O wspólnym załatwianiu powstałego problemu

Ja i mój rozwój Praktycznie

Dopóki mamy do czynienia nie tylko z bezkarnością, ale wręcz z przyzwoleniem, szanse na wyeliminowanie korupcji nie wydają się duże.

Przychodzi Stefan do Marioli i mówi: „Ja ci dam koszyk orzechów, a ty mi załatwisz leżak na plaży, bo nigdy nie udaje mi się go dostać”. Albo: „Ty mi dasz dwa pukle swoich pięknych włosów, a ja załatwię, aby grupa trzymająca władzę przestała się na ciebie boczyć”. Zwrot „przychodzi X do Y” zrobił zawrotną karierę za sprawą ustawy o mediach. Warto jednak zauważyć kilka rzeczy.

Po pierwsze, nie jest to bynajmniej zwrot nowy, bo od zawsze i bez przerwy przychodzi ktoś do kogoś i proponuje wspólne rozwiązanie „powstałego problemu”. Firmy farmaceutyczne oraz firmy produkujące aparaturę medyczną korumpują nie tylko lekarzy, ale całe ośrodki medyczne, a nawet urzędy zajmujące się sprawami lecznictwa. Firmy budowlane, uciekając się do korupcji, wygrywają przetargi. Aż 91 proc. Polaków sądzi, że jest ona powszechna. Najczęściej wymienianą jej domeną są zamówienia publiczne. Obiektywne wskaźniki korupcji w Polsce są prawie dwukrotnie wyższe niż w Danii czy Finlandii.

Po drugie, rzecz nie w tym, z czym przychodzi Stefan do Marioli, ale z czym odchodzi i co jej zostawia.
Po trzecie... No właśnie... Propozycja korupcyjna polega, z grubsza biorąc, na zaproszeniu do ustanowienia pewnej wspólnoty interesów, w obrębie której dokonuje się wymiana dóbr. Na ogół sądzi się, że dotyczy to sytuacji, w której bez zaoferowania jednej ze stron pewnych dóbr nie doszłoby do rozstrzygnięcia pozytywnego dla drugiej. Tymczasem tak być nie musi. Jeden z wrocławskich szalbierzy brał od każdego, kto zechciał dać, pieniądze za „załatwienie” przyjęcia na studia. Następnie oddawał je tym, którzy na studia się nie dostali, a zatrzymywał to, co zapłacili szczęśliwi studenci pierwszego roku. Rzecz jednak w tym, że ów szalbierz (moralny przecież na swój sposób) nie robił nic, aby komukolwiek załatwić przyjęcie na studia. Czekał po prostu na zakończenie działalności komisji rekrutacyjnej, sprawdzał, kto został przyjęty na studia, i stosownie do tego zatrzymywał lub oddawał pieniądze. W tym przypadku nie ma zależności między tym, co robił dający, i tym, co robił biorący.

Prawdą jest jednak, że w znacznej większości przypadków taka zależność istnieje. A więc bez oferty korupcyjne...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI