Odmowa chodzenia do szkoły - problem wychowawczy czy zdrowotny?

Wstęp

Ania ma 7 lat. Już w przedszkolu wykazywała dużą niechęć do rozstawania się z mamą, teraz rozpoczęła naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Poranne wyjście do szkoły jest gehenną dla całej rodziny. Anię boli brzuch, długo okupuje łazienkę, odwleka moment opuszczenia domu. O swoich dolegliwościach stara się przekonać rodziców. Nie kłamie, naprawdę źle się czuje. Jeśli uda się ją namówić do pójścia do szkoły, chce, aby mama stale przebywała pod drzwiami klasy. Poza tymi problemami Ania jest pogodną, grzeczną dziewczynką, ma koleżanki i lubi bawić się z dziećmi.

U Jasia rodzice nie zaobserwowali żadnych niepokojących symptomów. Był zrównoważonym, sympatycznym, wrażliwym dzieckiem, uczęszczał do piątej klasy, był dobrym uczniem. Pewnego dnia wrócił ze szkoły zdenerwowany, powiedział, że więcej tam nie pójdzie. Wiedział, że robi źle, nie był zadowolony z tego, że opuszcza lekcje. Zawsze zależało mu na dobrych ocenach i martwił się, że będzie miał zaległości w nauce. Codziennie wieczorem przygotowywał się do porannego wyjścia do szkoły. Wierzył, że mu się powiedzie. Rano nie był w stanie sprostać zadaniu, przekładał pójście na lekcje na jutro. Rodzicom nie udało się zmobilizować syna do powrotu do szkoły.

Małgosia zawsze miała pewne problemy w nawiązywaniu relacji z rówieśnikami, ale rodzice i nauczyciele nie przykładali do tego faktu specjalnej uwagi. Uważali, że każdy ma prawo do indywidualności i że córka pewnie kiedyś z tego wyrośnie. Poza tym była bardzo grzeczną, spokojną dziewczynką, nie sprawiała żadnych trudności wychowawczych. Jedynym zmartwieniem mamy były poranne wyjścia córki do szkoły: Małgosia zawsze źle się czuła, była płaczliwa i rozdrażniona, zdarzały się jej wymioty i biegunka. Gdy mama uległa namowom dziewczynki i pozwalała jej pozostać w domu, dolegliwości „cudownie” mijały. Małgosia wolała spędzać czas sama w domu niż wśród koleżanek.

Z Krzysiem od zawsze były problemy, był impulsywny, niepodporządkowany, nie chciał się uczyć. Wolny czas chętniej spędzał z kolegami na podwórku niż w domu z rodzicami. Teraz jest w gimnazjum. Niedawno mama została wezwana do szkoły – poinformowano ją, że syn od miesiąca nie uczęszcza na lekcje. Mama nie mogła w to uwierzyć, przecież codziennie rano syn pakuje plecak i wychodzi z domu. Po powrocie zapytany, opowiada, co działo się w szkole. Gdzie i z kim w takim razie chłopiec spędza czas, czy nie „wpadł w złe towarzystwo”?

Skrajnym przypadkiem fobii szkolnej jest zdarzająca się co pewien czas tragiczna, samobójcza śmierć ucznia. Najczęściej związana jest z sensacyjnym przekazem medialnym, ostrą krytyką szkoły i „polowaniem na winnego”, który bezpośrednio przyczynił się do tragedii.

To tylko kilka z możliwych scenariuszy. Efekt jest zawsze ten sam – dziecko przestaje realizować obowiązek szkolny. Jednak przyczyny tych zachowań są diametralnie różne, dlatego działania profilaktyczne i postępowanie wobec dziecka powinny być zróżnicowane – muszą uwzględniać etiologię zaburzenia.

Siedemdziesięcioletnia fobia

Zjawisko notorycznego opuszczania lekcji po raz pierwszy opisał w 1932 roku Broadwin, jednak sam termin „fobia szkolna” wprowadzili Johnson, Falstein, Szurek i Svendsen kilka lat później. W opinii tych badaczy dzieci odmawiające chodzenia do szkoły są zbyt silnie związane z rodzicami i marzą o powrocie do okresu niemowlęctwa, kiedy to były pod stałą opieką mamy. Matki dzieci są z kolei nadopiekuńcze. Złość, niechęć i wrogość doświadczane przez matkę i dziecko podczas prób uzyskania ich wzajemnej niezależności wywołują uczucie niepokoju, którego końcowym efektem jest odmowa pójścia do szkoły. Pogląd ten zdobył tak wielką popularność w latach 50. i 60., że niektórzy uznali lęk separacyjny za podstawową przyczynę fobii szkolnej. Obecnie wiadomo, że lęk separacyjny nie wystarcza do wyjaśnienia wszystkich przypadków odmowy uczęszczania na lekcje.

Problem niechodzenia do szkoły jest zespołem o bardzo niejednorodnym obrazie psychopatologicznym, etiologicznym, prognozie i leczeniu, stąd też duże trudności we wprowadzeniu jasnej, jednoznacznej nomenklatury dotyczącej tego zaburzenia. Powszechnie używane terminy to: fobia szkolna, nerwica szkolna, wagarowanie i odmowa chodzenia do szkoły. Wydaje się, że ostatnie określenie jest najbardziej funkcjonalne, ponieważ nie określa przyczyny problemu, a tym samym może być stosowane do wszystkich odmian zaburzenia.

W obu podstawowych klasyfikacjach, tj. europejskiej ICD 10 i amerykańskiej DSM IV, nie występuje żadna z wyżej wymienionych nazw zaburzenia. Nie znaczy to jednak, że problem ma być nierozpoznawany przez psychiatrów dziecięcych. Autorzy tych systemów sądzą, iż ze względu na wielorakość etiologiczną należy zdiagnozować zaburzenie zgodnie z jego pierwotną przyczyną i rozpoznać adekwatną do niej kategorię diagnostyczną. Tym samym wydaje się, że wymieniony wyżej termin „odmowa chodzenia do szkoły” jest bardzo dobrym określeniem wstępnym – do czasu pełnego zdiagnozowania dziecka.

Brak jest danych epidemiologicznych dotyczących rozpowszechnienia zjawiska wśród uczniów w różn...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI