SAZ – tresura czy wychowanie?

Wstęp

Wokół stosowanej analizy zachowania narosło mnóstwo mitów i przekonań. Przeciwnicy uważają ją za bezduszną tresurę dzieci, opartą na bezwzględnym stosowaniu kar. Zwolennicy mówią o skutecznej metodzie wychowawczej, która sprawdza się w przeróżnych sytuacjach.

Z całą pewnością możemy powiedzieć jedno: stosowana analiza zachowania, czyli SAZ, to dziedzina nauki, która bada skuteczność różnych procedur wywoływania, modyfikowania oraz eliminowania zachowań u ludzi i zwierząt. Być może właśnie z powodu delikatnej dziedziny, której dotyczy, wokół SAZ narosło wiele kontrowersji i nieporozumień. Odnoszą się one szczególnie do zastosowań tej metody w edukacji. Przyjrzyjmy się tym najbardziej rozpowszechnionym.

Trzy nieporozumienia

POLECAMY

Pierwsze z tych nieporozumień – można je nazwać „mechanicznym behawioryzmem” – dotyczy rzekomo mechanicznego podejścia do uczniów czy pacjentów. Za przykład często służy owiana złą sławą skrzynka Skinnera, w której zwierzęta zmuszane są do pracy za pomocą zmyślnego systemu wzmocnień (np. pokarmowych) lub kar (np. elektrowstrząsów). Podobnych skrzynek, przypominających kojec, słynny amerykański psycholog Burrhus F. Skinner, twórca SAZ, używał do wychowywania swojej kilkumiesięcznej córki. „Biedna” Deborah – zamiast leżeć skrępowana w tetrowych pieluchach – mogła swobodnie poruszać się po kojcu, który za pomocą systemu czujników monitorował funkcje życiowe dziecka i zapewniał mu odpowiednią temperaturę oraz wilgotność środowiska.

Opisywane i analizowane przez behawiorystów reguły uczenia się z sukcesem są wykorzystywane w edukacji oraz terapii. Na przykład w szkołach nauczyciele korzystają z tzw. nauczania programowanego (przykładem może być „metoda Callana”, stosowana na zajęciach języka angielskiego). Z kolei na terapie behawioralne trafiają osoby cierpiące na różnego typu zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (np. ciągłe mycie rąk, sprawdzanie, czy drzwi wejściowe są zamknięte, a gaz i prąd wyłączone) oraz zaburzenia lękowe (np. paniczny strach przed myszami). Terapie te polegają m.in. na odwrażliwianiu pacjentów poprzez nagły lub systematyczny kontakt z „zagrożeniem” w bezpiecznym dla nich środowisku.

Nauczanie programowane w edukacji oraz systematyczne odwrażliwianie w poradnictwie są mocno krytykowane przez zwolenników podejścia humanistycznego i permisywnego. Często ubolewają oni nad traktowaniem uczniów i klientów jak bezduszne roboty, wykonujące w zaprogramowany sposób ćwiczenia dotąd, aż perfekcyjnie je opanują. Podkreślają też wagę miłości, indywidualizmu i podmiotowości, których rzekomo nie ma na zajęciach prowadzonych zgodnie z regułami SAZ.

Drugie nieporozumienie sprowadza SAZ wręcz do tresury i manipulacji uczniami. Według zwolenników edukacji permisywnej (np. Hubertusa von Schoenebecka) stosowanie konsekwentnego systemu nagród i kar ogranicza naturalny rozwój dziecka, a zatem jest nieetyczne. Zdaniem pedagogów permisywnych „dzieci wiedzą, co jest dla nich najlepsze” – z czego wynika, że wychowanie powinno polegać na „współtowarzyszeniu im w ich drodze życia” (cokolwiek miałoby to znaczyć). Co jednak jest złego w stosowaniu skutecznych, opartych na badaniach naukowych, metod modyfikowania i kształtowania zachowań ludzi?

Jedną z najskuteczniejszych jest wzmacnianie pozytywne lub negatywne. Czy nagrodzenie ucznia uśmiechem, dobrym słowem lub cukierkiem po wykonaniu arcytrudnego zadania jest TRESURĄ? Dla zwolenników stosowanej analizy zachowania NIE, dla zwolenników wychowania permisywnego – niestety TAK.

Ale przecież ludzie nie pracują za nic... Nagrodą za trud jest np. zadowolenie z siebie, duma, radość i cała masa wewnętrznych „wypłat”. Wzmocnienia (nagrody) uczą, że warto zachowywać się w określony sposób (a przecież właśnie to jest sednem edukacji). Stosowane w szkołach lub w indywidualnej terapii (np. dzieci z autyzmem) systemy punktowe z możliwością wymiany zdobytych punktów na atrakcyjne nagrody pokazują, że nie ma nic za darmo. Nasz stan posiadania to efekt systematycznej pracy, a im więcej wysiłku w nią wkładamy, tym większą mamy szansę na sukces (wiedzą o tym wirtuozi gry na skrzypcach – talent bez systematycznych ćwiczeń nie wystarczy).

Trzecie nieporozumienie odnosi się do roli karania dziecka. Wbrew opinii zwolenników wychowania permisywnego, w ramach terapii czy edukacji behawioralnej dzieci przede wszystkim są NAGRADZANE ZA POSTĘPY, a nie karane za ich brak. Zachowania trudne (ZT) lub niepożądane najczęściej ulegają WYGASZENIU, czyli znikają z powodu systematycznego i konsekwentnego ich ignorowania.

Kary pojawiają się głównie w funkcji wzmocnień negatywnych, np. jeśli dziecko nie sprząta po sobie, to spotyka je nieprzyjemna dla niego konsekwencja lub nie pojawia się pozytywna. Tego rodzaju sytuacje wzmacniają zachowania pozytywne dziecka, np. dbałość o porządek, ponieważ wie ono, co powinno zrobić, by uniknąć kary lub straty. W szkole zaniedbywanie ocen może doprowadzić do katastrofy, np. braku promocji do kolejnej klasy lub niezdania matury. Tradycyjnie rozumiane kary – eliminowanie/tłumienie zachowań niezgodnych z normami – powinny być używane w ostateczności.

Podsumowując, wokół SAZ w edukacji narosło wiele nieporozumień, spośród których wybijają się trzy: mechaniczne traktowanie ludzi, tresura dzieci/pacjentów, stosowanie kar jako jedynej skutecznej metody wywoływania i kształtowania zachowań. W rzeczywistości podejście behawioralne w edukacji opiera się na trzech fundamentalnych zasadach: szacunku i życzliwości, wiary w mo...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI