„Relacje. Każdy potrzebuje więzi, żeby przetrwać” – przeczytaj fragment książki!

Materiały PR

Relacje są w życiu ważne - zdrowe czynią nas szczęśliwymi, a ich brak lub nieadekwatność unieszczęśliwia. Poprzez pracę nad sobą i nad tym, jak budujemy i podtrzymujemy relacje, możemy ulepszyć swoje życie i stać się osobami spełnionymi, dysponującymi poczuciem sprawczości. O tym, jak to zrobić pisze w swoim poradniku Olga Czajka. Poniżej prezentujemy fragment jej książki.

Samoocena. Czym jest i skąd czerpać wiedzę o sobie

Sposób, w jaki postrzegamy siebie, co myślimy na swój temat i to, jak wartościujemy te nasze sądy, kształtuje się na przestrzeni całego naszego życia i definiuje to, co nazywamy samooceną. Jednak sam rdzeń poczucia własnej wartości (bo w pewnym sensie jest to rozumiane wymiennie z samooceną) buduje się w okresie naszych pierwszych doświadczeń relacyjnych z ważnymi osobami i na tle środowiska, w którym wyrastamy. Jak już można było zauważyć w poprzednich rozdziałach, sposób widzenia i traktowania siebie nie jest czymś autonomicznym czy niezależnym — wynika z naszego tła relacyjnego z wcześniejszych okresów życia i mocno się z nim wiąże. To, czy jesteśmy skłonni widzieć zbiór naszych osobistych cech i właściwości — fizycznych i psychicznych — jako pozytywny i wartościowy, czy raczej negatywny i nic nieznaczący, w dużej mierze zależy, rzecz jasna, od pewnych realnych okoliczności, ale również od tego, jaką wewnątrzpsychiczną matrycą się posługujemy. Innymi słowy, to, czy mamy tendencję do oceniania siebie dobrze, czy źle, jest zależne od tego, jakie mamy doświadczenia i jakie znaczenie im nadaliśmy.

Samoocena w psychologii ma wiele różnych definicji, jednak w większości odnoszą się one do podobnych kategorii. Każdy z nas jakiś jest: posiadamy różne cechy charakteru, osobowość, temperament, wygląd, fizyczność, swój system wartości, moralność, upodobania itd. Samoocena to taki proces weryfikacyjno-ocenny: dokonujemy ewaluacji własnej osoby i tych wszystkich elementów, z których się składamy. Co więcej, nie zawsze (a być może nawet niezbyt często) jest to świadomy proces. Z mojego doświadczenia wynika, że jednym z najtrudniejszych pytań, które padają w gabinecie psychoterapeuty podczas kilku pierwszych konsultacji, jest to dotyczące opisu własnej osoby. Bardzo często można wtedy usłyszeć coś w stylu: „Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem”. Ale jednocześnie — kilka chwil wstecz — ten sam człowiek czuje, że ma kłopot z poczuciem własnej wartości. Stąd też samoocena nie zawsze wynika z wcześniejszego procesu zastanawiania się nad sobą, a na pewno nie takiego, który byłby dostatecznie wyczerpujący czy rzetelny. Kolejna informacja, którą należałoby podać przy słowie „samoocena”, jest taka, że nie jest ona naszym intelektualnym i werbalnym stosunkiem do siebie. Mówić o sobie można różnie, myśleć również. Poczucie własnej wartości to przede wszystkim nasz emocjonalny stosunek do siebie. To szacunek, którym się obdarzamy, sposób, w jaki siebie traktujemy. Samoocena odzwierciedla się w sposobie zachowania względem siebie. Co z tego, że ktoś mówi, że ma wysokie poczucie własnej wartości, skoro jednocześnie na przykład zaniedbuje swoje ciało, popada w nałogi czy nie stawia granic innym ludziom, dając się wykorzystywać? W innej sytuacji mogłoby się wydawać, że osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości to ludzie o bardzo wysokiej samoocenie i z niebanalnie wysokim poczuciem własnej wartości. I pewnie z pozoru tak jest — tak te osoby się prezentują i nawet tak w sposób świadomy siebie przeżywają. Ale cóż z tego, kiedy pod spodem, nieświadomie, ich obraz samych siebie jest zdewastowany, pozbawiony wartości i znaczenia? I to tak bardzo, że aby przetrwać, muszą się obudować w narcystyczną zbroję. W zdrowej samoocenie nie chodzi również o to, żeby widzieć siebie w samych najlepszych aspektach i dążyć do ideału. Poczucie własnej wartości obejmuje całościowy bilans, w którym mieszczą się również nasze niedociągnięcia i słabości, ciemniejsze strony i porażki, z jednoczesnym przekonaniem, że to nie one górują nad generalnym obrazem siebie i wynikiem końcowym i nie rujnują myślenia o sobie jako o kimś wciąż wartościowym. Zdrowa samoocena opiera się na realistycznym i kompletnym obrazie tego, kim się jest, z przeświadczeniem, że jest się kimś wartościowym, sprawczym, godnym zaufania i miłości.

Zdrowa i stabilna samoocena to ważny punkt wyjściowy w tym, jaką wartość przypisujemy naszemu życiu, jakiej jakości relacje tworzymy, w jakim stopniu przeżywamy naszą codzienność jako dobrą i satysfakcjonującą, czy potrafimy czerpać radość z tego, co nam się przytrafia, oraz jak traktujemy rzeczywistość zewnętrzną. Skądinąd jest to bardzo ważny element w myśleniu o naszej psychicznej kondycji i jednocześnie jest najczęściej pojawiającym się problematycznym wątkiem w przeżyciach pacjentów czy osób, które zgłaszają się po wsparcie.

Z czym zatem wiąże się w bezpośrednim przełożeniu zdrowe poczucie własnej wartości oparte na zintegrowanym, całościowym i przychylnym obrazie własnej osoby? Jest powiązane z tym, że taka osoba:

  • Potrafi widzieć siebie jako wielowymiarową osobę, która składa się z wad i zalet, ale wady nie przeciążają nadmiernie jej dobrego mniemania o sobie. Lubi siebie, zna swoje atuty, potrafi robić z nich użytek. Zna też swoje niedoskonałości i potrafi się z nimi godzić.
  • Umie być krytyczna wobec siebie w sposób konstruktywny, na przykład taki, który zakłada pracę nad swoimi nieakceptowanymi cechami, a nie w sposób dewastacyjny, czyli nie popada w beznadzieję i samokrytykę.
  • Lepiej sobie radzi z niepowodzeniami, skłonna będzie je widzieć bardziej jako doświadczenie, a nie porażkę.
  • Nawiązuje satysfakcjonujące relacje z ludźmi, oparte na wzajemności, ale z zachowaniem i poszanowaniem indywidualnych granic.
  • Jest bardziej otwarta i skłonna do podejmowania różnych, nawet ryzykownych decyzji, bo towarzyszy jej zaufanie do siebie i swoich działań.
  • Potrafi przyjmować krytykę ze strony otoczenia, nie popadając w nadmierne kompleksy.
  • Ma większą odporność psychiczną, dzięki czemu jest mniej narażona na głębsze kryzysy psychiczne i emocjonalne, a także na choroby, takie jak chociażby depresja czy zaburzenia lękowe.
  • W sytuacjach kryzysowych, kiedy na przykład dobre myśli o sobie będą zagrożone, będzie w stanie szukać wsparcia i pomocy bez doświadczania siebie jako kogoś nieudolnego i niezaradnego.

Jeśli nasze doświadczenie jest oparte na tym, że na wczesnych etapach naszego życia wytworzyliśmy bezpieczny i ufny styl przywiązania w stosunku do naszych najbliższych, wzrastaliśmy w atmosferze emocjonalnego ciepła, troski i poszanowania dla naszej odrębności, to najprawdopodobniej dużo łatwiej przyjdzie nam myśleć o sobie dobrze. W trakcie naszego dorastania nabyliśmy bowiem za pośrednictwem ważnych i znaczących osób doświadczenia, że jesteśmy warci tego wszystkiego, czym nas obdarzono. Jesteśmy warci miłości i potrafimy tę miłość wzbudzić u innych — jeśli dziecko jest kochane, to wie, że było w stanie sprawić, żeby mama je kochała. Nabywa taką wiedzę o sobie, którą później trudno byłoby mu wykrzesać z własnych zasobów. Doświadcza, że jest wartościowe, ale również sprawcze. Zyskuje bazowe poczucie tego, że jego działania przynoszą skutek w zewnętrznym świecie. Jeśli dziecko odbiera swoich rodziców jako kochających i odpowiadających na to, co się z nim dzieje — bo na przykład mama koi płacz, złość czy frustrację — w późniejszych etapach życia dużo łatwiej przyjdzie mu czuć się bezpiecznie ze swoimi potrzebami i z sytuacjami, kiedy może je wyrazić. Jeśli doświadczamy opieki, która pomaga nam rozumieć nasze emocje i je regulować, daje bezpieczne ramy poprzez pokazanie, co jest, a co nie jest społecznie akceptowalne, to z czasem sami stajemy pewnie na własnych „emocjonalnych nogach”, mając poczucie i pewność co do tego, jacy jesteśmy i jak możemy sobie z różnymi stanami radzić. Z takim doświadczeniem nie będziemy musieli przeżywać nadmiernego lęku przed tym, że w ogóle cokolwiek przeżywamy czy czegokolwiek potrzebujemy.

Jeśli natomiast doświadczyliśmy relacji opartych na pozabezpiecznym stylu więzi, z opiekunami, którzy zostali zapisani w naszej wewnętrznej matrycy jako niedostępni, nieprzewidywalni, nieobecni lub nadużywający, to samoocena, na którą w tym miejscu rzucam światło, kształtuje się na bardzo grząskim i niepodatnym gruncie. W takich warunkach trudno jest zdobyć wiedzę o sobie, bo jesteśmy skoncentrowani na tym, aby przywołać miłość rodzica, nie wystawiać się na nieprzyjemne sytuacje albo żeby przetrwać. Nasza umiejętność do samorefleksji czy opisywanej wcześniej mentalizacji jest bardzo ograniczona, bo nie była rozwijana, a nawet gdyby mogła być rozwijana bez udziału rodzica, nie byłoby na nią przestrzeni, gdyż uwaga i energia były ulokowane w emocjonalnym czy w skrajnych wypadkach fizycznym przetrwaniu. W tych sytuacjach, gdy wczesnodziecięce doświadczenia relacji ze znaczącymi opiekunami są w jakiś sposób zdezorganizowane, uszczerbiona zostaje też nasza wewnętrzna struktura, która odpowiada za dobre myślenie o sobie i o świecie. Jeśli dziecko czuje, że nie jest kochane, to jednocześnie jego odczucie jest takie, że jest niewarte tych uczuć. Już w tym fundamentalnym momencie nie zyskuje poczucia wartości. Trudno wtedy też myśleć o poczuciu sprawczości, o tym, że można być takim, jakim się jest, i zostać przyjętym.

Myśl o samoocenie w tym kontekście jest bardzo ważna, bo czasami mogłoby się wydawać, że kłopoty w tym obszarze można rozwiązać w uproszczony sposób — wystarczyłoby znać złotą zasadę czy technikę. I owszem, tam, gdzie straty są mniej znaczące, różne oddziaływania z kręgu „dbałości o siebie, kochania siebie, poznawania siebie, wzmacniania siebie” mogą być i często będą pomocne. Jednak tam, gdzie doszło do większych dewastacji, te metody mogą się okazać niewystarczające. W takich sytuacjach, żeby zaszła trwała zmiana czy jakościowa poprawa, potrzebne jest tak zwane inne korekcyjne doświadczenie. Takim naprawczym doświadczeniem może być inna bliska relacja oparta na trosce i zaufaniu: często przyjacielska czy partnerska, która pomoże nam nabyć innej perspektywy. Czasami z nauczycielami, których spotykamy na naszej drodze, trenerami albo też życzliwymi kolegami. Takim doświadczeniem jest także profesjonalna pomoc w postaci psychoterapii, gdzie to terapeuta pomaga (z biegiem czasu) zreparować wcześniejsze straty, zaakceptować to, czego nie można zmienić, i doświadczyć siebie w inny niż dotychczas sposób.

Fragment pochodzi z książki „Relacje. Każdy potrzebuje więzi, żeby przetrwać”, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Sensus.

Książkę można kupić tutaj: https://sensus.pl 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI