Śmiech wart szkoły

Wstęp

Obserwując reakcje uczniów na sytuacje humorystyczne, nauczyciel może bardzo wiele się dowiedzieć o swoich podopiecznych. Nie powinien jednak wykorzystywać humoru do tego, żeby ucznia poniżyć czy ośmieszyć. Nie może też pozwolić, aby śmiech zaczął dominować w klasie. Musi znaleźć złoty środek, który pozwoli mu wykorzystywać humor jako skuteczne i bezpieczne dla wszystkich narzędzie wychowawcze.

Czy we współczesnej dydaktyce jest miejsce na realizację maksymy: „Najlepszy jest ten nauczyciel, który ucząc potrafi tchnąć przyjemność w duszę uczniów” („Optimus est magister, qui docendo animos discipulorum delectare potest”)? Niestety, narastający stres informacyjny dotyka zarówno nauczycieli – rozliczanych z edukacyjnych sukcesów podopiecznych, jak i uczniów – zmuszanych do przyswajania lawinowo rosnących „dawek” wiedzy. W takich warunkach radość z wykładania czy odkrywania prawdy często zamienia się w żmudny obowiązek... Czy można temu przeciwdziałać? Gdzie poszukiwać skutecznego antidotum na nadmiar, tempo i odhumanizowanie procesu edukacyjnego?

Szkoła rzadko kojarzy się ze śmiechem – częściej z rygorem, wymaganiami, ocenami i lękiem. To dlatego polscy uczniowie obrazowo przyrównują ją do „bunkra”, „getta”, „klasztoru”, „kujowni”, „krematorium” czy „więzienia”. Jako instytucja tradycyjna, która stosuje podające metody wpajania wiedzy, szkoła stawia przed uczniem sztywne zadania: uważać, zrozumieć i zapamiętać (na studiach z kolei obowiązuje słynna zasada „3 x Z”: zakuć, zdać, zapomnieć). Za niesubordynację i „wybryki” zazwyczaj spotykają uczniów poważne sankcje: od upomnienia, przez obniżenie oceny ze sprawowania i naganę po relegację ze szkoły włącznie. Nierzadko, zwłaszcza w klasach młodszych, wciąż stosowane są takie „środki” dyscyplinujące uczniów, jak stawianie do kąta, „ośla” ławka czy sadzanie „za karę” w jednej ławce chłopca z dziewczynką. Wprawdzie budzą one śmiech otoczenia, jednak śmieje się ono z kogoś „gorszego” – to poniżający i upokarzający śmiech wymierzony w kogoś, a nie integrujący i budujący śmiech z kimś. Podobne reakcje uczniów budzą najczęstsze przejawy humoru nauczycielskiego: uszczypliwe, pogardliwe docinki („Kto z was myje się rano? Nikt? Czułem to!”), obraźliwe porównania („Jesteś rozgarnięty jak kupa liści”; „Nie bądź ślepy, jak koń na dożynkach”) czy maskowane humorem groźby („Kowalski, oszczędzę ci chyba wrażeń związanych z przejściem do następnej klasy”; „Powiedz mi synu, kto cię zrobił, to cię pomszczę”). Śmiech kosztem innych nie oddziałuje prorozwojowo: pozbawia empatycznej wrażliwości, znieczula, często powoduje wykluczenie społeczne.
Niestety, dane z 1997 roku wskazują, że śmiech służy nauczycielom i uczniom przede wszystkim do dokuczania (przyznało to aż 43 proc. badanych), poniżania (41,5 proc.) i manipulacji (33,5 proc.). Tylko co czwarty badany twierdził, że wywołuje śmiech, aby rozładować napięcia, a zaledwie 17 proc. – aby stymulować aktywność poznawczą. Zatem ciepły i życzliwy humor to wciąż ewenement w polskiej szkole. A szkoda, gdyż psychologia dowiodła jego dużego znaczenia komunikacyjnego, dydaktyczno-wychowawczego i terapeutycznego. Jaką rolę może pełnić „przyjazny” komizm? Jakich korzyści może dostarczać nauczycielowi, uczniowi? Jak może kształtować ich wzajemne relacje?

Zyski pedagogiczne są nie do przecenienia. Przede wszystkim humor pozwala nauczycielowi poznać podopiecznych – ich problemy, potrzeby, preferencje, cechy temperamentalno-osobowościowe. Ta diagnostyczna funkcja dotyczy zarówno sytuacji tworzenia komizmu (w myśl zasady: „Opowiedz mi swój ulubiony dowcip, a powiem Ci, jaki jesteś...”), jak i sposobu reagowania na żarty innych (śmiech, obojętność lub niechęć). Jeśli uczeń sam nie inicjuje komicznych epizodów i odmawia uczestnictwa w tych wymyślanych przez członków grupy, a na humor reaguje awersyjnie, wówczas jego zachowanie może świadczyć o nadmiernym poziomie: neurotyzmu i depresyjności; sztywności, zahamowania i samokontroli (tłumieniu społecznie nieakceptowanych treści agresywnych i seksualnych); potrzeby osiągnięć i nastawienia na nie (a zbyt silna motywacja – jak powszechnie wiadmomo – nie sprzyja sukcesom).
Jeżeli uczeń znajduje upodobanie w poznawczych typach humoru (np. „Dlaczego w Czechach nie było powstań narodowych? Bo były zakazane”), można przypuszczać, że jest on wrażliwym introwertykiem, idealistą o refleksyjnym umyśle. Natomiast jeśli preferuje humor o treści agresywnej lub seksualnej (np. „Profesor biologii mówi do uczniów: »Zaraz pokażę wam żabę. Będzie ona tematem dzisiejszej lekcji«. Szuka w teczce, po czym wyciąga bułkę z kiełbasą: »A wydawało mi się, że śniadanie już dzisiaj jadłem«”), to mamy do czynienia raczej z „twardo stąpającym po ziemi”, pragmatycznym ekstrawertykiem.
Konwencjonalne formy komizmu – dookreślone, przewidywalne i jednoznaczne (np. motto nauczycielskie „Młodzież należy trzymać krótko: wpuszczać po dzwonku i wypuszczać 15 minut przed przerwą”) – są bliskie osobom ceniącym jednoznaczność i porządek, przestrzegającym reguł, nielubiącym zmian, ryzyka, niepewności. Natomiast bardziej abstrakcyjne jego typy (na zajęciach z pracy-techniki nauczyciel mówi do ucznia ćwiczącego szycie: „Pewien krawiec, tak samo utalentowany jak ty, zaszył się w ciemnościach”) wolą osoby dobrze tolerują...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI