Przyjaźń przyjaźnią, ale to ja mam być lepszy

Wstęp

ukcesy przyjaciół mogą podwyższać naszą samoocenę - pod warunkiem, że zostały osiągnięte w dziedzinie dla nas niezbyt istotnej. Gdy jednak dotyczą dziedziny dla nas ważnej, przyjaźń może się szybko skończyć - pisze BOGDAN WOJCISZ

Dążenie do pozytywnej samooceny, a więc myślenia o sobie pochlebnie, jest zapewne najsilniejszym po-zabiologicznym motywem działania człowieka. Bronimy samooceny, podtrzymujemy ją i podwyższamy na wiele różnych sposobów. Jeden z nich to definiowanie swojego „ja”, czyli rozumienie, kim się jest, jakie własne cechy są ważne, a jakie bez znaczenia. Mamy tu skłonność do uważania, że nasze pozytywy są cnotami ogólnie ważnymi, a przy tym rzadko spotykanymi, zaś nasze negatywy to cechy mało ważne, a w dodatku często występujące. Osoba znająca języki obce będzie więc uważać, że władanie nimi jest konieczną cnotą współczesnego człowieka. Z kolei osoba znająca tylko ojczystą mowę uzna, że ich znajomość to jedynie drobny techniczny szczegół.
Innym dobrze znanym sposobem budowania samooceny jest wyjaśnianie własnych sukcesów i porażek. Te pierwsze uważamy zwykle za skutek naszych zalet (wewnętrznych i stałych), te drugie – za efekt niepomyślnych zbiegów okoliczności zewnętrznych, na które nie mamy wpływu. Jak ów kierowca, który tak wyjaśniał firmie ubezpieczeniowej przyczyny wypadku: „W szybkim tempie zbliżał się do mnie słup telegraficzny. Zacząłem jechać zygzakiem, ale słup i tak mnie trafił, uszkadzając chłodnicę”.
Samoocenę kształtujemy także, porównując się z innymi. Może to jednak doprowadzić do nierealistycznie pochlebnych sądów o sobie. Nieco zabawnym przykładem tego zjawiska jest tzw. efekt bycia lepszym niż przeciętnie. Polega on na tym, że przeciętny człowiek uważa siebie za lepszego od innych przeciętnych ludzi pod niemalże każdym względem: ma ponadprzeciętne poczucie humoru, jest ponadprzeciętnym kierowcą, osobą ponadprzeciętnie życzliwą, lojalną, rozważną i szczerą. Rekordzistami zdają się tu nauczyciele akademiccy: w przeprowadzonych przez Crossa w 1977 roku badaniach aż 94 proc. spośród nich twierdziło, że są osobami o ponadprzeciętnych umiejętnościach przekazywania wiedzy. Jednak studenci są (w swoim mniemania) wcale nie gorsi. Gdy David Dunning przeanalizował wyniki badań przeprowadzonych na milionie (!) studentów, okazało się, że niemal wszyscy uważali siebie za lepiej dających sobie radę w kontaktach z ludźmi niż ich „statystyczni” koledzy, a 60 p...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI