Niektóre spotkania biznesowe są nudne, jak flaki z olejem. Każdy, kto brał udział choć w jednej nudnej naradzie, zgodzi się, że próby uatrakcyjnienia takiej prezentacji spełzają na niczym. Prelegent dołącza obrazki i animacje do omówienia kolejnych rzędów cyfr i wykresów, a słuchacze wiercą się na krzesłach i nerwowo spoglądają na zegarki. Co by się jednak stało, gdyby prezentację rozpocząć słowami: „Ta prezentacja będzie nudna. Będę wyświetlał rzędy mało zrozumiałych cyfr. Jakość slajdów też nie będzie najlepsza”? Doktor Andrew Ward ze Swarthmore College i profesor Lyle Brenner z University of Florida na łamach przeglądu „Psychological Science” przekonują, że szczere przyznanie się do niedoskonałości jest skuteczną strategią łagodzenia negatywnego odbioru.
Zastosowań takiego zabiegu autoprezentacyjnego można doszukiwać się już w Biblii (Abraham zwracał się do Boga w Księdze Rodzaju słowami: „Będę mówił do Pana mego, niczem proch i popiół”), jednak nikt wcześniej nie sprawdził eksperymentalnie skuteczności takiego zarządzania wrażeniem odbiorcy.
Zdaniem psychologów, jeśli rozpoczynamy wywód od wprowadzenia...
Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.