Świecąca skała

inne I

Niektórzy ludzie poświęcają odkrywaniu świata całe życie. Dzięki nim kolejna cząstka rzeczywistości zostaje w jakiś sposób stwierdzona i uznana - wyrwana z ciemności nie-poznania.

Kolejne wyprawy – kolejne ofiary. W mediach pobrzmiewa jeszcze echo śmierci polskich himalaistów, którzy w marcu i lipcu bieżącego roku zginęli w masywie górskim Gaszerbrum w paśmie Karakorum. Wypisałem nazwy (i wielkości) szczytów Karakorum i Himalajów, które w ostatnich kilkudziesięciu latach pochłonęły wspinaczy (i wspinaczki!) z naszego kraju: Gaszerbrum I (8068 m n.p.m.), Broad Peak (8051), Manaslu (8156), Mount Everest (8850), Kanczendzonga (8586), K2 (8611), Lhotse (8516), CB12 (6248). Na usta ciśnie się pytanie: dlaczego oni – wiedząc o poważnym ryzyku śmierci – tam szli?

Nie mam ani kompetencji, ani moralnych uprawnień, by odpowiadać na to pytanie. Chcę tylko zwrócić uwagę na jeden czynnik, który pomoże nam zrozumieć takie niezwykłe decyzje i postawy, a może i nas samych.

Powinność oglądania

Z pewnością szczyty Himalajów i Karakorum są czymś godnym zobaczenia. Świadczą o tym choćby polskie tłumaczenia nazw, które nadawali im rodowici mieszkańcy: Świecąca Skała, Góra Ducha, Czoło Nieba, Pięć Skarbów pod Wielkim Śniegiem czy Południowy Szczyt. Owszem, góry te można zobaczyć na zdjęciach, ale nie jest to tym samym, co zobaczyć je bezpośrednio i z bliska. Nie jest to też tym samym, co poczuć je całym swym ciałem, zwłaszcza w zimie. Niektórzy owo „bycie godnym zobaczenia” traktują jako powinność.

I, pomimo ryzyka śmierci, idą, by ją wypełnić – by zobaczyć to, co swą wspaniałością niejako wzywa do zobaczenia. Chyba każdy człowiek ma swą Świecącą Skałę – miej...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI