Pomoc pierwszej potrzeby

Wstęp

Kim jest altruista? Skąd się bierze gotowość do bezinteresownej pomocy? Czy altruizm wynika z czystego egoizmu? Jak wychować nieegoistyczne dziecko? Czym grozi udawanie samarytanina? O źródłach gotowości do bezinteresownej pomocy mówi dr Anna Szuster-Kowalewicz. Anna Szuster-Kowalewicz jest psychologiem społecznym. Pracuje na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Interesuje się tożsamościowymi uwarunkowaniami pozaosobistego zaangażowania, bada mechanizmy zachowań prospołecznych. Przygotowała na ten temat rozprawę habilitacyjną.

Dorota Krzemionka-Brózda: Czym jest altruizm?
Anna Szuster-Kowalewicz: – Altruizm to zachowania, które nie są motywowane oczekiwaniem nagrody z zewnątrz. Pozostaje jednak ogromna grupa motywów i wzmocnień wewnętrznych. Na przykład mogę pomagać komuś, by poprawić sobie samopoczucie. Od świata nie oczekuję niczego w zamian za pomoc i zaangażowanie. Nikt nie musi widzieć, że coś robię dla innych. Wystarczy, że ja o tym wiem, i to stanowi źródło pozytywnych wzmocnień. Poprawia się obraz własnej osoby. Jeśli pomaganiu towarzyszy taka motywacja – nazwana przez Jerzego Karyłowskiego endocentryczną – trudno mówić o czystej bezinteresowności. Jak poznać, że pomoc nie jest motywowana takimi wewnętrznymi nagrodami? Przede wszystkim liczy się pierwsza intencja. Jeśli angażuję się w pomoc, by być w zgodzie z sobą i móc myśleć o sobie jako o porządnym człowieku, to jest to wyrafinowany wprawdzie, ale egoistyczny motyw. Jeśli natomiast najpierw pomagam, a dopiero potem mam z tego satysfakcję, to taki motyw jest nieegoistyczny.

– Jakie są źródła motywacji do zachowań altruistycznych?
– Pierwsze teorie altruizmu, które można nazwać pobudzeniowymi, zakładały, że to empatia jest pomostem pomiędzy tym, co się dzieje w człowieku obserwującym osobę znajdującą się w potrzebie, a podjęciem przez niego pomocy. Bezpośredni kontakt z czyimś cierpieniem wzbudza napięcie i tylko nieliczni wtedy nie reagują. Oczywiście to zależy też od kosztów: nie każdy, kto nie umie pływać, rzuci się na ratunek tonącemu. Współcześnie Martin Hoffman i Daniel Batson zakładają, że takie pobudzenie może być także związane z rozwojem reprezentacji poznawczych innych ludzi. Każdy z nas, jak dowiódł Jean Piaget, nabiera zdolności do decentracji, czyli przekraczania perspektywy własnej osoby. Pierwszym bytem, z którym człowiek styka się po urodzeniu, jest on sam. Najpierw tworzy się więc struktura „ja”. Potem człowiek zdobywa wiedzę o świecie i innych ludziach. To ona i związane z nią standardy pozaosobiste pozwalają mu uznać, że komuś źle się dzieje. Nie wiedziałby tego, gdyby nie miał wyobrażenia, co jest normalne dla drugiej osoby. Im bardziej rozbudowane są reprezentacje innych ludzi, tym mniej wysiłku potrzebujemy, aby zorientować się w ich sytuacji.

– No dobrze, widzę, że komuś jest źle... Czy to jednak motywuje mnie do pomocy?

– Warunkiem zaangażowania jest oczywiście ukształtowanie pewnego systemu wartości, zgodnie z którym życie innego człowieka jest wartością samą w sobie – bez względu na to, jaki ten człowiek jest. Profesor Janusz Reyk...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI