Sama sobie winna

Ja i mój rozwój Praktycznie

Wierzymy, że świat jest miejscem sprawiedliwym. Ceną za utrzymywanie tej iluzji jest obwinianie ofiar za krzywdę, która je spotkała.

Znamy historię Hioba, któremu przytrafiają się liczne i niezasłużone nieszczęścia. Widząc to, jego przyjaciel, Elifaz z Temanu, dochodzi do wniosku, że widocznie Hiob musiał zrobić coś strasznego, bo: „Czyż za pobożność twą karci się ciebie i wytacza ci sprawę przed sądem? Czy nie za zło twoje znaczne? Czy nie za nieprawość bez granic?”.

Sprawiedliwy świat

Jakże często podobnie reagujemy na wieść o czyjejś krzywdzie. Wierzymy bowiem, że świat jest miejscem bezpiecznym. A gdy jakaś tragedia podważa ten pogląd, pytamy: „Jak to możliwe?”, „Dlaczego to się stało?”, „Dlaczego przydarzyło się właśnie tobie?”, „Dlaczego właśnie mnie to spotkało?”. Niektórzy z nas czują wtedy moralne oburzenie i starają się przywrócić sprawiedliwość, inni zaś przyjmują założenia, które pozwalają uzasadnić istniejący stan rzeczy. I dochodzą do wniosku, że widać ktoś zasłużył sobie na los, jaki go spotyka. Kryje się za tym wiara w istnienie ponadczasowego ładu, przeznaczenia czy opatrzności, która czuwa i dzięki temu szlachetne działania ostatecznie są nagradzane, a dobro zawsze zwycięża…
Tę tendencję przypisywania zaistniałych (lub spodziewanych) konsekwencji uniwersalnej sile, psychologowie uznają za błąd poznawczy i nazywają „fenomenem sprawiedliwego świata”. Po raz pierwszy opisał go w latach 60. ubiegłego wieku psycholog społeczny, prof. Melvin J. Lerner. Pisał: „usilnie pragniemy wierzyć w sprawiedliwy świat, a w razie wątpliwości udajemy, że on taki jest”. Dlatego, jak dowodzą jego badania, w obliczu niemożliwej do naprawienia krzywdy niektórzy ludzie próbują przywrócić równowagę „poznawczo” i szukają sposobów, by wyjaśnić lub zracjonalizować jawną niesprawiedliwość. Jak? Najczęściej obwiniając ofiarę!
Wiele społeczności uczy swoich członków wierzyć już od dziecka, że świat działa wedle naturalnego porządku. W bajkach, książkach czy filmach negatywne charaktery zwykle ostatecznie przegrywają. Wszystko kończy się happy endem, a grzeczne dzieci zawsze dostają prezenty od Świętego Mikołaja. „Przekonanie, że świat jest miejscem stabilnym, uporządkowanym i sprawiedliwym umożliwia nam mierzenie się z nim. Bez tej wiary trudno byłoby wyznaczać sobie dalekosiężne cele czy nawet na co dzień przestrzegać norm społecznych” – twierdził prof. Lerner.
Ta wiara zmienia się wraz z rozwojem poznawczym. Według słynnego szwajcarskiego psychologa Jeana Piageta dzieci do 7–8 roku życia wierzą w przenikającą wszystko sprawiedliwość i są przekonane, że zło automatycznie zostanie ukarane. Jednak z czasem stopniowo porzucają tę ideę i zaczynają odróżniać celowe działania od zrządzeń ślepego losu, dostrzegając, że te bywają niesprawiedliwe. Pojmują, że sprawiedliwość nie dzieje się automatycznie, dlatego trzeba wyrównywać niegodziwości i naprawiać szkody, i zwykle robią, co tylko w ich mocy. Piaget nazywał to „pogłębioną wersją wiary w immanentną sprawiedliwość”.
Z kolei zdaniem prof. Lernera, gdy dzieci w mia...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI