Sztuka pomagania

Wstęp

Sztuka pomagania polega na selektywnym wspieraniu czyichś dążeń. Jeżeli mój podopieczny stawia opór, to oznacza, że źle go rozumiem albo też źle oceniam, na co jest w tym momencie gotowy. Jeżeli dobrze go rozumiem, pomoc idzie gładko - mówi Marek Liciński.

Marek Liciński jest terapeutą rodzinnym. Twórca Powiślańskiej Fundacji Społecznej, prezes Federacji na rzecz Reintegracji Społecznej. Specjalizuje się w pracy z ludźmi z marginesu społecznego, terapii uzależnień, resocjalizacji. społecznej.

Katarzyna Jabłońska: – Dziś ludzie z marginesu społecznego już niekoniecznie wywodzą się ze środowisk patologicznych. Co się zmieniło?
Marek Liciński:
– Do lat 90. problem tzw. marginesu społecznego dotyczył 2-3 proc. naszego społeczeństwa. Byli to ludzie, którzy wprawdzie żyli nędznie i stwarzali wiele problemów, ale w jakiś sposób byli zaadaptowani do swojej sytuacji, tkwili w niej bowiem od wielu pokoleń. W tej chwili około 25 proc. społeczeństwa, czyli kilka milionów Polaków, w tym też bardzo wiele dzieci, to ludzie wykluczeni. Są to najczęściej osoby, które straciły pracę na początku lat 90., nie pracują już więc od dłuższego czasu. Ich problem polega jednak nie tylko na tym, że nie znaleźli pracy, ale że nie potrafią odnaleźć się we wszystkich tych zmianach, jakie nastąpiły. Nie widzą dla siebie żadnych perspektyw, mają poczucie bezradności. Popadli w apatię i uciekają od rzeczywistości – w alkohol, telenowele, gry komputerowe etc. Ci ludzie nie wywodzą się ze środowisk patologicznych, ale w ich życiu zaczynają się pojawiać różne patologie.

– Czy tej sytuacji nie można było przewidzieć i jakoś jej przeciwdziałać?

– Przegraliśmy pewną batalię – przez te kilkanaście lat, które dzielą nas od przełomu, rzeczywiście wiele można było zrobić. To jest także nasza wina, porażka szeroko rozumianego środowiska zawodowo zajmującego się pomocą i przeciwdziałaniem marginalizacji społecznej. Z Unii Europejskiej dostajemy przecież olbrzymie pieniądze na wyrównywanie szans na rynku pracy. Pieniądze te przeznaczane są najczęściej na różnego rodzaju kursy i szkolenia podnoszące kwalifikacje. Jednak ludziom, którzy już od kilkunastu lat są bez pracy i stopniowo się degradują, przede wszystkim należy przywrócić wiarę w siebie i swoje możliwości, później można myśleć o rozwoju zawodowym.

–Te osoby często nie radzą sobie w najprostszych sprawach życiowych – cierpią z tego powodu nie tylko oni, ale całe ich rodziny, także dzieci…
– Emocjonalne kryzysy, wynikające z braku perspektyw, z poczucia bezradności, krzywdy, uderzają w więzi rodzinne, szczególnie w dzieci, którymi pozostający w takim kryzysie rodzice nie są zazwyczaj w stanie należycie się zajmować. Dzieci, pozbawione oparcia w dorosłych, rosną w przekonaniu, że nic od nich nie zależy. W Polsce wyrasta właśnie „pokolenie wyuczonej bezradności”. Te dzieci mają teraz 5, 10, góra 15 lat – ich sposobem przystosowania się do zastanej rzeczywistości jest bierność, wycofanie, przerzucanie odpowiedzialności za swoją sytuację na zewnątrz i stamtąd oczekiwanie pomocy. Wiele z nich zasili z pewnością szeregi bezrobotnych, bezdomnych, poróżnionych z prawem. Życie uczy ich ucieczek od rzeczywistości w różne substytuty. Podobnie jak rodzice, uciekają w telewizję, gry komputerowe, alkohol, trawkę, no i kłamstwo – chyba najstarsze z uzależnień. Kłamią, żeby nie konfrontować się z tym, co trudne albo po to, żeby choć przez chwilę zrobić dobre wrażenie.

– Uciekają, bo ich życie jest nieznośne. Co zrobić, żeby nie musieli i nie chcieli uciekać?
– Większość pomagających wyobraża sobie, że pomoc polega na mówieniu innym, co mają robić, na ocenianiu ich i pouczaniu. A to zawsze rodzi opór. Nikt nie chce być pouczany i podporządkowywać się cudzym pomysłom. Sam pomagam tylko wtedy, kiedy robię to, czego chce ten, komu wyświadczam pomoc. I kiedy wspieram coś, co on już robi. Nie znaczy to jednak, że jestem gotów wspierać go we wszystkim. Wspieram tylko w tym, co uważam za autentyczne, realne, skuteczne i w czym nie widzę niczego złego dla innych.

– A co, kiedy próba pomocy budzi opór?

– Mogę pomagać tylko wtedy, kiedy dobrze rozumiem tego, komu pomagam. Oznacza to, że na sytuację, w której znajduje się mój podopieczny, próbuję spojrzeć z jego perspektywy. Sztuka pomagania polega na selektywnym wspieraniu czyichś dążeń. Jeżeli mój podopieczny stawia opór, to oznacza, że źle go rozumiem albo też źle oceniam, na co jest w tym momencie gotowy. Jeżeli dobrze go rozumiem, pomoc idzie gładko – po prostu mu towarzyszę, wspierając go wtedy, gdy się łamie. W taki sposób staramy się pracować...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI