Same dzieci dzielne

Rodzina i związki Praktycznie

Samodzielność to cenny dar, jaki możemy dać dziecku. Jak ją rozwijać, a nie tłumić? Ile rodzicielskich zakazów to ochrona, a ile to już ubezwłasnowolniająca nadopiekuńczość?

Taniec na linie to pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasuwa, gdy myślę o wychowywaniu. Wychowanie to ciągłe balansowanie i łapanie chwiejnej równowagi między uczuciami a zasadami, kontrolą i wolnością, między powiedzeniem dziecku „pozwalam” i „zabraniam!”.

Każdy człowiek, czy ma dwa lata, dwadzieścia dwa czy sześćdziesiąt dwa, potrzebuje miłości oraz swoistej mieszanki bezpieczeństwa i niezależności. Bez zasad i ograniczeń dających poczucie bezpieczeństwa mógłby pogubić się w chaosie życia codziennego, ale by się rozwijać – potrzebuje jak powietrza wpływu na własne życie, a więc poczucia skuteczności i niezależności.

Większość rodziców pytanych przeze mnie o to, czy chcą mieć samodzielne dzieci, odpowiada: „oczywiście, że tak!”. Ale zastanówmy się: samodzielne, czyli jakie? Uczymy dzieci chodzić i mówić, a potem pewnego dnia pada z naszych ust: „Siedź cicho!”. Chcemy, by dziecko chodziło, ale wytyczonymi przez nas ścieżkami, chcemy, by mówiło, ale nie: „Nie podoba mi się”, „Nie chcę”. Czy zatem naprawdę chcemy, by nasze dzieci były samodzielne?
Czym jest samodzielność i jak jej nauczyć?

Mama jak ratownik

„Ja chciem siama!” – możemy usłyszeć już od dwulatki, od nastolatka usłyszymy pewnie nie raz: „Nie wtrącaj się w moje sprawy!”. To wykrzyczany w ten czy inny sposób dziecięcy postulat o wolność, której potrzeba jest naturalną siłą rozwojową każdego człowieka. Przygoda z wolnością, a tym samym z samodzielnością, zaczyna się we wczesnym dzieciństwie. I bardzo wcześnie samodzielność może być w dziecku rozwijana lub tłumiona. Tłumienie początkowo wygląda niewinnie: „Chodź, córeczko, wytrę ci nosek”, „Synku, chodź na siku. To nic, że teraz ci się nie chce, zaraz ci się zachce”, „Córuniu, przyszykowałam ci na jutro rajstopki w kwiatuszki, tę niebieską bluzeczkę i plisowaną spódniczkę”.

Z latami tłumienie przybiera coraz poważniejsze formy: „Synku, zrobiłam ci porządek w pokoju. Masz od razu więcej miejsca; samochodziki są w tym miejscu, klocki w tym, a te stare gazetki wyrzuciłam, bo już były takie zniszczone”, „Córko, przemyślałam to i uważam, że nie możesz zadawać się z tą Kaśką. Jutro przyjdzie moja koleżanka ze swoją córką, ta dziewczynka ma średnią 5,0 i zna trzy języki. To jest odpowiednia koleżanka dla ciebie!”. Cz...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI