. Od psychoterapeuty oczekują rady, konkretnej wskazówki.

– A psychoterapeuta z zasady nie udziela rad, nie daje rekomendacji, jak żyć...
– Powiem mocniej: nie ma prawa wskazywać pacjentowi, co jest wartościowe i ku czemu powinien on dążyć. Niektórzy psychoterapeuci skłonni są ingerować w wybory pacjenta, podczas gdy w kodeksie etycznym psychologa jest zapisane, że mamy obowiązek szanować decyzje, wybory i system wartości pacjenta. Spotykałam się z małżonkami będącymi na skraju rozwodu. Nie miałam pojęcia, czy mają się rozwieść, czy nie. Pomyślałam sobie: „Na szczęście to nie ja mam mieć pomysł na ich życie. Natomiast muszę im pomóc, żeby sami rozeznali się w sytuacji i podjęli stosowną dla nich decyzję. I ponosili jej konsekwencje”. Znam terapeutę rodzinnego, który uważa, że jego rolą jest dążenie do tego, żeby scalać rozpadające się związki. Ale mówi o tym na początku i daje pacjentom możliwość wyboru, czy chcą pracować nad integracją związku, czy wolą iść do innego terapeuty. Psychoterapia nie jest też religią, a terapeuta nie powinien wchodzić w rolę przywódcy duchowego i mówić pacjentom, na przykład, w ilu i jakich bogów powinni wierzyć.
Terapeuta powinien zachowywać taki sam dystans wobec „id” – czyli ludzkich popędów, wobec „superego” – czyli nakazów moralnych, którymi się kierujemy, jak i wobec „ego” – które uwzględnia realizm. Wszystko to jest potrzebne i terapeuta ma pokazać człowiekowi, jak każda z tych instancji przejawiała się w różnych jego przeżyciach i dotychcza...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI