Para - dwoje na wulkanie uczuć

Na temat Rodzina i związki

Nie czarujmy się: związek to układ. Stosujemy wobec partnera tysiące trików, mechanizmów, narzędzi kontroli i przyciągania, żeby go utrzymać przy sobie i żeby nie zostać odrzuconym, wypchniętym poza układ.

Nigdy nie wiadomo, kiedy wybu[-]chnie. Nie ma pewności, czy ledwo dostrzegalne dymy i pomruki słyszalne na całej wyspie to już pierwsze zwiastuny eksplozji, czy zwyczajne oznaki bulgoczącego wewnątrz życia. Pozornie miłe, malownicze miejsce może zmienić się w piekło, gdy z krateru wyślizgną się jęzory gorącej lawy. Donna i Steve O’Meara widzieli to na własne oczy wiele razy, bo mieszkają kilka kilometrów od źródła lawy na wyspie Hawaii na Hawajach. Można żyć na wulkanie? Donna i Steve kochają to. Od piętnastu lat są małżeństwem, a ich największą pasją i miłością są... wulkany – obserwują nie tylko aktywny do dziś Kilauea, obok którego mieszkają, ale również podróżują w najodleglejsze zakątki świata, by zajrzeć w „serca” nietypowych wulkanów. Na stronie internetowej O’Mearów ich zdjęcie – ładnej i szczęśliwej pary – kontrastuje z serią fotografii eksplodujących wulkanów – groźnych i nieobliczalnych.

Dla wulkanologów wulkan to fascynujące laboratorium życia, a dla poetów metafora miłości dwojga ludzi. Para jest jak wulkan: w stanie spoczynku, czynny lub wymarły. Związek przypomina rozedrgany krater, który za chwilę uwolni lawę miłości lub nienawiści. Intrygi, podchody, walki i rozejmy, kontrakty, pakty, manipulacje. Jakie siły tworzą tektonikę uczuć?

W gąszczu zmiennych

„Erupcja wulkanu to wydarzenie chaotyczne. Aby je przewidzieć, trzeba znać każdą zmienną”, uważa Steve O’Meara. Na szczegółową analizę zmiennych ten „poławiacz wulkanów” poświęcił ponad 20 lat. O wiele dłużej psychologowie poszukują zmiennych wywołujących erupcję uczuć w parze. Próbują odpowiedzieć na pytanie, jak to się dzieje, że choć to była miłość od pierwszego wejrzenia, choć po ślubie jedli sobie z dziobków, to po latach... ją wszystko w mężu irytuje, a on najchętniej udusiłby żonę gołymi rękami. Czy to normalne? Czy tak być musi?

Robert Sternberg, twórca trójczynnikowej koncepcji miłości wskazuje, że taka jest dynamika miłości. Tworzą ją trzy elementy: namiętność, intymność i zaangażowanie. W początkach związku – na etapie zakochania i etapie romantycznym – dominuje namiętność, ale już po kilku latach – na etapie kompletnym i przyjacielskim – za sterami związku zasiada intymność. To świetny czas dla pary, bo oboje znają już swoje mocne i słabe strony i rozumieją się bez słów. Niestety, ten etap jest również pełen szczególnych pułapek. Jeśli para w nie wpadnie, zaczynają się emocjonalne tarcia i zgrzyty.

Prof. Bogdan Wojciszke, autor wielu badań dotyczących m.in. dynamiki bliskich związków uczuciowych, w Psychologii miłości wymienia cztery najgroźniejsze pułapki intymności, czyli „niezamierzone, a często sprzeczne z naszymi zamierzeniami konsekwencje naszych działań wynikających z rzeczywistej troski o dobro naszego związku z innym człowiekiem”: pułapkę dobroczynności, pułapkę obowiązku, pułapkę bezkonfliktowości i pułapkę sprawiedliwości.

Cztery pułapki

W pułapkę dobroczynności wcale nie tak trudno wpaść. Ja chcę, by mój partner dobrze się czuł w związku, i on też szczerze pragnie sprawiać mi przyjemność. Tyle że z każdym rokiem spada nasza zdolność sprawiania przyjemności partnerowi. Musimy się coraz bardziej starać, by zdobyć jej/jego uznanie, a ona/on i tak staje się mniej czuła/czuły na nasze starania, co powoduje i potęguje w nas frustrację.

Pułapka obowiązku dotyczy osób, które swoje działania na rzecz partnera opierają przede wszystkim na uzasadnieniach zewnętrznych (nakaz moralny, przysięga małżeńska przed ołtarzem, spełnienie oczekiwań otoczenia), a nie na wewnętrznych (przyjemność bycia z partnerem). Jeśli sami postrzegamy nasze uczucia jako słabe i nieważne, to w istocie stają się one coraz słabsze. W związku opartym na samym tylko poczuciu obowiązku prędzej czy później dojdzie do wojny.

Wojna czeka też partnerów, którzy wpadli w pułapkę bezkonfliktowości. To przypadek tzw. idealnych par, które nigdy się nie kłócą. Za tą pozorną zgodnością tak naprawdę kryje się lęk przed zranieniem partnera i chęć zagwarantowania sobie świętego spokoju. Mąż pozwala żonie wychowywać ich syna według takiego modelu, jaki jej jest bliski, choć krew go zalewa, gdy widzi, co partnerka robi z dzieckiem. W zamian za to ona pozwala mu siedzieć całymi godzinami przed komputerem, choć bardzo ją irytuje, że mąż tyle czasu spędza na grze w sieci i rozmowach ze znajomymi z portali społecznościowych. Dzięki kompromisowi oboje coś dla siebie wygrywają bez konfliktu, ale ich związek staje się nijaki lub negatywny, co w obu przypadkach jest dla pary tak samo zabójcze, jak otwarte atakowanie partnera. Morton Deutsch i Peter T. Coleman wskazują, że kompromis wcale nie jest idealnym rozwiązaniem, bo każda ze stron rezygnuje z części własnych celów. Zamiast tego psychologowie proponują szukanie rozwiązań, które realizują równocześnie cele obu stron.

Równie niebezpieczna jest ostatnia wyliczana przez psychologów pułapka – pułapka sprawiedliwości, dla której pożywką jest organizująca wszelkie związki międzyludzkie reguła wzajemności. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Ile od ciebie dostanę zainteresowania, pomocy i uwagi, tyle i ja dam tobie dobrych uczuć. To samo dotyczy negatywnych uczuć: nie pomogłeś mi, więc i ja ci nie pomogę, zapomniałeś o naszej rocznicy ślubu, więc ja zapomnę o imieninach twojej matki itd... Słupki z rozliczeniami wzajemnego niezrozumienia, niewysłuchania i zaniedbania rosną. George Levinger, badacz relacji i sposobów rozwiązywania konfliktów w związkach, uważa, że już samo zastanawianie się, czy otrzymujemy od partnera tyle samo korzyści emocjonalnych, ile on dostaje od nas, jest sygnałem ostrzegawczym, że zaraz między partnerami zacznie się walka o wyrównanie rachunków.

Czemu nie gra?

Co decyduje o tym, jaką parą stanie się dwoje ludzi? Jaki wypracują kod i język intymny, charakterystyczny tylko dla nich? Psychologowie wskazują, że ogromne znaczenie mają doświadczenia z dzieciństwa, obraz rodziców – ich kłótni, sporów, zachowań w sytuacjach trudnych. Ale to nie jedyne matryce relacji. Cindy Hazan i Phillip Shaver, opierając się na słynnej teorii przywiązania Johna Bowlby’ego, wskazują, że ludzie w dorosłych związkach przywiązują się w taki sposób, w jaki związani byli we wczesnym dzieciństwie ze swoimi rodzicami (zwłaszcza matką), a więc w stylu bezpiecznym, lękowym lub unikającym.

Doświadczenie terapeutyczne Barbary E. James potwierdza tę teorię. Ona sama również uważa, że zespół zachowań sprzyjających intymności jest u każdego
wynikiem najwcześniejszych doświadczeń: „Dlatego też każde z małżonków ma inny repertuar zachowań, które dla niej lub dla niego wyrażają intymność i/lub do niej prowadzą. U wielu par te zachowania, chociaż zróżnicowane, są do siebie wystarczająco podobne, żeby partnerzy mogli po części zrozumieć «język intymny» partnera. Inne pary mogą mieć poważne problemy z przetłumaczeniem choćby tylko podstawowych elementów swojego «języka intymnego», a w niewielkiej grupie udaje się nabrać biegłości w obydwu «językach intymnych» – własnym i partnera”.

Jej zdaniem partnerzy nie stworzą dobrych intymnych relacji dopóty, dopóki nie zmierzą się z włas[-]nymi lękami, których korzenie sięgają wczesnych interakcji. Jednym z najważniejszych lęków jest lęk przed porzuceniem – tym silniejszy, im słabsze poczucie włas[-]ne...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI