Sytuacje, które prowokują zło

Wstęp

Cała nasza moralność osadzona jest w przeszłości. A z kolei myślenie o przyszłości uświadamia nam, że będziemy odpowiedzialni za konsekwencje naszych działań. Dlatego ludzie, którzy chcą nami manipulować, nakłonić do zła, wiedzą, że muszą nas zamknąć w chwili obecnej i sprawić, abyśmy nie myśleli o jutrze. To dlatego w żadnym kasynie na świecie nie ma okien ani zegarów - mówi Philip Zimbardo. Prof. Philip Zimbardo jest psychologiem, emerytowanym profesorem Stanford University. Zajmuje się m.in. psychologią zła, terroryzmu i dehumanizacji, wpływem społecznym i perswazją. Od czasu słynnego stanfordzkiego eksperymentu więziennego bada, dlaczego w pewnych sytuacjach dobrzy ludzie czynią źle. Wyniki tych 40-letnich studiów zawarł w książce „The Lucifer Effect: Understanding How Good People Turn Evil”, (edycję polską przygotowuje na jesień Wydawnictwo Naukowe PWN). Jest autorem najpopularniejszego podręcznika psychologii „Psychologia i życie”. Od lat bada też przyczyny nieśmiałości; wyniki opisał w książce „Nieśmiałość”.

Dorota Krzemionka: – Święty Paweł w liście do Rzymian napisał: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę”. Większość z nas nie chce czynić zła…
Philip Zimbardo: – Jeśli przyjąć, że zło jest zamierzonym zachowaniem, które poniża, krzywdzi lub pozbawia życia niewinnych ludzi, to zdecydowana większość z nas nie ma takiego zamiaru. Mój kolega Irving Sarnoff twierdzi, że „zło to wiedzieć lepiej, ale robić gorzej”. Ale nikt nigdy nie uważa, że to co robi, jest złe. Nasz umysł ma bowiem niczym nieograniczoną zdolność do racjonalizacji, do usprawiedliwiania. Co więcej, ulegamy egotystycznemu złudzeniu, że my nie moglibyśmy być wśród oprawców, bo jesteśmy lepsi niż przeciętna, bardziej uczciwi, wrażliwi niż większość. A to złudzenie czyni nas bardziej podatnymi na wpływ sytuacji kuszącej do zła.

Dlaczego wiemy lepiej, lecz czynimy gorzej? Czy rzeczywiście jest to wpływ sytuacji? A może coraz trudniej rozróżnić dobro od zła?
– To prawda, że coraz ciężej jest to rozróżnić, a szczególnie jest to trudne na poziomie systemu. Systemy bowiem oferują wielkie kłamstwo, czyli ideologię, która dostarcza nam usprawiedliwienia dla angażowania się w niepożądane działania. Padają racjonalne na pozór uzasadnienia. Chodzi o usprawnienie czyjejś pamięci, jak w eksperymencie Milgrama, albo o bezpieczeństwo narodowe, jak w przypadku działań administracji Busha, które doprowadziły do wypadków w więzieniu Abu Ghraib. W przedmowie do Mein Kampf Hitler pisze, że w kwestii Żydów: „czyni wolę Boga”. W ramach ideologii zło staje się konieczne i nieodzowne. Często kryje się pod płaszczem strachu. Dyktator najpierw budzi strach, a potem obiecuje, że usunie zagrożenie w zamian za naszą wolność. Ale to jest pakt z diabłem, bo nikt nie może nam zagwarantować bezpieczeństwa, a raz utraconej wolności nikt nam nie zwróci. Zgodnie z ideologią trzeba iść na wojnę, by bronić się przed wrogami. Trzeba sterylizować chorych psychicznie i przestępców, by się nie rozmnażali. W latach 20. 30. i 40. dwudziestego wieku ponad 65 tys. obywateli amerykańskich wysterylizowano wbrew ich woli.

Wydaje się, że dziś eugenika nie zyskałaby poparcia światłych ludzi.
– Tak pani myśli? Jeden z moich studentów, Helge Mansson, został profesorem na Uniwersytecie Hawajskim. W latach 70. dwudziestego wieku przeprowadził tam badanie, które daje do myślenia. Podczas wykładu z psychologii poinformował ponad 500 studentów o poważnym problemie, jakim jest rosnąca liczba osób niepełnosprawnych. Podkreślił, że wydatki na utrzymanie tych osób są ogromnym obciążeniem dla hawajskiego budżetu. Oczywiście, dane były fikcyjne. Na koniec profesor przedstawił naukowy projekt, który miał na celu eliminowanie takich osób, a następnie poprosił studentów, żeby jako ludzie wykształceni wyrazili swą opinię na ten temat. Na pytanie: Czy jest rzeczą słuszną, aby w pewnych okolicznościach eliminować tych psychologicznych odmieńców?, aż 91 proc. studentów różnych narodowości – Chińczyków, Japończyków, Filipińczyków – odpowiedziało, że tak, jest to akceptowalne! Kolejne pytanie brzmiało: Jak tego dokonać? Czy powinno się użyć bezbolesnej trucizny, czy innych środków? Większość, bo 89 procent wybrało w tym celu bezbolesną truciznę. W swoim mniemaniu byli dobrymi ludźmi, chcieli oszczędzić ludziom bólu. A więc wystarczyło kilka minut przemowy, wygłoszonej przez obcego w zasadzie człowieka i kilka fikcyjnych danych, aby absolutna większość poparła to „ostateczne rozwiązanie”.

Gdzie jest granica uległości? W badaniu Milgrama okazało się, że dla części osób nie było takiego natężenia prądu, przy którym by się zatrzymali.
– Mansson, szukając tej granicy, zadał studentom na koniec jeszcze jedno pytanie: „Gdyby ktoś w twojej rodzinie był niepełnosprawny umysłowo, czy również powinien zostać wyeliminowany?”. I co? Niemal co trzecia osoba – bo 29 procent studentów – zgodziła się na takie rozwiązanie. To zatrważające!

Bo inaczej byliby niekonsekwentni...
– Tak, wp...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI