Dorota Krzemionka, Agnieszka Chrzanowska: – Kto był Pana ulubionym bohaterem w dzieciństwie?
PHILIP ZIMBARDO: – Superman. Fascynowała mnie transformacja łagodnego Clarka Kenta w kogoś, kto sprzeciwia się złu i ratuje świat. Może dlatego, że sam byłem taką łagodną osobą. Gdy miałem pięć lat przez kilka miesięcy leżałem w szpitalu z powodu kokluszu i obustronnego zapalenia płuc. Czytałem komiksy o superbohaterze i wyobrażałem sobie, że pewnego dnia zyskam podobną moc.
Tymczasem zyskał Pan moc transformacji zwykłych ludzi w oprawców, wykonawców zła...
– Bohaterowie z komiksów często walczyli z szalonym naukowcem – genialnym umysłem, który zamiast wykorzystać swoją wiedzę dla dobra i postępu, przeszedł na ciemną stronę, ulegając pragnieniu zdobycia kontroli nad światem. Sam stałem się do pewnego stopnia takim „złym naukowcem”. Przez czterdzieści lat zajmowałem się złem. Chciałem zrozumieć, jak ono działa.
I pokazał Pan, że działa podstępnie, kusi. Wystarczy zwolnić się z myślenia, oceny sytuacji...
– To prawda, złu często poddajemy się bezmyślnie. Patrzymy wokół, widzimy, że wszyscy postępują w określony sposób, więc robimy to samo. Rozmawiałem ze strażnikiem z Abu Ghraib, oskarżonym o znęcanie się nad irackimi więźniami. Ivan „Chip” Frederick był świetnym ojcem, żołnierzem. Zapytałem go, dlaczego to zrobił. Nie wiedział. Nie potrafił tego wyjaśnić. Miał to nieszczęście, że znalazł się w określonej sytuacji i bezmyślnie podlegał działaniu różnych sił: stresu, naciskom administracji, wpływowi grupy. Podobnie szef obozu w Auschwitz Adolf Eichmann był – jak dowodziła Hannah Arendt – całkiem normalnym człowiekiem. Wykonywał swoją pracę. Jak inżynier. Inżynier śmierci. A poza nią był dobrym ojcem i mężem. Przerażająco normalnym.
Hanna Krall powiedziała kiedyś, że w każdym z nas drzemie cząstka komendanta Treblinki i cząstka Marka Edelmana, bohatera powstania w getcie.
– Każdy ma potencjał, by być dobry albo zły. To sytuacja popycha nas w jednym lub w drugim kierunku. Do tej pory tworzyłem sytuacje, które sprawiały, że dobrzy ludzie robili złe rzeczy. Pokazywałem, jak łatwo można dać się uwieść złej stronie. Teraz chciałbym to odwrócić – stworzyć środowisko sprzyjające kształtowaniu bohaterstwa. Kiedy umieścimy w nim zwykłych ludzi, wierzę, że większość z nich zachowa się w heroiczny sposób, gdy będzie potrzeba.
Środowisko wystarczy? Zakładamy, że bohaterowie mają jakieś szczególne cechy. Irena Sendler, Gandhi, Mandela – to ludzie wyjątkowi, niepodobni do nas...
– Ulegamy temu, co psychologowie nazywają podstawowym błędem atrybucji. Uznajemy, że źródłem tak zła, jak i dobra są jakieś wewnętrzne cechy. Cały system społeczny i prawny oparty jest na tym założeniu. A fakty? Przeprowadziłem z moimi współpracownikami badania na czterech tysiącach Amerykanów. Pytaliśmy, czy zachowali się kiedykolwiek w bohaterski sposób. Co piąta osoba odpowiedziała: tak. Postanowiliśmy sprawdzić, co różni bohaterów od reszty. Przebadaliśmy różne cechy osobowości.
I co Pan znalazł?
– Nic. Osobowość nie ma tu żadnego znaczenia. Bohaterem może być i ekstrawertyk, i introwertyk, bardziej czy mniej neurotyczny. Ważne natomiast okazało się wykształcenie, miejsce zamieszkania i kolor skóry. Wykształcenie, jak sądzę, uwrażliwia nas na to, co się dzieje wokół nas. Bohaterów częściej spotykamy w mieście, wśród ludzi wykształconych i wśród czarnoskórych Amerykanów. Prawdopodobieństwo, że ci ostatni zostaną bohaterami, jest ośmiokrotnie większe niż dla pozostałej części populacji!
Dlaczego?
– Nie wiem. Może mają więcej okazji do heroizmu, ponieważ częściej żyją w niebezpiecznych dzielnicach? A może są bardziej wrażliwi, bo sami cierpieli... Jeśli ktoś doświadczył osobistej traumy, prawdopodobieństwo, że stanie się bohaterem, wzrasta o jedną trzecią. W każdym razie obraz współczesnego bohatera daleko odbiega od wojownika na pięknym koniu z włócznią w dłoni. Takimi mitami nas karmiono. Bohaterem był Agamemnon czy Achilles – walczył, zabijał i zwyciężał. W tych opowieściach o bohaterstwie nie ma ani kobiet, ani przegranych, ani zwykłych ludzi. A przecież Irena Sendlerowa i kilkanaście innych kobiet uratowały ponad dwa tysiące żydowskich dzieci. Chcę zmienić koncepcję bohatera, zdemokratyzować ją. Każdy może być bohaterem. Idea banalności heroizmu obala mit supermena, przypisywanie mu jakichś wyjątkowych cech.
I jest antidotum na banalność zła. Twierdzi Pan, że wszyscy potencjalnie jesteśmy bohaterami czekającymi na swój moment.
– Jak mówi prezydent Barack Obama, bohater to zwykły człowiek, który podejmuje nadzwyczajne działanie. Robi coś dobrowolnie, działa na rzecz innej osoby, która znajduje się w potrzebie, lub w obronie moralności. Świadomy jest przy tym osobistych kosztów i ryzyka, nie liczy na nagrodę. Wstaje i zabiera głos. Protestuje, jak Rosa Parks, czarnoskóra szwaczka, która pierwsza odmówiła zajmowania miejsca w tyle autobusu. Rozpoczęła w ten sposób rewolucję społeczną, która doprowadziła do zakończenia segregacji rasowej na południu. Albo Vaclav Havel –- skromny, nieśmiały człowiek. Może pozostałby tylko pisarzem, gdyby na jego drodze nie stanęła praska wiosna. Trafił do więzienia, dostał zakaz publikowania. Reakcją była Karta 77 – stał się opozycjonistą, architektem aksamitnej rewolucji. Daniel Ellsberg, ekonomista, pracował w Departamencie Stanu, gdy w je...
Odkryj w sobie bohatera
Byłem „złym naukowcem”. Przez czterdzieści lat zajmowałem się złem. Tworzyłem sytuacje, które sprawiały, że dobrzy ludzie robili złe rzeczy. Teraz chciałbym to odwrócić. Stworzyć środowisko sprzyjające kształtowaniu bohaterstwa - mówi Philip Zimbardo.